No tak, o planach na ten dzień pisałam wczoraj: Catacombe di San Gaudioso, cmentarz delle Fontanelle, Quartieri Spagnoli i Podziemny Neapol... A co z tego się udało, co nie, i dlaczego? Powolutku... Wyliczyłam sobie czas bardzo dokładnie, jak zwykle dodając z górki, wyszłam z domu na czas i tu nie mogę nie wspomnieć o przygodzie, która mogła się bardzo niefajnie skończyć: Wyszłam z domu, potem idę taką wąską uliczką kawałeczek w dół, usuwając się pod ścianę samochodom, które co chwilę zjeżdżają z tej uliczki (jednokierunkowej). Jedzie samochód, uskakuję w bok i słyszę, że coś stuknęło. Obracam się, a to ... rany boskie, mój aparat, bez ktorego nie wyobrażam sobie podróży! Na szczęście w grubym etui, ale skąd on się wziął na ziemi? Podnoszę go, i wtedy coś jeszcze wypada, tym razem kosmetyczka. Samochód stoi i czeka aż pozbieram moje zguby, a ja stwierdzam, że wyszłam z domu z niezapiętym plecakiem! Zrobiło mi się zimno... A co by było gdyby...? Gdybym nie usłyszała, może ten samochód by przejechał po aparacie, albo bym zgubiła go i chyba bym się zapłakała na śmierć... Nie mówię o opcji kradzieży, no bo przecież to tylko i wyłącznie moja wina... Człowiek się uczy na takich błędach, na szczęście, wszystko się dobrze skończyło...
No dobra, więc wychodzę z domu, jadę tym razem dokładnie tak jak trzeba, do stacji Museo, stamtąd idę piechotą przez dzielnicę Sanita, która coraz bardziej mnie pociąga. I jest kościół San Gaudioso, gdzie znajdują się te katakumby. Mam trochę wątpliwości, czy to nie będzie to samo co wczoraj, ale nic, chcę je zobaczyć i już. No i tutaj tak niespodzianka: jest 15 po 12, a zwiedzanie jest o równych godzinach, i to o 13-tej ostatnie... Mam 45 minut, na dojście i spokojne obejrzenie cmentarza Fontanelle trochę mało. Miły przewodnik pyta, czy się decyduję (mam bilet łączony z wczoraj). Mówię, że tak, pochodzę trochę po okolicy. I dzięki temu mam okazję przyjrzeć się lepiej tej dzielnicy.
Sanita miała długo bardzo złą sławę, ponowała tu ogromna przestępczość, bieda... Słyszałam, że wiele wieków temu była to dzielnica bardzo dostatnia, ponieważ tędy biegła droga z portu w górę do królewskiego pałacu. Dlatego ludzie żyli tu bogato i byli zdrowi (stąd nazwa - Sanita to zdrowie). Później wybudowano wysoki most i droga na zamek pobiegła wysoko nad dzielnicą, która została tu na dole, coraz biedniejsza, wraz z biedą przyszła tu też przestępczość. Jeszcze jakieś 10 lat temu nie było tu dnia, żeby nie znaleziono w dzielnicy zwłok... Od pewnego czasu działają tu mądrzy ludzie, którzy starają się dać cel życia szczególnie - ale nie tylko - młodzieży z tej dzielnicy. W ten sposób walczą w sposób pokojowy o zmianę warunków życia dzielnicy. Chodzę po bardzo charakterystycznych uliczkach, staram się nie fotografować tego, co mogłoby im się nie spodobać, więcej patrzę niż utrwalam. Kiedy widzę bardzo ładny mural, przedstawiający stary samochód a obok kapliczkę, ustawiam się do zdjęcia, dwaj panowie przechodzą i widzę, że im się podoba, że mnie się to podoba :)
Wracam do kościoła i niedługo zaczyna się zwiedzanie. Choć tam katakumby i tu katakumby, to jednak jest to całkiem co innego. Te katakumby najpierw były grobowcem świętego Gaudioso, który przybył do Neapolu z Tunezji w V wieku naszej ery, dużo później zaczęto w nich chować ludzi zamożnych oraz ludzi kościoła. Wypracowano w nich bardzo szczególny sposób pochówku: najpierw zwłoki trzeba było wysuszyć, czyli pozbawić wszystkich płynnych elementów. Sadzano więc zwłoki w specjalnym pomieszczeniu nad dołkiem i czekano miesiącami, aż szkielet zostanie pozbawiony miękkich części. Trudno sobie wyobrazić w jakich warunkach to się działo, przecież pracowali tam ludzie... Później szkielet zamurowywano pionowo w ścianie a czaszkę wmurowywano tak, że była widoczna powyżej. Ściana poniżej czaszki dekorowana była freskiem, przedstawiającym bardzo szczególny wizerunek zmarłego, Freski te są autorstwa florenckiego malarza Giovanni Balducci z XVI wieku. Wiele z tych fresków można zobaczyć na moich zdjęciach.
Nasz przewodnik opowiada historię świętego Gaudioso i katakumb, ale też historię dzielnicy i kościoła, opowiada o dzielnicy Sanitá i o tym, jak zmienia się ta dzielnica. Mówi nam, że on sam jest przykładem młodych ludzi, którym udało się zejść z niebezpiecznej drogi i zająć się pożytecznymi i ciekawymi sprawami dzięki organizacji Cooperativa La Paranza, (ang: link) utworzonej przez proboszcza parafii ojca Laffredo w 2006 roku. Organizacja ta zajmuje się między innymi, wspólnie z profesjonalistami, renowacją, utrzymaniem i zarządzaniem katakumbami, a młodzi ludzie, tacy jak nasz przewodnik znajdują tu ciekawą pracę w charakterze przewodników. Jest coś niezwykłego w zapale i optymizmie tych młodych ludzi, na pożegnanie życzymy im sukcesu i gratulujemy tak wspaniałej sprawy, jaką się zajmują... A ja, kilka godzin później kupuję książeczkę, która opowiada historie ragazzi di Rione Sanita (dzieci, młodzieży z dzielnicy), ich trudne i niebezpieczne życie, często w strachu, bo wciąż nie jest tutaj tak zupełnie bezpiecznie, ich wybory, a także tych, którzy chcą im pomóc...