Z Seriate, gdzie nocujemy wybraliśmy się autobusem do Bergamo, tak wygodniej, bo problem z parkowaniem na Starym Mieście. W 2011 roku z Alką kręciłyśmy się po mieście i zupełnie przypadkiem trafiłyśmy na kolejkę linową do Bergamo Alta, gdzie mieści się stare miasto. Teraz autobus wwiózł nas na samą górę. Trafił nam się słoneczny choć chłodny dzień. Jak miło chodzić po własnych śladach... Znów prócz budowli przyciągają mnie kolorowe wystawy ze słodyczami czy innym jedzeniem, piękne jak obrazy w galerii :)
Trochę mnie ssie w dołku, bo im wystarcza na śniadanie kawa i parę herbatników, a ja po moim cappuccino po pewnym czasie muszę coś konkretnego zjeść. Tymczasem nie zorientowałam się i wyszłam z domu tak naprawdę bez śniadania... Dałam jednak radę i nie padłam do ich pory obiadu, koło 13, kiedy zatrzymaliśmy się w bardzo sympatycznej restauracji w Bergamo Bassa. Byłam zbyt głodna, żeby pstryknąć to co jadłam ...
Po obiedzie Nino wrócił do domu a po nas z Anną przyjechał jej kolega z dzieciństwa, który pokazał nam jeszcze trochę Bergamo, obwiózł też dookoła, na wzgórza, a potem jeszcze ciekawe było, jak zawiózł nas do dzielnicy, gdzie wciąż stoi dom, wybudowany przez ojca Anny... Opowiadali o dzieciństwie, wspominali dawne czasy i znajome miejsca i to było jak podróż w czasie...