Dzień 6cd, Porto Empedocle, passeggiata

Miasto jest całkiem sympatyczne, zadbane. Bardzo dużo otwartych lokali, ludzie zaczynają się przechadzać po ulicy. Panie z torebkami pod rękę z panami, widziałam takie pary chodzące tą samą ulicą tam i z powrotem. Po jakimś czasie kupuję pizzę i siadam na placyku, gdzie widzę coraz więcej ludzi. Typowa passeggiata. Jest na co popatrzeć. Panie z torebkami jak wyżej, również w bardzo starszym wieku. Młodsze panie ubrane jak na wesele (nasze, bo oni na wesele ubierają się jak na bal). Dzieciaki wystrojone. Chłopaki z obowiązkowym czubem na żel, strzelające oczami na boki pt: „patrzcie, jaki jestem ładny”. Dziewczyny na obcasach, w szortach albo bardzo strojnych sukienkach. Bardzo dużo błyszczących strojów, ozdób.

Widzę, że z boku ustawia się muzyka. Nie za głośno gra głównie z nagrań. Na placu szczebiocą dziewczyny, pokrzykują chłopaki, wystrojone dziewczynki ganiają się, dzieciaki ścigają się na hulajnogach. Na ławeczkach, na murkach przysiadają starsi i młodsi, przyglądają się, zagadują do siebie… Siedzę i patrzę długo… Posiedziałabym jeszcze, ale zwyczajnie mi zimno… W dzień jest ciepło, prawie upalnie, ale wieczorem robi się chłodno!

Odbieram z baru moją walizkę i idę do promu. Mam wykupione miejsce w przedziale, coś w rodzaju kuszetki, zupełnie sobie tego nie wyobrażam. Steward prowadzi mnie do przedziału, wydaje pościel (to znaczy oczywiście prześcieradła), rozkłada jedną kuszetkę, mówi, że przyjdzie tu jeszcze druga osoba. Mam nadzieję, że nie przyjdzie…

Pod tym prześcieradłem bym zamarzła, ale mam ze sobą mój prześcieradłowy śpiwór, więc to wszystko razem chyba pozwoli mi przespać się ciepło. Oby, bo zaczyna mnie boleć gardło…

No i teraz leżę sobie na mojej leżance, za 50 minut odpływamy, usiłuję wzrokiem zmusić tę drugą leżankę, żeby pozostała pusta na całą podróż. O siódmej według rozkładu mamy być na Linozie, oczywiście, wysiądę niewyspana i zmęczona a do wieczora będzie daleko ale już się cieszę, że następną noc wyśpię się w normalnym łóżku. Będę miała tam kuchnię, tylko że … co mi z tego, skoro jedyne czego mi w kuchni potrzeba prócz lodówki, to możliwość zrobienia kawy jak tylko się obudzę, ale kawy nie mam, bo po prostu w niedzielę nie ma tu gdzie kupić nic do jedzenia…
Nic to! Mam wrażenie, że zasnę zanim prom ruszy…

on 04 lipiec 2013
Odsłony: 464

You have no rights to post comments