Przyleciałam pół godziny przed czasem, ale zanim znalazłam się w hali przylotów minęło trochę czasu. Wychodząc zobaczyłam uśmiechnięte buzie moich przyjaciół. Już jadąc do Seriate, gdzie wynajęli mieszkanko w małej willi wymienialiśmy wiadomości - co nowego, jak się macie, come va... Przyleciałam wieczorem, najchętniej jak w domu, nie jadłabym już nic, ale z nimi tak się nie da, choć bardzo się starają mi dogodzić, starają się pamiętać jakie mam zwyczaje, co zazwyczaj jadam, itp. No ale co zrobić, oni jadają sporo na kolację, a ja na śniadanie, czyli wszystko na odwrót...
Wracając do kwestii wiosny, no cóż, w tym roku to jest bardziej przedwiośnie. Zapowiadają deszcz, temperaturę poniżej lub niewiele ponad 10 stopni... Byle nie lało... Jutro zwiedzamy Bergamo (byłyśmy tu z Alką w 2011 roku, po drodze na i z Lampeduzy. Wówczas miała przyjechać Anna i pokazać nam swoje miasto ale się nie udało, bo trafiła jej się znienawidzona migrena. Jutro będzie drugie podejście :)