Dzień 10 cd, Catania

W Catanii zatrzymałam sie tylko jedna noc. Chodziło mi głownie o wycieczkę na Etnę. Wschodnią część wyspy zasadniczo odłożyłam na potem, myśląc, że tam łatwiej dotrzeć, nawet przy okazji wycieczki do Calabrii, więc z pewnością tam jeszcze pojadę.

Katania to drugie co do wielkości miasto Sycylii położone na wschodnim jej wybrzeżu, zaledwie 35 km od kraterów Etny, zawsze była związana z wulkanem i jego aktywnością. Miasto założyli w 729 r.p.n.e Grecy. Przez całą swoją historię było wielokrotnie niszczone przez lawę Etny, i przede wszystkim przez wciąż występujące, mniejsze i większe trzęsienia ziemi (to z 1693 r niemal starło Katanię z powierzchni ziemi). W XVIII roku zostało odbudowane w taki sposób, aby złagodzić skutki przyszłych trzęsień ziemi, stąd szerokie, proste ulice, rozległe, nieregularne place, wtedy też miasto nabrało swego barokowego charakteru.  Miasto prowadzi specjalną politykę w celu konserwacji wciąż uszkadzanych przez trzęsienia ziemi budynków - właściciele domów otrzymują dotacje na prace remontowe.

Główna ulica Katanii to via Etnea, która biegnie od starego portu przez plac Duomo, gdzie krzyżuje się z drugą główną ulicą miasta, Via Vittorio Emanuele, i dalej zmierza aż na przedmieścia, skąd dochodzi do stóp Etny.

Po porannym zwiedzaniu Enny mogłam Catanii poświęcić pól dnia. początkowo szukałam noclegu pod Etną, ale potem stwierdziłam, że lepiej znaleźć coś w samym centrum żeby spojrzeć na to miasto. I udało mi się znaleźć w całkiem przyzwoitej cenie B&B Teatro Bellini, w samiuteńkim środku starego miasta. Patrząc na mapę w domu myślałam, że jest to bardzo blisko dworca. I było, tylko nie dane mi było się tym cieszyć...

Mapka została w domu bo wyjeżdżając miałam inne problemy na głowie. No, to trzeba pytać. Na dworcu autobusowym zapytałam o Teatro Bellini. Pokazano mi drogę i poszłam. Szlam i szlam i miasto nie stawało się ani trochę bardziej stare. W końcu znów zapytałam. Kazano mi skręcić w lewo i iść przed siebie. I znów szłam, i szłam i szłam. Zapytałam, spojrzano na mnie z przerażeniem - pieszo? To bardzo daleko! I kazano iść znów w lewo, aż do końca... Czyli, jakby tak dobrze pomyśleć, poruszałam się po trzech bokach prostokąta, szłam najpierw od morza, potem w bok, a potem znów do morza, tylko trochę dalej... Po porannym zwiedzaniu Enny, po zdobywaniu wysp, po zwiedzaniu Marsali i Mazary, po szukaniu Salin ta pokręcona trasa w Catanii z plecakiem na grzbiecie to nie było to o czym marzyłam! Miałam po Catanii chodzić jak dama, w spódnicy, sandałkach, powolutku, spokojniutko, taki był plan. A ja miałam jej już dość!

W końcu doszłam do jakiegoś placu, zrobił sie bardziej stary, miasto zaczęło być starym miastem, a na końcu placu był budynek wyglądający na teatr, i na nim było napisane... Bellini! Weszłam w uliczkę obok teatru i doszłam do uliczki za teatrem - i to była ta uliczka, i ten dom! NARESZCIE!

Dostałam mój pokój z trzema łózkami, klimatyzacją i telewizorem, których nie umiałam uruchomić, i przede wszystkim z łazienką! Prysznic, plastry na nogi, świeże ciuchy (spódnica, a jak!) - i z nowymi siłami idę zwiedzać stare miasto Catanii... Ale wcześniej jeszcze znalazłam w saloniku plany miasta, i na planie, o zgrozo, zobaczyłam, jak blisko było tutaj z dworca, a jaką ogromną drogę zrobiłam kierowana przez ludzi, którzy być może nie mieli pojęcia gdzie jest teatro Bellini, ale nie chcieli mi tego powiedzieć...

Nic na to nie poradzę, że moje pierwsze spotkanie z Catanią było takie właśnie, że miałam dość tego kręcenia się w kółko, że byłam wkurzona. A potem zobaczyłam na murze napis: "Odio Palermo" - czyli "Nienawidzę Palermo". Dlaczego? Myślę sobie - dlaczego ktoś miałby nienawidzić Palermo? I to tez jakoś tak na mnie wpłynęło ze chciałam bronic Palermo... (między tymi miastami istnieje antagonizm silniejszy niż między Krakowem i Warszawą, ale "odio" to przesada...)

Dlatego nie wiem czy naprawdę jest tak, ze Catania jest mniej urokliwa, bardziej brudna, bardziej głośna, bardziej biedna, że zrobiła na mnie mniejsze wrażenie. Może to tylko to wrażenie, może te kilka godzin to było za mało... Nie to, żeby mi się nie podobała, nie, absolutnie nie o to chodzi. Ale nie przekonała mnie do siebie tak w pełni Catania... Choć wieczór skończył się super, w trattorii, były Penne alla Norma i czerwone wino, uprzejmy kelner, stoliki na ulicy, cieple wieczorne powietrze, ruch na ulicach, jak to u nich wieczorem... Jutro Etna. ..

on 01 październik 2007
Odsłony: 485

You have no rights to post comments