Nie bać się, nie bać się, będzie dobrze! Myśl o Castello! ...
Tak, żeby wejść do naszego pokoju, zwanego alkową (jest tam duże łoże na podwyższeniu, należące niegdyś do kogoś ważnego, oraz niżej trzy łóżka skromniejsze, prawdopodobnie służby - ja śpię na tym dużym, haha!) - a więc, żeby wejść ze schodów do naszego pokoju trzeba przejść najpierw przez ogromną jadalnię, nie potrafię określić ile to metrów, była ogromniasta, a następnie przez sypialnię, tak samo wielką. W sypialni stoją drewniane prycze zakonników - wiele, wiele pryczy w dwu rzędach.
Kiedy wracam, zazwyczaj późną nocą po kolejnym naszym wieczornym posiedzeniu w jakiejś winiarni, trattorii, lokandzie, gdzie trenuję pracowicie język przy szklaneczce (czasem dwu) dobrego wina, zawsze mam problem... Światło zapala się przy wejściu, po stronie schodów. Jak zapalę, nie mam jak zgasić i potem się czepiają. Jak nie zapalę, idę w kompletnej ciemności - wolę jednak tak, po co mają się czepiać... Idę wymacując ręką stół, długi, długaśny, potem z niemałym trudem trafiam na drzwi do sypialni zakonnej, szukam pierwszej pryczy, idę, wymacując prycze.
Wreszcie dochodzę do naszego pokoju. Niejeden raz wpadam na kogoś - to któraś z Japonek, zasnęła przy nauce... No tak, ja uczę się przy winie, one kują z podręcznika. Tylko że ja z każdym dniem potrafię więcej zrozumieć i powiedzieć, a Japończycy pięknie piszą, ale mówią... Panuje takie powiedzenie - nudzi ci się? To pogadaj z Japończykiem... Zdecydowanie wolę mój system nauki...
Przywołuję usilnie na myśl wspomnienia, ale rzeczywistość nie pozwala mi nawet na chwilę zapomnieć o sytuacji w jakiej się znalazłam...