3 września, Pentedattilo - opuszczone miasto pod skałą, inaczej...

Po południu pojechaliśmy na wycieczkę do Pentedattilo - wiedziałam, że to znaczy pięciopalczasta skała, ale nie wiedziałam co to za cudo: znów opuszczona - tym razem zupełnie - wioska - miasteczko, znów pod skałą, ale, choć skała niesamowita, zębata, wyszczerzona w niebo, to największe wrażenie zrobiło na mnie co innego. W odróżnieniu od Palizzi Supperiore (patrz wczoraj), tu wygląda na to, że ktoś, może dawni mieszkańcy mają na to miejsce jakoś pomysł... Mieszkańcy przenieśli się do nowych domów niedaleko, poniżej ponieważ mieszkanie w tym miejscu okazało się zbyt trudne, niebezpieczne z powodu osuwających się skał z tufu. Jednak przez miasteczko prowadzi nowo zrobiona droga, a w opuszczonych domach przy tej ulicy można nie tylko kupić wyroby rzemieślników, tutejsze wyroby spożywcze, likiery itp, ale też zorganizowane są tu mini - muzea etnograficzne, gra cicho muzyka... Tak jakby ktoś chciał stworzyć tutaj artystyczne miasteczko. I tylko kciuki trzymać, żeby to się udało, bo jest tu pięknie, niezwykle i bardzo byłoby szkoda, gdyby te domy zmieniły się w ruiny i uległy zapomnieniu...

Wieczorem zajechaliśmy jeszcze w miejscowości Bova, niedaleko Palizzi, do miejsca, gdzie na wzniesieniu stoi posąg Madonny, poniżej jest plaża, a z góry widok jest po prostu niesamowity, tak w stronę Sycylii (widać zarys Etny) jak i w stronę Palizzi. Kilka zdjęć stamtąd po zachodzie słońca dodałam do zdjęć powyżej. Jutro po południu pojedziemy tam wcześniej, bo na zachód słońca nie zdążyliśmy, ale pójdziemy tam na plażę i zobaczymy te widoki za dnia. I to będzie mój ostatni dzień jutro w Kalabrii...

You have no rights to post comments