Dzień 5 cd, Inne cuda Aragony

Potem pojechaliśmy zobaczyć tysiącletnie drzewo oliwne - trzeba było się przedzierać przez pole, na którym wśród różnych innych rzeczy poniewierały się odłamki starożytnych naczyń, a obok drzewa widać było ponoć rzymskie wykopaliska. O to wszystko nikt nie dba, nikt się tym nie zajmuje, tylko Pietro zbiera takie cuda i usiłuje je rozpowszechnić.

Potem pojechaliśmy zobaczyć ruiny starego młyna, zagubione wśród pól, nie wiadomo skąd brano wodę do poruszenia młyna, ale wyraźnie widać jego konstrukcję - też Pietra odkrycie. Weszliśmy na górę, było wysoko, grzecznie za nim szłam, ale się bardzo bałam...

Potem zawiózł mnie do dawnych kopalń miedzi, które należały do rodziny Pirandello (który pochodził z Agrigento). Ktoś kiedyś wziął wielkie pieniądze za urządzenie tu atrakcji turystycznej, po czym nikt więcej się tym nie zajmował, sprawę zostawiono i to wszystko zarastają rośliny...

A potem, kiedy już zmarzłam i zgłodniałam, marząc o kupnie owoców chciałam go zapytać, czy znajdziemy jakiś sklep warzywny, zatrzymał się przy sadzie, weszliśmy tam przez dziurę w płocie (powiedział, że nie wziął kluczy) i najpierw jedliśmy niesamowicie słodkie wiśnie, potem zjadłam 15 kilo gruszek, były tam jeszcze drzewa cytrynowe (nie jadłam, ale dostałam cytrynę w prezencie), granat, inne gruszki i figi (ale niedojrzałe) i masę innych, których nie pamiętam.

Potem przed domem Pietro znalazł na ścieżce świetlika, zanieśliśmy go jego żonie, a potem wypuściliśmy na wolność. Potem wszystko to co widzieliśmy w naturze, plus jeszcze dużo, dużo więcej musiałam obejrzeć na jego komputerze...

Aha, problem z brakiem autobusu się rozwiązał. Pietro powiedział: non ti preoccupare, ti accompagno io! (nie martw się, ja cię zawiozę!). A więc się nie martwię :)

on 29 czerwiec 2013
Odsłony: 654

You have no rights to post comments