Jak by to było, gdyby "Jedziemy na Sycylię" i "Jedziemy do Palermo" nie skumały się i nie polubiły! Po wieczorze przy palermitańskiej sałatce (ziemniaki, fasolka szparagowa, pomidorki, cebula i nie wiem co jeszcze) oraz butelce białego wina, która najpierw została otwarta, a potem opróżniona do dna nastał poranek. Słoneczny, ciepły poranek. Gdzie idziemy? Oczywiście, do Sferracavallo.
Trafił swój na swego, dwie lubiące chodzić i gadać kobiety... Było tak samo ładnie jak ciekawie. Nie brakowało nam tematów do rozmowy... Na obiad Siciliano Kasi przygotował smakowite lazanie ze szpinakiem. A potem dwuosobowym, zrywnym sportowym samochodem (w jakim nigdy jeszcze nie siedziałam) zostałam odwieziona na przystanek autobusu.
A teraz znów jestem w Trapani, znów w tym samym mieszkanku przy via Funai. Na jutro jestem umówiona z kolejną Polką, działającą na Sycylii, Dominiką. Mam jeden jedyny problem - mój sycylijski numer nie chce za nic wysyłać smsów. Jakiś problem z ustawieniami w telefonie. Pan z TIMu pół godziny próbował i nic nie wypróbował... Pozostaje mi jedynie dzwonienie, czego nie lubię...