W drodze powrotnej...

Angelo powitał mnie bardzo sympatycznie i zaprowadził do mojego pokoju na trzecim piętrze. Bardzo tu ładnie! Okropnie chce mi się spać, ale szkoda czasu. Muszę zrobić ostatnie maleńkie zakupy (z góry zapowiadam, rodzino kochana, prezenty megasymboliczne!!!), i już wstępnie jestem umówiona z Giannim na wieczorne spotkanie.

Jutro mam samolot o 15 do Krakowa, tam spotkam się z Anią, przenocuję u niej i rano pojadę Polskim Busem do Warszawy (za 11 zł...). I będzie po wakacjach...

Opublikowano: 15 lipiec 2013
Odsłony: 522

Cały dzień odwiedzałam znajome kąty, potem Angelo zaprowadził mnie do biura Trapani Eventi, gdzie z wielką przyjemnością spotkałam się z Kapitanem Ignazio Billera, właścicielem Bella Trapani, wielkim działaczem w dziedzinie turystyki, przeuroczym człowiekiem. Powitał mnie jak honorowego gościa, przedstawił swoim znajomym, powiedział, że w Trapani bardzo dużo osób zna mnie z imienia i tego co robię. Rozmawialiśmy długo i ciekawie…

Ignazio zaprosił mnie na Festiwal Latawców, który tym razem odbędzie się w listopadzie, wybrał jednak trudny termin: 1-3 listopada…

Wieczorem spotkałam się z Giannim i Lilian, tymi, którzy podczas mojego pobytu w Castelluzzo pokazali mi zatokę Macari a później zawieźli do Segesty. Była też z nami Ula, Polka, która praktykuje u Gianniego. Spędziliśmy bardzo miły wieczór, były lody (fantastyczne) a później, późnym wieczorem wino…

To był bardzo sympatyczny dzień, dzień wspomnień ale też planów na przyszłość…

Opublikowano: 15 lipiec 2013
Odsłony: 508

Rano najpierw śniadanie u Angelo, później pakowanie – jak tu upchnąć całą nadwyżkę bagażu do mojego malutkiego plecaka?

Potem spacer, doszłam do murów Tramontana, żeby zobaczyć naocznie to o co wszyscy mnie pytają: czy w Trapani jest plaża i jaka. Żałuję, że nie miałam na sobie kostiumu, bo plaża jest, całkiem ładna i czysta (podobno bardzo niedawno ją posprzątano po zimie…), i można się kąpać po prostu w centrum miasta. Od Bella Trapani i portu jakieś 10 minut piechotą! Uwieczniłam to na zdjęciach, kto mnie będzie pytał o plażę w Trapani, będzie mógł sam stwierdzić, czy o to mu chodziło (inna sprawa, że plaże ciągną się daleko, daleko, aż do Erice…

Potem już pożegnanie z Angelo, który widząc moje wysiłki w celu upakowania bagażu tym razem pożyczył mi plecak…. Co ja bym zrobiła gdyby nie ten sympatyczny, zawsze uśmiechnięty Angelo! Najpierw aparat, teraz plecak…

Za kilka minut wychodzę z gościnnego Bella Trapani, wsiadam w autobus AST na lotnisko i lecę do Krakowa.

Opublikowano: 17 lipiec 2013
Odsłony: 477

Z całej podróży chyba najbardziej nie lubię latania. Nie, nie dlatego, żebym się bała, z tym nie mam problemu, sam lot najczęściej spędzam z nosem w oknie, ale nie podoba mi się to całe czekanie, to wszystko trwa tyle czasu i jest takie nudne. Tu na lotnisku Trapani Birgi nie pierwszy raz się wkurzam: ważenie bagażu podręcznego, ustawianie ludzi ze zważonym bagażem za taśmą, ponad godzinne stanie w oczekiwaniu na ogarnięcie tego bałaganu. Czy nie moglibyśmy sobie po prostu siedzieć na ławkach? Potem stanie na schodach i czekanie aż nas wypuszczą do samolotu, w samolocie energiczny steward zagania ludzi na miejsca, straszy, że nie wystartujemy póki wszyscy nie siądą na miejscach, potem, że nie wystartujemy jak wszyscy nie będą cicho… Mamy pół godziny opóźnienia, ciekawe, dlaczego.

W końcu wreszcie startujemy i widzę w dole mój ulubiony widok, który parę lat temu udało mi się uwiecznić i potem uczynić z niego wizytówkę portalu Jedziemy na Sycylię: Trapani i morze… Ciekawe, kiedy tu znów wrócę…

01 Trapani z samolotu

Opublikowano: 17 lipiec 2013
Odsłony: 508

Wczoraj na lotnisku w Krakowie przywitała mnie Ania, uśmiechnięta jak na swoim avatarku (cogito)... Naczekała się, bo mieliśmy spóźnienie. Przez całą drogę gadałyśmy o naszym sycylijskim zauroczeniu...

Wieczorem fantastyczna caponata, wino, opowieści o podróżach. Czas minął jakoś obok. Dziś obudziłam się, jak zwykle wcześnie, dodałam ostatnie zdjęcia na facebook... Za chwilę zbieram się w ostatni etap mojej podróży - Polskim Busem za 11 złotych do Warszawy. Po południu przywitam rodzinę, Woolika, moje pomidory, cukinie, mój las.

Ta podróż dobiega końca, choć wiem, że teraz czeka mnie wiele tygodni pracy nad zdjęciami, żeby utworzyć galerię, muszę dodać do portalu miejsca, które odwiedziłam, a o których tu jeszcze nie ma - Macari, Macalube, Ustica...

Głowa zaczyna pracować w kierunku planów za rok...

Aniu, dziękuję za fantastyczne przyjęcie!

Opublikowano: 17 lipiec 2013
Odsłony: 518

Jadę teraz z Katowic do Warszawy Polskim Busem. Tu jest wifi, choć działa marnie, co chwilę przerywa. Wklejenie tego postu zajęło mi sporo czasu, ale się udało...

Chciałabym ogromnie podziękować Ani za fantastyczne przyjęcie, opiekę, wszelką pomoc i marchewkowy soczek przed odjazdem! Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy, a już najbardziej – na Sycylii…

Jakie to dziwne, że nikt nie mówi po włosku!

Opublikowano: 17 lipiec 2013
Odsłony: 452

I już jestem w domu. Już, czy dopiero... Dom stoi, sosny się zielenią, pomidory wyrosły na wysokość sosen, cukinie wielkie jak dęby. Pies czeka na jutrzejszy spacer... Życie się toczy, choć już nie jestem na Sycylii...

Opublikowano: 17 lipiec 2013
Odsłony: 489

Tydzień temu wróciłam do domu... Pora zastanowić się nad podsumowaniem mojej podróży.


Niewątpliwie, była to podróż udana, zrealizowałam niemal w zupełności moje założenia, plany i marzenia, zobaczyłam prawie wszystko to co chciałam, a również i to, o czym nawet nie marzyłam (np. Segestę). Najważniejsze, że udało mi się coś zrobić dla Sycylii - mój udział w wolontariacie był taką właśnie próbą, chyba udaną (ja to tak widzę). Moje prywatne zwycięstwo to również Chrzest Morski na Ustice, zobaczymy, czy udadzą mi się moje plany co do przyszłorocznego kursu nurkowego, ale nawet gdyby nie, to to co tam przeżyłam pozostanie zawsze jednym z najpiękniejszych wspomnień mojego życia.

Była to jak dotąd, najdłuższa moja podróż na Sycylię, i pewnie pozostanie najdłuższą również w przyszłości. Pozwoliłam sobie na te trzy tygodnie ze względu na fakt, że 10 dni na Lampeduzie spędziłam za 150 euro i przez owe 10 dni nie wydałam wiele - jadłam, spałam, dojeżdżałam na plażę w ramach wolontariatu. Kilka razy kupiłam bilet na autobus (0,60 E), raz cappucino, raz granitę, raz lody, ze dwa razy foccaccię - to wszystko są wydatki po 1 - 2 euro. Najwięcej podczas pobytu na Lampeduzie zapłaciłam za połączenia z internetem, pewnie w sumie tak z 15 - 20 euro. Czy byłoby taniej, gdybym miała tamtejszą kartę telefoniczną? Nie mam pojęcia. Wszędzie indziej miałam darmowe połączenia wifi.

Na długość tej podróży wpłynął też fakt, że jako "honorowy gość" paru B&B w okolicach Trapani miałam możliwość spędzenia tam kilku nocy za darmo (w tym śniadania). Fakt tego uznania mnie bardzo cieszy, gdyż - prócz osobistej satysfakcji z pracy nad tym tutaj portalem - jest to szczególnie miły wyraz sensu tego co robię. W pozostałych dwóch B&B (Palermo i Aragona) miałam również zniżkę. Wiadomo, że koszt noclegów wpływa bardzo wyraźnie na koszt podróży, dlatego dzięki tym zniżkom mogłam sobie pozwolić na dłuższy pobyt no i ciekawsze dodatki.

Podczas całej tej podróży tylko jeden raz jadłam w lokalu - w trattorii w Castelluzzo. Był to fantastyczny, smakowity posiłek w sympatycznym otoczeniu. Podczas pobytu na Lampeduzie jadłam to co dawali, lub to co razem z nimi przygotowałam, wychodząc z założenia, że choć mało, to jednak za pobyt zapłaciłam, i nie zaplanowałam na ten okres dodatkowych wydatków. Więc jadłam co było; pomidory, owoce (jak były),- wodę brałam z lodówki, piłam rano kawę z mlekiem zamiast ulubionego cappucino, a jak nie było nic innego, dopychałam się chlebem (na śniadanie z dżemem).

Podczas podróży nie jadłam w innych lokalach nie przez jakąś zbytnią oszczędność, ale jakoś tak wyszło, przyzwyczaiłam się do moich ulubionych: pomidorów z mozzarellą, owoców, foccacci. Kupowałam foccaccię żeby mieć coś do przegryzienia po drodze, a potem już nie chciało mi się jeść... No, i prócz Lampeduzy, codziennie cappucino w barze... Kilka razy lody, granita - i to już chyba wszystko.

Najwięcej kosztowała mnie przyjemność związana z Ustiką: prom w obie strony razem 45 euro, plus 50 euro Chrzest Morski. Na Ustice też jadłam foccaccię, pomidorki i morele, piłam cappucino i jadłam granitę. (to wszystko, wbrew moim obawom, nie kosztowało tam więcej niż gdzie indziej).

Wydatki, które mogą interesować tych, co jadą moim śladem:

  • autobus AST z lotniska Birgi do portu w Trapani - 4,70 E
  • cappucino -1,30 - 2 E
  • woda: 0,5l od 0,60 do 1,50 E, 2 l od 1,30 do 3 E
  • foccaccia - 0,60 -1,20 E za kawałek (tzw bianca, bez nadzienia)
  • pizza na wynos (nie taka na kawałki) - ok 4-7 E
  • autobus AST Castelluzzo - San Vito Lo Capo -1,80 (w 1 str, w 2 będzie taniej)
  • autobus AST Castelluzzo - Trapani 2,80E
  • autobus Lumia Trapani - Agrigento 11,80E
  • autobus Lattuca Agrigento - Aragona - 2,50 E (3,90 w obie strony)
  • bilet wstępu do Valle dei Templi - 11 E, mapka 1 euro, Giardino 4 E.
  • Prom Porto Empedocle - Linosa (miejsce do spania) 49,10
  • Wodolot Ustica Lines Linosa - Lampedusa 21,30
  • Autobus Lumia Agrigento - Realmonte 2,50 (w 1 str)
  • Autobus miejski Agrigento 1,10 E
  • Autobus Presia e Comande z lotniska Palermo do centrum 6,10 E (1 str)
  • Bilet autobusowy miejski Palermo, ważny 90 minut - 1,30 E
  • 20 biletów jw - 23,50
  • Bilet dzienny Palermo - 3,90 E (ważny od początku do końca rozkładu w dany dzień) 
  • Wodolot Ustica Lines Palermo - Ustica 23,90 tam, 21,55 z powrotem (opłata klimatyczna)
  • Autobus SEGESTA Palermo - Trapani - 9 E (w 1 stronę)
Rady i spostrzeżenia, warte zapamiętania na przyszłość:
  • - trzeba koniecznie sprawić sobie idealną walizkę - torbę - plecak na bagaż podręczny! Coś, co daje możliwość wpakowania tam do 10 kg bagażu. Mały trekkingowy plecaczek jest wygodny do spacerów, ale na bagaż podręczny się nie nadaje bo po prostu jest za mały. Szkoda tracić czas i nerwy na przepakowywanie i uniemożliwiać sobie zrobienie takich zakupów, jakie byśmy chcieli.
  • - koniec z dźwiganiem suszarki do włosów, we wszystkich B&B suszarka jest na wyposażeniu pokoju lub łazienki, a jak nie ma, to można się bez niej obejść (po kąpieli w morzu przecież też suszę włosy na słońcu, bez suszarki
  • - o żelazko można zawsze poprosić w B&B
  • - nie zapomnieć wziąć ze sobą w apteczce aspiryny i tabletek do ssania na gardło! Leki tam kosztują dużo drożej niż u nas! Termometr też nic nie waży, a może się przydać!
  • - warto mieć niezbędnik (nóż, łyżkę, widelec) i nosić to na wycieczki, nigdy nie wiadomo, kiedy się może przydać (podobnie kubeczek)
  • - koniecznie wziąć odpowiednią ilość kremu z filtrem (mnie się sprawdził filtr 30 + drugi 50 na zagrożone miejsca)
  • - najlepsza ilość wody na wycieczki to litrowa butelka, ale trudno taką dostać. Dlatego jeśli się na taką trafi, warto sobie ją zostawić i do niej przelewać wodę z dużej butelki. W B&B najczęściej jest woda w lodówce w dużych butelkach.
  • - trekkingowe sandały - the best! Dwie takie pary, jedne bardziej miejskie, drugie bardziej terenowe i żadne adidasy nie są potrzebne! A po domu dla odpoczynku dla nóg najlepsze crocksy, nawet takie pseudo, za 10 zł :)
(jak coś sobie jeszcze przypomnę, później dopiszę)

Opublikowano: 24 lipiec 2013
Odsłony: 844