Dzień 14 - najpierw Wezuwiusz

Miałam plan, żeby rano wejść na Wezuwiusza, potem wrócić do domu, przebrać się, zostawić rzeczy i wrócić do Pompei na zwiedzanie. Jednak plan zweryfikowało życia: choć z domu wyszłam koło dziewiątej, na Wezuwiusza zaczęłam się wspinać dopiero o 12, aż wstyd się przyznać... Wszędzie trzeba poczekać, wszędzie jest jakieś spóźnienie, do tego autobus dowozi na ostatni parking, ale żeby zarejestrować Artecard trzeba zejść 200 m niżej, do kasy biletowej. Normalnie, nigdy mi nie przyszło do głowy że w poludnie będę ruszać w górę... Na szczęście to nie jest bardzo daleko, idzie się cały czas w górę, ale nie stromo, podejście jest o wiele krótsze niż na przykład na Vulcano.

Bluzę założyłam i zaraz zdjęłam, bo było jeśli nie gorąco, to po prostu ciepło. Ludzie marudzili, że tylko mocne buty do trekingu, najlepiej takie do wyrzucenia bo się zniszczą. No to targałam specjalnie na tę okazję może nie do wyrzucenia, ale porządne, wytrzymałe (i ciężkie), i założyłam na nie getry (nie leginsy, tylko getry, takie długie skarpety z uciętą stopą), żeby się do butów nie sypało. Myślałam, że będzie tak jak na Stromboli. Tymczasem spokojnie można iść w zwyczajnych adidasach, a nawet i porządnych trampkach (widziałam panie w japonkach, to już przesada...)

Trochę się nie udały widoki z góry bo choć na świecie było piękne słonko, to na szczycie udawało straszne chmurzyska i przez większość czasu nic w dole nie było widać. Ale krater tak, robi naprawdę wrażenie! Były nawet fumarole, takie delikatne, ale były :)

Przeszłam trasę wierzchołkiem, tyle ile się dało, tak mniej więcej pół krateru, dalej była ścieżka ale zamknięta. Czyli, zdobyłam kolejny wulkan!

Wracając z góry do parkingu zmartwiałam, bo się okazało, że za dwie minuty, o 14, odjeżdża autobus, a następny ma być dopiero o 16.40! Rany boskie, szczęście, że nie przyszłam trochę później. Oczywiście, autobus był trochę spóźniony, ale niewiele. Co bym tu robiła prawie 3 godziny??? Na szczęście wsiadłam i za chwilę jechaliśmy z powrotem do Pompei. No, ale co do moich planów, to szybko zrozumiałam, że o zwiedzaniu Pompei dzisiaj nie ma mowy (zgodnie z moim planem, że wracam do domu się przebrać i zjeść i wracam...) i zaczęłam kombinować, co tu robić z tak pięknie rozpoczętym dniem...

on 29 wrzesień 2019
Odsłony: 339

You have no rights to post comments