Dzień 4, buszujemy po zatoczkach

Dziś obeszłyśmy duży skrawek wyspy. Wybrałyśmy się autobusem do zatoki Cala Creta, a dokładnie poszłyśmy na następna – Mare Morto. Nie jest to bynajmniej plaża piaszczysta – skały i rafy postrzępione lub gładkie tak, że się po nich jeździ. Następnym razem zabiorę na Lampeduzę plastikowe sandały, bez tego trudno wejść do wody – jest tu raczej płytko, można się uderzyć a nawet skaleczyć lub też poślizgnąć i zwichnąć nogę w wodzie. A do tego dziś są niezłe fale – nie wiadomo czy jutro da się pojechać na Linozę, rano dopiero się dowiemy.

A więc początkowo myślałam, że nie zdecyduję się pływać, ale w końcu się udało. A jak się udało, to dopłynęłam tam, gdzie widziałam, że pod skałą jest jakby tunel i tam wygląda dalsze morze. Udało się, dopłynęłam, weszłam na głazy a fale z hukiem rozbijały się… Było pięknie!

Potem poszłyśmy wzdłuż wybrzeża podziwiając kolejne zatoki. Ponieważ morze było wzburzone a słońce się schowało, nie kąpałyśmy się więcej, za to zobaczyłyśmy mnóstwo. Udało nam się przejść od Mare Morto, Cala Creta, Cala Pisana na południe.

on 04 październik 2011
Odsłony: 493

You have no rights to post comments