A Casa di LucaDziś o 13 mam autobus do Custonaci, tam zamieszkam do czwartku w mieszkaniu A Casa di Luca. Luca obiecuje mi pokazać okolice, szykuje się na różne wycieczki a ja też mam zamiar schodzić nogi poznając pobliskie miejsca. Z Custonaci jest blisko do Monte Cofano, marzy mi się, żeby na nią wejść, ale mam trochę obaw, czy dam radę. Z pewnością ją obejdę, to długa wycieczka, ale przynajmniej nie trzeba się wspinać. Mam nadzieję, a raczej pewność, że choć Custonaci to mała mieścinka, nie będę się nudzić.

Kiedy wrócę z Custonaci do Trapani nie wiem gdzie będę spać, tak bardzo bym chciała w Casa del Tramonto... Ale to zależy, czy będzie wolna, jeśli nie, to zamieszkam tam, gdzie Gianni mi wskaże. Później już do 4 maja będę w Trapani, mam zamiar robić sobie wycieczki: chciałabym pojechać do Valderice, maleńkiej wioski niedaleko Trapani, często tamtędy przejeżdżałam i zawsze mi się marzy, żeby tam pochodzić. Chciałabym pojechać do Castellammare del Golfo i do Scopello, kto wie, może nawet zrobię tak, że się zatrzymam tam jedną noc, bo z dojazdami nie jest łatwo, ale zobaczę.

Pojadę też do Calatafimi, to miasteczko niedaleko Segesty, ja w Segeście już byłam, ale kiedy przejeżdżaliśmy przez Calatafimi bardzo mi się spodobało i zamarzyłam, żeby tam pochodzić po ulicach i poprzyglądać się życiu mieszkańców. Jeszcze jedna wycieczka jaką planuję to Levanzo, na które chciałabym poświęcić cały dzień. To ostatnia z Egad, którą już widziałam, ale tylko pół dnia (usiłowałam ją obejść dookoła co mi się nie udało). Teraz chciałabym pójść w drugą stronę, a gdyby mi się udało dotrzeć do groty Genovese z rysunkami naskalnymi, to moje szczęście byłoby całkowite.

Mam nadzieję zrealizować te moje plany. Ale na razie dziś kolejne pakowanie i Custonaci, oraz poznanie kolejnego Sycylijczyka, Gianluca Altese.

Opublikowano: 20 kwiecień 2015
Odsłony: 418

Mieszkanko jest po prostu boskie! Śliczne, urocze, nie znajduję słów! Wchodzi się jakby od podwórka, przy cichutkiej uliczce, jest tu maleńki jakby ogródek gdzie można siedzieć przy stoliku pod drzewem figowym. Ogródek - podwóreczko wyłożony jest sztuczną trawą, no, to bym może zmieniła, ale poza tym wszystko mi się tu podoba. Za murem ogródka w oddali widać skraweczek morza. Cisza, spokój.

Kuchnia doskonale wyposażona, a na stole czeka na mnie karafka z winem domowej roboty i pane cunzato (bo o tej porze z pewnością nie jadłaś obiadu, powiedziała mama Luki). Wszystko piękne, nowiutkie. Trzeba starannie segregować śmieci, przechodzę szkolenie... Łazieneczka cała w fioletach, no i sypialnia - ogromne łóżko z metalowymi zdobieniami i to cudne okieneczko wychodzące na drzewo figowe... Internet śmiga, czyli do szczęścia nic nie brakuje... Tu by się chciało spędzić wakacje z pewnością!

(rano) W tej chwili mam problem z uruchomieniem gazu (choć odkręciłam gaz, ale nie mam jak go zapalić), i brak suszarki do włosów, ale niedługo zgłoszę to Luce, na kawę muszę poczekać, ale wiem, że wszystko będzie. Luca zaoferował wszelką pomoc, jest ogromnie chętny, żeby mi coś pokazać, ale czeka na sygnał...

Opublikowano: 20 kwiecień 2015
Odsłony: 419

Jak na razie poznałam chyba część Custonaci. Dziś dotarło do mnie, że to co widziałam wczoraj chyba nie jest całością, bo przecież byłam w Custonaci wcześniej, i tu nie odnalazłam tych miejsc. Trzeba będzie pochodzić dokładniej. Dziś mam w planie wycieczkę dookoła Monte Cofano, a więc muszę się zbierać.

Kiedy wychodzę z domu i moją uliczką dochodzę (dwa domy) do skrzyżowania, po prawej na górze widzę Sanktuarium, po lewej w dole widać Monte Cofano a bliżej pomnik Madonny na takim wzgórku. Aby pójść skrótem w stronę Monte Cofano trzeba dojść do tego pomnika i tam ścieżką zejść w dół, dość stromo, wzdłuż kopalń marmuru, minąć grotę Scurati i iść dalej aż do morza, do Cornino (później trzeba będzie jakoś tu wrócić...).

Jak na razie nie podoba mi się, że podobno nie można tak naprawdę obejść Monte Cofano, tylko jak się dojdzie do wieży w zatoce Makari, trzeba wrócić tą samą drogą. Można by oczywiście dojść do Castelluzzo i szosą zrobić wielkie koło do Custonaci, tak jak jedzie autobus, ale to bez sensu. Będę jeszcze pytać, czy nie ma jakiejś ścieżki w stronę góry, nie dochodzącej oczywiście na szczyt, którą by można zatoczyć prawdziwe kółko dookoła samej Monte Cofano. Wejście na szczyt sobie daruję, mówią, że nie powinno się iść samodzielnie, bo można łatwo zgubić szlak. A więc zbieram się...

Opublikowano: 21 kwiecień 2015
Odsłony: 418

Zwycięstwo!!! Nie, nie weszłam na szczyt, nie miałam takiego zamiaru. Chciałam ją obejść dookoła, a mówili mi, że się nie da, że jak sie z Cornino pójdzie wybrzeżem i w końcu dojdzie do Tonnary w Macari, to trzeba albo wrócić tą samą drogą, albo ... wsiąść w autobus z Castelluzzo do Custonaci...

Autobus mi nie pasuje, tą samą drogą nieciekawie, poza tym co to za obchodzenie góry dookoła jak się obejdzie tylko pół góry! Pytałam Lukę, pytałam potem panią w Scurati, wszyscy mówili, że się nie da, choć, może się da, ale oni nie wiedzą jak. Między Monte Cofano a górą bliżej Custonaci jest taka przełęcz, wydawało mi się, że tam można przejść, widziałam nawet ścieżkę w górę, ale bałam się nią pójść, bo nie wiedziałam co wyżej znajdę. Ale w Cornino stoi tablica informacyjna a na niej jak byk narysowany szlak całkiem dookoła! W Makari trzeba przejść kawałek w stronę Castelluzzo i potem skręcić w górę. Jest to trasa na Baglio di Cofano.

No więc poszłam z Cornino dookoła. Co ja będę opowiadać, pięknie jest! :)

Ale najpierw spod figury w Custonaci zeszłam dość stromo w dół, do Scurati, stąd drogą do Cornino, po drodze wypatrzyłam przełęcz, przez którą postanowiłam wrócić. Ale to potem ;)

W Cornino zaczyna się trasa przez rezerwat. Trasa jest bardzo łatwa, doskonale oznakowana, tablice informacyjne po drodze. Ścieżka, mało wzniesień, cudne widoki. Spotkałam kilku turystów, sami Niemcy. Jaka frajda w pewnej chwili zobaczyć "drugą stronę" - w oddali San Vito Lo Capo, zatokę Makari, gdzie byłam dwa lata temu, Castelluzzo. No i wieża Tonnara del Cofano.

W zatoce faktycznie jest tabliczka kierująca na Baglio di Cofano. I na tym koniec, później idzie się ścieżką cały czas w górę, ścieżka jest wyraźna, ale już żadnych więcej tabliczek. Na górze nie wiem, czy to było jakieś Baglio (folwark), były tam ruiny jakichś zabudowań. Tam już szłam dalej na oko, bo co prawda była droga, ale nie było napisane, że to moja droga. I za chwilę znów zobaczyłam (po tych cudownych widokach na Makari i San Vito) - widok na drugą strone, czyli na Erice i Cornino. Po prawej stronie czubek Monte Cofano, gładka ściana, nie zauważyłam nigdzie ścieżki prowadzącej w jej kierunku czy jakiegoś szlaku dla tych, co chcieliby zdobyć szczyt. Myślę, że bez przewodnika, zorganizowanej grupy nie warto ryzykować.

Po zejściu do Scurati, czyli formalnym obejściu Monte Cofano musiałam jeszcze wspiąć się ponownie w kierunku figury na skale pod Custonaci. Wróciłam do domu zziajana, zmęczona ale bardzo szczęśliwa. Luca przyniósł mi w nagrodę granitę :)

Opublikowano: 21 kwiecień 2015
Odsłony: 480

P1140483Dziś dzień odpoczynku, leniuchowanie  Leżę sobie wygodnie na moim szerokim, pięknym łóżku, przed oczami mam na wprost piękne okienko z drzewem figowym w ogródku, sprawdzam pocztę, odpisuję na zapytania z portalu, lenię się! Na dziś zaplanowałam spokojny spacer w poszukiwaniu reszty Custonaci, bo jak przeprowadziłam w głowie remanent, to mi czegoś zabrakło: niby obeszłam mieścinkę dookoła, a nie znalazłam baru Odysea, w którym przecież piłam cappucino z Dominiką. Luca powiedział, że trzeba zejść szosą od kościoła w dół w stronę Cornino i tam jest druga część Custonaci. Więc dziś sobie tam zejdę i pewnie dojdę do morza w Cornino.

Tu jest tak cicho i spokojnie... Czasem tylko słychać jakieś odgłosy od sąsiadów, poza tym cisza. Latem, kiedy czas spędza się na plaży, musi być cudownie wrócić tutaj i jeść posiłek przed domem (Maciek powiedziałby - za domem, bo oczywiście, przed, to od ulicy :)

Wczoraj Luca przyszedł, przyniósł suszarkę i żelazko, przepraszając bardzo, że zapomniał o tym wcześniej, przyniósł mi też granitę z baru, którą natychmiast włożyłam do zamrażarki (żeby zjeść po obiedzie, który chciałam zaraz sobie przygotować, ale nie mogłam, bo jak by Luca zobaczył, że jem obiad o 17, to by mógł dostać zawału, więc czekałam aż pójdzie...). Przyniósł też słodką bułkę, żeby granitę zjeść z brioche, jak to oni mają w zwyczaju (częściej też jedzą lody w takiej bułce - nigdy nie mogłam się do tego przekonać, Kasia mówiła - spróbuj, zobaczysz jakie to dobre, więc po zjedzeniu granity ugryzłam bułkę i to był błąd, bo ta bułka zabiła smak granity... Ble, to nie dla mnie!).

Luca przyniósł mi na tacy cytryny i oliwę własnej produkcji. Wiem, że oni oferują różne wyroby wytwarzane rodzinnie, później na stronę dam ich ofertę. Kto przyjedzie i tu zamieszka, może kupić u Luki wino, oliwę i różne inne produkty domowej roboty. Oczywiście, kto nie zamieszka, też może :)

Opublikowano: 22 kwiecień 2015
Odsłony: 478

Wczoraj po południu zeszłam w dół, w stronę morza, szukając dolnej części Custonaci. Trzeba było iść szosą, niestety, innej drogi nie było. Po drodze odwiedziłam cmentarz i tak sobie szłam i szłam (cały czas w dół, co oznacza, że trzeba będzie wrócić w górę, hm... nie wiedziałam co wolę, wrócić szosą w górę, czy przez Scurati i to wejście pod Madonnę... Później się zastanowię (myślałam...).

W końcu dotarłam do skrzyżowania, skręciłam w lewo i znalazłam uliczkę, przy której znalazłam bar Odissea, czyli ten, w którym piłam cappuccino z Dominiką i Alberto jakiś czas temu. A więc jakaś część Custonaci się odnalazła. No, ale skoro jestem tu, to trzeba dojść do morza, bo jestem tak blisko... I znów, próbuję na skróty, a potem dostaję się na czyjeś podwórko, i muszę wracać. W końcu dochodzę do Baia di Cornino, tam gdzie byłam z Dominiką i Bartoliną, tam gdzie widziałam domek rybaka do wynajęcia...Robi się późno, słońce się chowa za chmurami, trzeba wracać...

No dobra, idę w górę, widząc straszliwie daleko i straszliwie na górze moje Custonaci... I w tym momencie dzwoni Dominika, mówi, że jest z Alberto i chcieliby ze mną porozmawiać w sprawie współpracy z moim portalem. Chcieliby jutro, ale ja jutro wyjeżdżam, więc ... przyjadą tutaj! Przyjadą, pogadamy i potem odwiozą mnie do domu! Ale mi się trafiło!!!

Wracam więc na dół, siadam sobie w pobliżu plaży, robię nic... Przyglądam się falom, psom bawiącym się na plaży na przekór tabliczce, że psom kąpiel wzbroniona (ale i tak nikt się nie kąpie, więc psy mogą!), rybakom, którzy wypływają łodzią w morze... W końcu przyjeżdża Dominika i Alberto, gadamy, jest sympatycznie, a potem podwożą mnie na górę... Jest super! Jestem w moim domku, wygodnie, spokojnie i bez wysiłku!

Dziś rano pakuję się, a potem idę w górę szukać górnego Custonaci, gdzie podobno jest B&B Cofano Mare Bartoliny. Znajduję jakieś uliczki, jakieś domy, ale nic specjalnego, wiem, że Cofano Mare wychodzi na górę, bo jest stamtąd wspaniały widok, więc skręcam w stronę, gdzie to byłoby możliwe. Znajduję się nagle za miasteczkiem, na szosie, i bardzo szybko ... ta szosa dochodzi do MOJEGO Custonaci. Widać, nie jest mi pisane znalezienie tego B&B...

Później przychodzą Luca i jego mama, gadamy sobie, żegnamy się. Potem ... sprzątam, biorę moje rzeczy i idę na przystanek. Punktualnie podjeżdża autobus AST, wsiadam i jadę. Autobus jedzie w górę, potem ... pojawia się jakieś spore miasteczko, dużo sklepów, ruch, coś dużo większego niż moje Custonaci. Co to może być? Chyba Purgatorio - czyli czyściec! Ale kiedy wyjeżdżamy z miasta widzę tabliczkę: koniec Custonaci! Mówią mi, że to jakby części Custonaci, które się ciągną na bardzo długą odległość. I zrozum tu Custonaci...

Opublikowano: 23 kwiecień 2015
Odsłony: 446