Hotel Morskie OkoNad Bałtyk w listopadzie? Co mi do głowy strzeliło?!? Bałtyk jest dla mnie za zimny latem, a co dopiero w listopadzie... Ale z drugiej strony, przecież i tak w listopadzie nie będę pływać w morzu. Trafiła się okazja wyjazdu do Juraty, do hotelu z basenem, sauną, jacuzzi, zamarzyły mi się spacery plażą - raz, dwa, trzy - decyzję podjęłam, jadę!

Zawsze chciałam zobaczyć Hel, intrygował mnie ten kawałek piachu oblany morzem. Kiedyś usiłowałam tam wjechać w sierpniu, ale korek był większy niż w centrum Warszawy i nic z tego nie wyszło. A tu czekał na mnie własny pokoik z łazienką w hotelu, do tego ten basen - od razu wymyśliłam, że codziennie będę co najmniej godzinę na basenie. No i kupiłam sobie 5 nocy, wzięłam komputer i pojechałam pociągiem do Gdyni, a stamtąd autobusem do Juraty. Zrobiłam sobie wakacje w listopadzie... A jeśli będzie obrzydliwie? To spędzę czas w moim hotelu, mogę przecież chodzić na basen i dwa razy dziennie, a mając komputer mogę pracować, a jak popracuję - pooglądać telewizję, obejrzeć filmy na komputerze, poczytać. Żadnych zakupów, żadnych obowiązków, pełny relaks. A może zobaczę sztorm na Bałtyku?...

Opublikowano: 03 listopad 2015
Odsłony: 1299

Pozdrowienia z Juraty! :) Mam mój malutki pokoik na pierwszym piętrze z łazienką i ogromnym tarasem, gdzie mogłabym się opalać, gdybym chciała (i gdyby było słońce, ciepło i tak dalej...). Hotel wygląda sympatycznie, od autobusu dosłownie dwa kroki. Zjadłam smakowity obiad w restauracji, spacer odłożyłam na jutro, bo jest ciemno i nie chcę się pogubić, wolę basen. No, basen okazał się malutki, i razem ze mną było tam kilka osób, co niemalże uniemożliwiało normalne pływanie. Jutro pójdę tam po śniadaniu.

W pokoiku ustawiłam sobie meble tak, żeby dało się podłączyć komputer, co nie jest takie proste, bo zupełnie bez sensu umieszczone są gniazdka. Ale nic to, dałam radę. Mam mój komputer, telewizor, książki - nie straszna mi pogoda, nuda ani w ogóle nic :)

Opublikowano: 25 listopad 2015
Odsłony: 582

Po obfitym śniadaniu (szwedzki stół) i dwugodzinnym odpoczynku poszłam na basen. Tym razem byłam tam sama samiuteńka (no, był też ratownik). W pojedynkę da się korzystać z takiego basenu, choć taki mały i płytki. Przez 40 minut pływalam, nurkowałam, napawałam się wodą. Potem poszłam do sauny, potem do jacuzzi, potem znów do sauny i znów do jacuzzi... W pokoju prysznic i parowanie :) Potem wychodzę na spacer.

Szybko znalazłam główny deptak, który łączy dwie strony półwyspu - tę od Zatoki Puckiej, gdzie znajduje się molo, wchodzące głęboko w morze, i tę od strony otwartego morza, z plażą. Przejście z jednej na drugą stronę półwyspu (na jego szerokość oczywiście) to jakieś 15 minut... Na molo nie da się teraz dojść do końca, bo remontują. Wzdłuż zatoki ciągnie się uliczka spacerowa ze ścieżką dla rowerów. Potem idę w stronę otwartego morza. Wszystko tu jest bardzo proste: wzdłuż półwyspu ciągnie się główna droga (przy której jest mój hotel), równolegle do niej - linia kolejowa. Po obu stronach lasek, a za laskiem albo zatoka albo morze...

Jest tu tak pusto jak jeszcze nigdy i nigdzie nie widziałam! Na Sycylii poza sezonem nie było tak pozasezonowo jak tutaj! Wszystko zamknięte, nic nie działa, no, prócz mojego hotelu. Smażalnie ryb zamknięte, sklepy zamknięte, restauracje zamknięte. Wielki budynek z namalowaną reklamą Bałtykarium - zamknięte... Pusto wszędzie, głucho wszędzie, do tego najczęściej brak jakiejś informacji - od kiedy, do kiedy... Na szczęście udało mi się znaleźć jeden sklep otwarty, zrobiłam sobie zakupy na te kilka dni.

Opublikowano: 26 listopad 2015
Odsłony: 567

Jest ładny, słoneczny dzień. Śniadanie, basen, godzina odpoczynku - i jadę do Helu. Śmiesznie to brzmi, no bo chciałoby się powiedzieć - jadę na Hel, ale przecież jestem na Helu... Miasteczko Hel znajduje się na samym końcu półwyspu helskiego, a więc jadę do Helu... Można tam pojechać pociągiem lub autobusem, sprawdziłam rozkłady, wybieram autobus. Wiem, że o 14 w fokarni odbywa się karmienie fok z prelekcją, a więc tak ustawiam rozkład jazdy, żeby najpierw coś zobaczyć (koniec Polski, albo początek?), potem pójść do fok, a potem wrócić do hotelu tak, żeby zdążyć na obiadokolację (do 18). Autobus zatrzymuje się chyba na trzech przystankach, jadę na sam koniec, no bo chcę spenetrować koniec (początek?) półwyspu.

Tu wszystko jest bardzo dobrze oznakowane. Idę ścieżką obok latarni morskiej, przez las i wychodzę na plażę od północno-zachodniej strony (otwarte morze). Jest słonecznie, ale dość mocno wieje. Nie widać tego po falach, ale wiatr wieje mi w twarz, jest lodowaty! Dziwne, bo powietrze jest ciepłe, jakieś 5 stopni, a ten wiatr ma co najmniej o pięć stopni mniej. Nie idzie się łatwo w kopnym piasku walcząc z wiatrem.. Dochodzę jednak do cypla - najdalszego krańca półwyspu, potem kieruję się w stronę portu. Hel to dużo większa miejscowość niż Jurata, ale tu też bardzo dużo lokali, sklepów, smażalni czy wszystkie miejskie toalety - są zamknięte... Znajduję jednak w porcie bar nie tylko z toaletą ;) ale też ze smakowitą flądrą. Tego mi było trzeba! Teraz już czas na fokarnię, która jest tuż obok...

Opublikowano: 27 listopad 2015
Odsłony: 688

"Projekt odtworzenia kolonii fok na polskim wybrzeżu (od 1992) Z założenia jest to placówka badawczo - hodowlana, dzięki której w przyszłości foki znów zasiedlą południową część Bałtyku, a jednocześnie ośrodek rehabilitacji chorych i osłabionych fok." (ze strony www Fokarium)

Dowiedziałam się, że te foki nie są w trakcie leczenia jak żółwie na Lampeduzie, to są foki hodowlane. Oczywiście, zdarzają się też foki w szpitalu, ale jest to trochę dalsze miejsce, i niedostępne do zwiedzania. (pogadałam z panią która tam pracuje i poświęciła mi chyba z pół godziny opowiadając przeciekawie o fokach).

Na Bałtyku jest fok za mało, i chodzi o to, żeby zwiększyć ich ilość, a więc w fokarni jest 6 fok (w tym dwa samce), które tu mieszkają na stałe. W tej chwili wszystkie samice są ciężarne, maluchy urodzą się w lutym, a w czerwcu zostaną wypuszczone do morza. (właśnie dziś przy nas badali je usg żeby potwierdzić ciążę). Maluchom przed wypuszczeniem przykleja się do sierści czujnik, dzięki któremu przez prawie rok można obserwować trasę ich wędrówki (później podczas zmiany sierści czujnik odpada).

Foki podobno są spokrewnione z psami!!! Reagują świetnie na imiona, z daleka płyną wołane. Odwracają się brzuchem do góry na komendę, pokazują zęby, pozwalają sobie wszystko obejrzeć, na komendę sturliwują się do wody. Wpatrują się błagalnie w człowieka, czekając na nagrodę. Śmieszne, bo każda ma "target", taki trójkąt, jak znak drogowy, każda innego koloru. Jak im się ustawi ten target przed oczami, to foka normalnie jest jak na smyczy, tkwi obok i nie odchodzi. Jak badali fokę leżącą na brzegu, to miała ten target koło głowy i leżała grzecznie (widać na zdjęciu).

Opublikowano: 27 listopad 2015
Odsłony: 690

Dzisiaj... najpierw była godzina basenu, sauny i jacuzzi, na szczęście byłam tam sama! Wspaniale się pływa na plecach, patrząc na sufit, na którym odbija się jak w lustrze basen i widać jak płynę ;)

Potem, oczywiście, po odpoczynku, chciałam pojechać do Jastarni, to 3 km od Juraty. Ale autobus jak się okazało, w soboty o tej porze nie jedzie. Więc poszłam piechotą. Nudno iść szosą, więc poszłam wybrzeżem, od strony Zatoki Puckiej. Wiało jak diabli, lodowatym powietrzem. Potem jak zobaczyłam zabudowania, skręciłam w stronę drogi, i to była Jastarnia. Większa o wiele od Juraty, centrum całkiem ciekawie wygląda, kolorowe domki, często takie stylowe, nazwy ulic i różne tablice po polsku i w kaszebe... Chciałam zwiedzić kaszubska chatę, ale oczywiście, czynna tylko w sezonie.

Myślałam, że wrócę pociągiem, przystanku autobusowego nie znalazłam, sprawdziłam, że miałam pociąg za 20 minut, więc postanowiłam jeszcze zajrzeć na plażę. Jak zajrzałam, to nią poszłam, tak było ciekawiej, a piasek był nie tak grząski jak w Helu. Ale i tak wiało mocno (choć nie tak jak po stronie zatoki), było lodowato, no i chodzenie po piachu bardzo męczy. No, ale w końcu doszłam do domu...


Opublikowano: 28 listopad 2015
Odsłony: 1442

Dziś ostatni pełny dzień, ale jutro jeszcze zdążę pobasenować, wyjeżdżam stąd o 12.30. Moja niedziela: śniadanie jak najwcześniej, żeby do 10 strawić ;) - i tu jest problem, bo mi po prostu śniadanie o tej porze nie smakuje... Jem bo muszem... No dobra, potem półtorej godziny odpoczynku (komputer, książka) i basen. Pływam sobie, nurkuję i skaczę, aż w końcu wychodzę z basenu i idę do jacuzzi. Tam bąbelkuję przez jakiś czas, i potem sauna. Rozgrzewam się łagodnie, dolewam wody na kamienie, zaczynam parować. Potem wychodzę z sauny i wchodzę znów do jacuzzi, które wydaje się chłodne w porównaniu z tym, co czułam przedtem. Jak się ochłodzę, wchodzę znów do sauny, potem znów do jacuzzi i to by było na dzisiaj. Byłam tam półtorej godziny...

Dziś pogoda dość obrzydliwa. Mży, jest szaro, nieprzyjemnie. Pewno wyjdę na chwilę na molo, ale z pewnością nie na długo. Miałam nadzieję dziś na zachód słońca na molo, ale przy takiej pogodzie słońce nie zajdzie, bo i tak go nie ma  ;) Na razie siedzę sobie przy otwartym oknie...

Szkoda, że dziś taka brzydka pogoda, ale z drugiej strony, mogła być taka cały czas, więc jest OK :)  No, i fajnie że wykorzystałam na poznanie okolic te ładne dni, dziś mogę się wybyczyć w pokoju...

Opublikowano: 29 listopad 2015
Odsłony: 525

Jestem prawie spakowana, ukradłam kanapkę ze śniadania, za 10 minut idę na basen, mam tam zamiar być godzinę, potem mam godzinę na prysznic, mycie głowy i szykowanie się, o 12.40 mam autobus do Gdyni. Dziś słońce świeci, ale nie skusiłam się na spacer przed basenem, bo wieje strasznie. W nocy wiało, czymś tam gdzieś tłukło i chyba też grzmiało. Gdyby nie basen, to bym z pewnością jeszcze poszła na molo, ale jednak wolę basen :) Bardzo mi się ten urlop przydał, choć wcale się nie martwię, że wracam do domu!

(Później): mój ratownik dziś spóźnił się na basen, więc weszłam tam 25 minut później, ale zaparłam się, że nie będę pływać krócej, dlatego potem na zebranie się miałam o tyle mniej czasu. Ale zdążyłam! Potem autobus do Gdyni, pendolino do Warszawy, z Maćkiem do domu ;) ... i tak skończył się mój pięciodniowy relaks na Helu. Warto było!!! A do fok chętnie bym wróciła!

Opublikowano: 30 listopad 2015
Odsłony: 585