Dzień 9, spacer po Neapolu

Tak jak planowałam, pojechałam kolejką do Neapolu, wysiadłam na dworcu centralnym żeby sprawdzić, jak jutro przesiąść się do pociągu do Pozzuoli, gdzie mam się spotkać z Paolą. Wszystko już wiem, również to, że nie znoszę placu Garibaldi i tej okolicy. Żeby zobaczyć Neapol trzeba koniecznie stąd uciekać. Nie będę opowiadać jak szłam i co widziałam, lepiej opowiedzą o tym zdjęcia. Zjadłam najpierw małe calzone, potem doskonałe lody (pesca e melone), i chyba tego było za mało, bo wracając zaczęłam umierać. Ale jak widać, żyję, muszę tylko pamiętać, żeby nie tylko patrzeć, ale też jeść i pić :)

Co mogę powiedzieć, przede wszystkim to, że (jak na razie) nie widzę tu nic z tego, czym niektórzy straszą. Nie tylko nikt mnie nie okradł, nie napadł i tak dalej (tfu tfu, tak na wszelki wypadek), ale też (jak na razie) nie przerażają mnie jadące skutery, a samochody, wyobraźcie sobie - bardzo często zatrzymują się, żeby przepuścić pieszych! No, może nie tak często jak u nas, ale i tak jestem w szoku! Brudno, tak, no trudno, na to byłam przygotowana, ale nie bardziej niż myślałam. Oczywiście, po spokoju na wyspie trzeba się przyzwyczaić do hałasu wielkiego, szalonego miasta, ale ten hałas wynagradza mi na każdym kroku podsłuchiwany dialekt, z którego oczywiście nic nie rozumiem, ale jest tak melodyjny że pieści ucho :)

Kiedy już nie umarłam z głodu w kolejce, pokrzepiona dwiema butelkami wody, wymarzyłam sobie na kolację pizzę. Ale nie byle jaką: wczoraj zauważyłam, że dosłownie dwa kroki od mojego domu, na sąsiedniej uliczce jest malutka pizzeria. A więc jak tylko doszłam do domu i zostawiłam prowiant na najbliższe dni, zeszłam jeszcze do tej pizzerii i zamówiłam na wynos pizzę - z długiego spisu wybrałam, tytułem solidarności - siciliana :) Pizza się piekła, a ja zapytałam, czy mogę zrobić parę zdjęć. Wszyscy się strasznie ucieszyli, zrobiło się bardzo sympatycznie, a jakaś starsza pani, pewnie stała klientka zaczęła mnie pytać, czy podoba mi się pan (nie pamiętam imienia, pewnie pizzaiolo, który wkładał pizzę do pieca). Oczywiście, potwierdziłam :). W domu udało mi się zjeść jakieś 2/3, reszta będzie na jutro, choć nie przepadam za pizzą z poprzedniego dnia, to nic nie poradzę, i tak ledwo żyłam po zjedzeniu części!

on 25 wrzesień 2019
Odsłony: 337

You have no rights to post comments