Popołudniową wycieczkę popsuły nam chmurzyska, wyglądało na to, że tam gdzie chcieliśmy jechać pada, a w każdym razie nie było słońca. Więc pojechaliśmy w drugą stronę, a chmury nas goniły... Anna i Nino chcieli mi pogazać bardzo ciekawy kościół z bizantyjskich czasów, ukryty międyz wzgórzami. Zostawiliśmy samochód koło studni i zeszliśmy drogą w dół, wśród wyschniętych pól i opuszczonych domów. Kiedy dotarliśmy do kościoła, okazało się, że brama jest zamknięta, kościół ogrodzono bardzo dokładnie wysoką siatką. Bardzo szkoda, bo wyglądało to naprawdę ciekawie, ściany kościoła w ruinie, ale architektura bardzo ciekawa, podobno tutaj urządzano kilka lat temu koncerty... Nie wiadomo, czy to znaczy, że ktoś go będzie rekonstruował, czy po prostu tak zamknęli i koniec... Szkoda.
Wysoko, ale naprawdę bardzo wysoko na wzgórzu kolejna wioska, podobno mieszkają tam ludzie, ale nie wybraliśmy się tam, tylko pojechaliśmy na plażę do Brancoleone. Jednak wiał wiatr, była dość silna fala, słońce już zaszło, więc posiedzieliśmy sobie na piasku rozmawiając... Za moment ostatnia nasza wspólna kolacja...