Dzień 6 – Stadnina koni i co będzie z promem?

Pietro nie byłby sobą, gdyby jadąc do portu nie zawiózł mnie gdzieś po drodze. Ponieważ rozmawialiśmy o różnych możliwościach działań dla turystyki, na przykład o agroturystyce – jako że są to tereny rolne – zajechaliśmy do San Benedetto (chyba tak się ta miejscowość nazywa) niedaleko Aragony. Mieści się tu stadnina koni, licząca kilkanaście różnej rasy koni (w tym jeden koń … do baletu…?!?), są też tutejsze kozy z zakręconymi rogami, jest paw, jest kilka psów, a ludzie mają masę pomysłów. Robią wycieczki po okolicy, w tym do Macalube (mają z tym nieco problemów, władze nie bardzo im zezwalają, ale trzeba przyznać, że te okolice idealnie nadają się do konnych wycieczek).

W końcu ruszamy do portu. A tu dowiaduję się, że … nic nie wiadomo. Jest niedziela, nie tylko autobusy nie kursują, ale też biuro Siremar jest zamknięte i nie wiadomo, o której będzie otwarte, z pewnością po południu. No i nie wiadomo, czy prom odpłynie, decyzja ma być wieczorem. To co widać na morzu raczej nie napawa optymistycznie… Zaczynam opracowywać plan B… Choć Pietro jest gotów wieczorem po mnie przyjechać w razie czego, a Angela zapowiedziała, że nie będzie tykać mojego pokoju, żebym w razie czego mogła do niego wrócić, myślę, że to nie ma sensu. W razie czego poszukam czegoś tu, w Porto Empedocle, a jutro wybiorę się na jakąś nieprzewidzianą w planie wycieczkę. Tylko że raczej pomysł z zachodem słońca nad Schodami Tureckimi nie wypali, po prostu, na wszelki wypadek muszę być tutaj wcześniej, dużo wcześniej.

Pietro zostawia mnie na dworcu autobusowym, żegnamy się, dziękuję mu serdecznie za niezwykle ciepłe przyjęcie i te wszystkie fantastyczne rzeczy jakie mi pokazał. Sprawdzam o której mam autobus do Realmonte – w niedzielę tylko o 15, ale całkiem mi ta pora odpowiada. Mam trzy godziny na Stare Miasto w Agrigento.

on 04 lipiec 2013
Odsłony: 577

You have no rights to post comments