Czy to jest realne ...?

Jak widać, to wszystko jest tak na oko... Zwykle na 2 miesiące przed wyjazdem miałam bilety, dokładny plan podróży i rezerwacje. Teraz jestem uzależniona od tego, kiedy Legambiente poda informacje na temat terminu obozów. Kontaktowałam się z nimi ostatnio, i w zasadzie mogę być pewna, że zostanę przyjęta, choć będę musiała przejść rozmowę kwalifikującą przez telefon. Uprzedzono mnie, że nie jest lekko:

Obóz wolontariacki nie wymaga specjalnych kwalifikacji ani przygotowania, nie ma też limitu wieku w górę (trzeba po prostu być dorosłym, z tym nie mam problemu...). Trzeba być jednak przygotowanym na spartańskie warunki - śpi się w warunkach schroniskowych, w śpiworach, na zmianę wolontariusze sprzątają i przygotowują posiłki. Trzeba brać udział w dziennych i również nocnych dyżurach. Trzeba być przygotowanym na wiele godzin przebywania w palącym słońcu. Trzeba umieć rozmawiać z ludźmi, mieć siłę perswazji. Trzeba oczywiście sprawdzić się w kontaktach z grupą.

Nie boję się trudnych warunków, to dla mnie nie problem. Problemem z pewnością będzie brak snu - oni pewnie będą się bawić do rana, ja będę chciała spać, ale nie będę mogla (ani chciała) wymagać ciszy... Boję się nocnych dyżurów - ale mówię sobie, że pewnie będzie taki jeden dyżur, góra dwa, to może jakoś przeżyję. Boję się też oczywiście, czy zostanę zaakceptowana, zrozumiana. Ale mam zamiar sobie poradzić. Zakładam, że nie będzie łatwo, zakładam też, że będzie warto.

Marzę o tym, żeby zobaczyć żółwie. Marzę o tym, żeby choć w maleńki sposób dołożyć coś od siebie dla tej wyspy, tego miejsca. Mam nadzieję przeżyć coś niezwykłego, coś co nie jest tylko wycieczką... Mam nadzieję, że się uda...

on 20 kwiecień 2013
Odsłony: 549

You have no rights to post comments