Dzień 5 cd, Vulcanelli di Macalube

No i co ja mogę powiedzieć... Vulcanelli to coś nieprawdopodobnego! Mogłam tam zostać jeszcze wiele godzin, ale Pietro miał mi tyle innych rzeczy do pokazania... Nie wyobrażałam sobie, na jaką skalę to zjawisko, jakie to rozległe, choć same wulkaniki były malutkie, ale bulgały, plumkały, rozlewały się...

Najpierw było takie zastygłe błoto o niezwykłym rysunku, a na nim gdzieniegdzie takie maluchy bulgające. Potem Pietro wszedł jakby o stopień wyżej, a to był skutek dużej erupcji. Okazuje się, że prócz tych maluchów, które tam stale działają, raz są większe raz mniejsze, raz jest ich więcej raz mniej, co pewien czas występuje duża erupcja, którą słychać w Aragonie! Poniżej jest film z takiej dużej, całkiem wyjątkowej erupcji z 2008 roku, ale to co tu widzimy, Pietro mówi, że był tu w maju, i tego nie było!

Macalube to nie tylko vulcanelli - to rezerwat przyrody! Gdyby pogoda była typowa, nie miałabym szans tego zobaczyć, bo rezerwat żyje wiosną a latem wszystko wysycha... Dzięki temu, że w tym roku wiosna spóźniła się o co najmniej miesiąc, to cudne miejsce żyje, pachnie, gra i śpiewa...

on 29 czerwiec 2013
Odsłony: 553

You have no rights to post comments