Marzenie się spełnia... Siódmy dzień mojej wędrówki po Sycylii... Siedzę w samolocie z Trapani, niewyspana - bo choć samolot miałam o 8.30, to żeby dojechać na lotnisko musiałam złapać autobus o 6 rano, a w tym celu wyjść z domu o 5.15 - ... ale co tam, wypiłam cappucino na lotnisku i jestem szczęśliwa... Jak ja kocham ten  moment, kiedy przygoda się zaczyna...

Widzę z góry Trapani, wyspy Egady, Saliny. Samolocik jest nieduży, okna porysowane i brudne, ale słońce świeci, lot jest krótki, JEST!!! Widzę wyspę! Nadlatujemy od strony morza na wzniesienie i zaraz lądujemy... Wysiadam, nie pamiętam, że nie mam wody (bo nie wolno wziąć do samolotu), ani nic do jedzenia (bo wczoraj nie zdążyłam kupić po zwiedzaniu Mazary, Marsali, starej części Trapani i szukaniu drogi do domu... (patrz Sycylii dzień szósty).

Teraz najważniejsze, jak dostać się do miasteczka Pantelleria. Są pulmini (małe autobusiki), taksówki, szukam normalnego autobusu bo tamto nie wiadomo ile może kosztować. Nie ma autobusu, więc idę do pulmino, pytam o cenę, 3,50 Euro, no trudno. Wsiadam, ale za chwilę kierowca pokazuje mi żeby wyjść i idziemy do taksówki... Jedziemy w milczeniu, na koniec kierowca daje mi wizytowkę i mówi, że jakbym potrzebowała, mam zadzwonić. A na co mi taksówka, myślę, i niewiele brakuje, abym wyrzuciła wizytówkę do kosza, ale odruchowo chowam ją do plecaka...

Jestem w miasteczku Pantalleria, nie ma specjalnie się czym zachwycać. Próbuję dowiedzieć się o autobus, jest informacja turystyczna, jest przystanek autobusowy, dostałam rozkłady jazdy, ale nic z tego nie mogę pojąć... Na przystanku nie ma nikogo, pan w informacji nawet nie wie ile kosztuje bilet, mówi:

- Signora, bez samochodu to tu się nic nie zobaczy!
- Człowieku, to ty mnie nie znasz, myślę.
- Autobus na lotnisko?
- Nie kursuje od dawna.
- To jak tam się dostać?
- Taksówką...
- Hm...

Opublikowano: 23 sierpień 2015
Odsłony: 795
Idę więc przed siebie, chcę zobaczyć wyspę, dammusi, przyrodę, wulkany, lawę, jaskinie, wszystko! To miasteczko nie jest tym o czym marzyłam. Mijam nieciekawe budynki, jestem za miastem (zapomniałam o wodzie i jedzeniu, kupię gdzieś po drodze...) i jest!!! Jest czarny świat, wiatr lekko wieje, morze jest granatowe, skały czarne, jest pięknie, jest to o co chodzi!!!
Opublikowano: 23 sierpień 2015
Odsłony: 550

Idę szosą wzdłuż wybrzeża, niezwykle rzadko pojawia się jakiś pojedynczy samochód... Chcę zobaczyć dammusi, jardine, budowle z kamiennych bloków chroniące ludzi i rośliny przed panującym tu cały rok wiatrem. Czuję ten wiatr, niemądra byłam biorąc na tę wędrówkę rozcinaną spódnicę - a wieje tylko troszeczkę:)

Mieszkańcy Pantellerii od stuleci broniąc siebie i swoich upraw przed wiatrem, wypracowali specjalną architekturę. Domy - dammusi - są wymurowane z wielkich i grubych bloków skalnych, mury dochodzą do 2 metrów grubości, a nad domami wymodelowano białe cysterny na niezwykle tu cenną wodę pitną. Również rośliny wymagają ochrony przed wiatrem, stąd jardiny, mury okalające ogródek, grządkę winorośli czy pojedyncze drzewo.

Opublikowano: 23 sierpień 2015
Odsłony: 535

Idąc tak drogą i podziwiając wybrzeże widzę naraz drogowskaz: Lago Specchio di Venere! Natychmiast skręcam w tym kierunku - to jeden z cudów Pantellerii!

Zwierciadło Wenus, tak nazywa się  to jezioro, a to dlatego, że jego woda zawiera składniki dobroczynne dla zdrowia, a szczególnie dla cery. Nad jeziorem znajduje się sanatorium, a kąpiący nacierają się glinką z dna jeziora, co wygląda trochę śmiesznie. Jezioro jest cudem natury. Woda jest przy brzegu bardzo płytka, nieruchoma, krystalicznie czysta, odbija się w niej niebo. Tafla jeziora tworzy niezapomniany obraz...

Spragniona spróbowałam wody z jeziora - gdzie tam! To słona woda!

Nad jeziorem postanawiam, że teraz pójdę w górę, przejdę wyspę i dotrę do przeciwległego jej brzegu! A więc oglądam się na szmaragdowe jezioro i idę w zarośla...

Opublikowano: 23 sierpień 2015
Odsłony: 706

Kiedy już Lago Specchio di Venere zostało daleko w dole, moim głównym postanowieniem było: zobaczyć jak wygląda wnętrze wyspy, oraz przede wszystkim - dojść przez szerokość wyspy do przeciwległego brzegu, zobaczyć morze z drugiej strony! To mój bzik, mój los taki - przejść na koniec czegoś, dojść do drugiego brzegu, wejść najwyżej, obejść...

Po drodze raz patrzę za siebie i na wschodnie wybrzeże wyspy, raz podziwiam niezwykłe kolory zieleni pokrywające sąsiednie wzgórza - są to wzgórza utworzone przez lawę z wulkanów. Po drodze nie spotykam nikogo, mijam dammusi wyglądające jak porzucone, ale co jakiś czas widzę jakiś ślad niedawnej bytności kogoś, więc ktoś tu bywa, tylko ja nie mam szczęścia nikogo spotkać...

Czuję pragnienie i głód. Ale czemu nie spróbować owoców opuncji, które spotykam na każdym kroku? Wiem, że mają drobniuteńkie bardzo kłujące włoski, ale mam nóż, łyżkę, delikatnie dobieram się do owocu. Słodki miąższ krzepi a sok gasi pragnienie. Żeby nie uronić ani kropli spijam sok ze skórki - i niestety, dotykam jej wargami! BOLI!!! Nie jest łatwo wyjąć z warg kłujących włosków, których mnóstwo się wbiło... Ten moment będę pamiętać jeszcze wiele dni, kiedy to poranione wargi palą, krwawią, szczypią...

Moja rada, jeśli kiedyś zechcecie zaspokoić głód i pragnienie owocem opuncji, nigdy nie dotykajcie skórki, a już szczególnie wargami!

Sok opuncji nie na długo wystarczył, wciąż marzę o tym by czegoś się napić - aż tu nagle - STUDNIA!!! Piję długo, niestety, nie pomyślałam żeby wziąż kubek czy butelkę...

Opublikowano: 23 sierpień 2015
Odsłony: 577

Idę i idę... przy drodze widzę znajomą roślinę - to winorośl! Krzewy są niskie, wyglądają na nieco zeschnięte, ale jest ich mnóstwo, plantacja. Z Pantellerii sprowadza się doskonałe winogrona do produkcji wina, mają bardzo dużą zawartość cukru. Najpierw bardzo nieśmiało, a potem coraz śmielej próbuję zerwać kiść. Zrywam tylko te, które kładą się na murek przydrożny. Na murku moje, za murkiem wasze! Nie wiem ile tych winogron zjadłam, chyba z kilka kilo!

A potem? Co to błękitnieje w oddali? MORZE!!!

A więc udało się, jestem Kolumbem, przeszłam na drugi brzeg! Co prawda, morze widzę z daleka, ale widzę! Czuję prawdziwą dumę spełnionego wędrowca!

I co teraz? Z pewnością tutaj będzie jakiś sklep, jakiś bar, coś zjem, napiję się a potem jeszcze zobaczymy. Za wcześnie żeby iść na północ w kierunku lotniska. O dziwo, widzę ludzi, pytam - jak się nazywa to miejsce? Bukkaram. O, to wiem gdzie jestem.

Znajduję jakieś gęstsze zabudowania, kieruję się tam, wchodzę jakby w ulicę, po czym przepędza mnie stamtąd wrażenie, że jest to teren prywatny lub jakiś ośrodek. Może się mylę, ale  nie widać nikogo, żeby zapytać... Wychodzę znów na drogę...

Opublikowano: 23 sierpień 2015
Odsłony: 560

Kiedy wyszłam, nieposilona, nienapojona z Bukkaram, poszłam przed siebie, chcąc zejść w kierunku morza - może się wykąpać, albo znaleźć słynne jaskinie - ale do morza nijak nie dało się zejść, droga prowadzi wciąż górą. Idę w kierunku wieży na wysokim cyplu - pewnie tam jest jakieś miasteczko, a w miasteczku pewnie mają jedzenie... No to idziemy tam!

Idę drogą, w pewnym momencie mija mnie rowerzysta, jedyny niezmotoryzowany wędrowiec jakiego spotkałam na wyspie, pozdrawia mnie: Hi! No tak, cudzoziemiec... Dziwne, że tak tu pusto, w dammusi nie widać nikogo, na drogach prawie nikt nie przejeżdża, o co to chodzi?

W końcu docieram do miasteczka. Jest kościół, są domy, ale wszystko wydaje się być zamknięte. W końcu to pora sjesty, popołudnie, czas święty. Kto by czekał na spragnionego i głodnego wędrowca...

Z miasteczka wreszcie prowadzi droga w dół, w kierunku morza. Wreszcie może mi się uda zobaczyć z bliska morze z tej strony! Schodzę w pobliże portu, zastanawiam się gdzie teraz iść, chcę już kierować się w stronę północną, no bo choć mam jeszcze kilka godzin do odlotu samolotu, to jednak doszłam bardzo daleko od lotniska. Idę drogą i tu zdarza się coś, czego już się nie spodziewałam! 

Przejeżdża samochód... zwalnia... zatrzymuje się! Widzę, że w środku siedzi kilka osób, chyba rodzina. Pytają, czy nie podwieźć, są bardzo uprzejmi. Proszę o podwiezienie na północ, w jakieś miejsce skąd będzie bliżej do lotniska. Zastanawiają się gdzie mnie wysadzić żeby było to jakieś ciekawe miejsce. Postanawiają zawieźć mniedo Sasi.

Po drodze rozmawiamy, pytam czy oni tu mają dom. -Już nie, ale wcześniej tu mieszkaliśmy, teraz przyjechaliśmy odwiedzić dawne strony.  - A jak się tu mieszka, pytam. - SPOKOJNIE - pada odpowiedź... No tak, to jest jasne. Spokojnie...

Rozmawiając mijamy niesamowite miejsce, na samym brzegu morza sterczy ogromna ilość jakby czarnych maczet wbitych w grunt, nie mogę się im przyjrzeć ani zrobić zdjęcia, szkoda.

W końcu skręcamy, dojeżdżamy do celu...

Opublikowano: 23 sierpień 2015
Odsłony: 564

Wysiadamy wśród głazów i kamini, w pobliżu jakiejś dziwnej budowli. Pokazują mi i objaśniają, że jest to Sesi Reale, grupowy grobowiec kamienny z epoki brązu, zbudowany jakby ślimakowo - kamienne ściany grobowca układane są jedne na drugich dookoła, idąc ślimakowo do góry, tak, jakby tworzyły wiele pięter. Znajdują się w nich, na kilku piętrach, liczne groby (około 70), jakby jaskinie, gdzie chowani byli zmarli.

Zostaję znów sama, oczywiście, dziękuję pięknie moim przewodnikom, którzy ogromnie mi pomogli, i starali się jak mogli zawieźć mnie w jak najciekawsze miejsce. Zaglądam do labiryntu jaskiń... w końcu wracam do drogi...

Opublikowano: 23 sierpień 2015
Odsłony: 528

Dalej idę znów piechotą w stronę miasteczka Pantelleria i po drodze podziwiam niewykłe, rude odcienie zboczy nad drogą, to Cuddia Rossa. Przekrój skał wulkanicznych jest tu pełen różnych odcieni brunetnego, czerwonego, rudego...

I znów zatrzymuje się samochód, tym razem jest to kobieta, mówi, że jadąc na południe wyspy widziała mnie jak szłam i zastanawiała się, co ja tu robię, dlatego widząc mnie nadal na drodze postanowiła się zatrzymać. Podwozi mnie do miasteczka, gdzie wreszcie udaje mi się kupić wodę i maleńką ale za to twardą, przypaloną i drogą jak diabli pizzettę w panificio, jakieś owoce. 

Nie ma jak dojechać na lotnisko, nie ma autobusu, nie ma taksówki, po dłuższych poszukiwaniach i lekkim stresie (nie zdążę na samolot???) udaje mi się wezwać taksówkę przez telefon... Na szczęście nie wyrzuciłam wizytówki. Ale tym razem płacę już nie 3,50 euro, trzeba zapłacić 10 E...

Jak szkoda odlatywać...

Opublikowano: 23 sierpień 2015
Odsłony: 561

Odlatuję nie zrażona głodem, upałem, niewygodami, bólem nóg, po prostu niczym. Skóra mnie pali, poparzone przez opuncje wargi puchną, nogi ... o nogach lepiej nawet nie wspominać... A ja już marzę, co zrobić żeby tu przyjechać na dłużej.  Czuję, jakbym zjadła jeden, ale za to niezwykle smakowity owoc z rajskiego drzewa.. Chcę jeszcze!!!

Jest tu tyle jeszcze cudów do zobaczenia, tyle miejsc gdzie można dotrzeć, jak nie piechotą, to może na rowerze, może motorino, a przede wszystkim - łódką opłynąć wyspę... Przyjechać tu na kilka dni, spać w dammuso, spenetrować wybrzeża i wnętrze wyspy, znaleźć to wszystko na co nie udało mi się trafić.

Lecę nad morzem, a pode mną znów Egady, tym razem w blasku zachodzącego słońca... Zmęczona do granic wytrzymałości, spalona słońcem, skłuta kolcami opuncji, owiana na szczęście delikatnym dziś wiatrem, cała obolała i ... i do bólu szczęśliwa... 

Kto wie czy, i kiedy... Ci vediamo, Pantelleria...? *

(dalszy ciąg wędrówki po Sycylii w podróży Moja Sycylia , na razie na Kolumberze, w przyszłości przeniosę ją tutaj)

* Na Pantellerię wróciłam w maju 2015 roku, spędziłam tam 4 dni. Po doświadczeniu z kilkugodzinnej wycieczki na tę wyspę cieszyły mnie te 4 dni, pewna, że teraz poznam Pantellerię dość dobrze. Tymczasem ... gdzie tam! Znów liznęłam wisienkę na torcie, znów czuję ogromny niedosyt! O majowym pobycie na wyspie opowiem niedługo, a na jesień przyszłego roku planuję polecieć tam na tydzień, ciekawe, czy to w końcu wystarczy ;)

Opublikowano: 23 sierpień 2015
Odsłony: 593

Na Pantellerię można dopłynąć promem z Trapani, z Palermo, z Rzymu. Prom płynie kilka ładnych godzin. Można też dolecieć samolotem z Trapani, z Palermo. Bilet na samolot Meridiana kosztował 70 euro (tam i z powrotem), lot trwa 40 minut. (w 2015 można tam polecieć tylko samolotem Alitalia, cena w obie strony 500 zł, w każdym razie poza sezonem).

Z lotniska NIE kursują autobusy*! Trzeba skorzystać z taksówek lub pulmino, okazji. Jeszcze trudniej dostać się NA lotnisko - za taksówkę z lotniska zapłaciłam 3,5E (ale to chyba była cena pulmino), ale ta sama taksówka (na telefon) na lotnisko kosztowala 10E! Jeśli ktoś wykupuje miejsce w dammuso, z reguły ma w ofercie transfer z i na lotnisko. (*W 2015 roku okazuje się, że teraz autobusy jeżdżą na lotnisko!)

Na wyspie kursują autobusy, ale jest to zaledwie kilka kursów dziennie, i to na różnych trasach, więc żeby skorzystać, trzeba byłoby mieć dużo czasu i trzeba by dobrze się rozeznać w tych trasach. Nawet w informacji turystycznej nie wiedzieli, ile kosztuje bilet autobusowy i jak kursują autobusy, choć dali mi rozkład jazdy... (2015: autobusy jeżdżą regularnie i praktycznie można zwiedzić wyspę bez samochodu - oczywiście, dużo chodząc ;)

Obejść wyspę można, ale trzeba by mieć na to kilka dni. Najlepiej byłoby pojechać tam na 3-4 dni, i może wypożyczyć samochód (ok 40 euro dziennie) lub motorino (35 euro). Można i rower (nie wiem czy jest wypożyczalnia) ale jeśli się chce zajechać wszędzie, to trzeba być wytrenowanym w jeździe górskiej i terenowej. (2015: no tak, można wypożyczyć samochód, ale trzeba umieć poruszać się po bardzo wąskich, często krętych drogach, umieć po takich drogach jechać wstecz - w przypadku spotkania samochodu z przeciwka, itp. Ja bym się nie zdecydowała!)

Na wyspie jest kilka hoteli, oraz przede wszystkim dammusi. Najtańsze dammuso 2-osobowe kosztuje ok. 45 euro dziennie (z własną kuchnią). Nie istnieją B&B, schroniska, nie wiem o campingach. (2015: nocowałam w B&B 2 Gatti, w zasadzie to nie B&B, ale mini-mieszkanie, ale cena umiarkowana (standard też), a właściciele cudowni). Kontakt do 2 Gatti na portalu.

Będąc tam  trzeba się dobrze zorientować w miejscowych zwyczajach - gdzie coś kupić, gdzie zjeść, żeby nie głodować i nie umierać z pragnienia, jak to mnie się przytrafiło:) To nie jest tak, że nie ma tam sklepów, barów, ludzi. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie i ... come si fa... (2015 - potwierdzam ;)

Po więcej informacji na temat Pantellerii, oraz Sycylii zapraszam na serwis Jedziemy na Sycylię!

Opublikowano: 23 sierpień 2015
Odsłony: 1096