14.06 - Kolacja u Giovanny

Schodzę do Giovanny – ja mieszkam kilka schodków nad nią, do niej wchodzi się najpierw na wielki taras, gdzie stoi stół, jest też kuchnia, no i masa kotów... Giovanna też zajmuje się kotami, leczy je, karmi, sterylizuje.

11 Kolacja u GiovannySiadamy do stołu. Giovanna podaje na pierwsze danie doskonałe spaghetti, muszę podpytać, jak je przyrządziła, bo ogromnie mi smakują. Potem jemy kotlety i jarzynę sporządzoną z fasolki szparagowej i ziemniaków, a na deser morelowe ciasto, które przyniosła szwajcarska koleżanka Giovanny, Margit.
Tak, tutejsze morele! Nie tylko objadam się nimi bez przerwy, kupuję ich masę, to jeszcze gdy podczas wędrówki zobaczyłam maleńkie morelki jak nasze mirabelki na ścieżce – zjadłam ich masę! Margit mówi, że to ciasto właśnie z tych morelek. Jest doskonałe!

Margit, starsza pani mieszka na stałe w Szwajcarii, ale kupiła dom na Alicudi, niedaleko – powyżej – Giovanny. Wdrapuje się tam z wysiłkiem kilka razy dziennie. Przyjeżdża tutaj około pięć razy w roku... Rozmawiamy o różnych sprawach – polskich i tutejszych, rodzinnych i zawodowych. Pokazuję im film, nakręcony podczas spaceru z Woolikiem do Puszczy, zachwycają się kampinoską przyrodą. Opowiadają mi o życiu na wyspie...

W końcu żegnamy się, Margit idzie do swojego domu, pomagając sobie wielką laską, i świecąc latarką. Giovanna podprowadza mnie do drzwi mojego domu z latarką, bo ja mojej nie wzięłam.

Jutro mam zamiar jednak wybrać się na Montagnole – Giovanna mnie zachęciła do tej wyprawy, mówiąc, że naprawdę warto. Ważne tylko, żeby wyjść raniutko. Dlatego mam zamiar wstać w miarę wcześnie i szybko się zebrać, żeby wyjść przed upałem...

Czyli, jutro znów schodki, a do Montagnoli jest, bagatela – 1625 schodków! Można odjąć 200, bo mam zamiar wejść tam nie schodząc do portu, no ale to i tak masa... Dam radę? Giovanna mówi że tak, więc idę!

on 14 czerwiec 2012
Odsłony: 449

You have no rights to post comments