Dzień 5, Linosa - Łodzią dookoła wyspy

Linosa… absolutna rewelacja!!! Wróciłyśmy oczarowane, zakochane, zauroczone, zaskoczone… Spodziewałam się czarnej wulkanicznej wyspy, podobnej do Pantellerii. Z Pantellerii ma czerń wulkanicznych głazów, zwały lawy i roślinność, z Lewanzo różne gatunki zieleni, z Marettimo groty, ale te są inne, wulkaniczne, czarne. Właściwie, z Lampeduzą ma niewiele wspólnego... A skąd ta bujność, te kolory, ten porządek, to wrażenie ideału?

Nie wiem, wydaje mi się, że to najpiękniejsza wyspa jaką widziałam do tej pory… (choć później po zastanowieniu doszłam do wniosku, że jest piękna niesamowicie, ale czy najpiękniejsza - jest taka, jak tu mówią "szwajcarska" - uporządkowana, idealna... Jakby nieco z innego świata...)

Trudno porównać Lampeduzę do Linozy, to jakby inna kategoria. Troszkę jakby Lampedusa była taka nieco szalona, a Linosa - taka ślicznotka... Ale od początku:

Kiedy przybyłyśmy na wyspę (bilet ze zniżką turystyczną 21 euro w obie strony), a nawet zanim wysiadłyśmy, stwierdziłam, że trudno będzie obejść wyspę, zobaczyć to co tu się da zobaczyć. Na wyspie są trzy nieaktywne wulkany, wysokości całkiem niemałe…

Rozglądając się zobaczyłyśmy ciekawego człowieka, który oferował Włochom przybyłym z nami wycieczkę po wyspie. Mowa była o dwóch wycieczkach – jedna łodzią po grotach i ciekawostkach (15 euro), a druga autobusikiem, który dotrze w różne ciekawe miejsca, w tym również na plaże, gdzie będzie można się kąpać (12,5). Wszystko tak zorganizowane, że można najpierw popłynąć łodzią, potem coś zjeść i odpocząć a potem ruszyć autobusikiem i wrócić przed rejsem powrotnym. Szybko podjęłyśmy męską decyzję: bierzemy jedno i drugie! I to był strzał w dziesiątkę! Na 100% warto było!!!

Wyruszyły dwie łodzie, prowadzone przez dwóch braci. Nasz nie wiem jak miał na imię, ale mówią na niego Barone Rosso. Opowiadał niesamowicie ciekawie, bardzo szybko, bardzo dużo, i wpływał z nami w niesamowite miejsca. Oczywiście, najciekawsze było pływanie w zatokach, w kryształowej wodzie, w której widać było skały na różnych wysokościach, wodorosty, a nawet ryby i czerwone trujące robale! Nieprawdopodobne obserwowanie wody i skał pod sobą, półek skalnych, raf itp…

Widzieliśmy krater podwodnego wulkanu, oznaczony bojami, bo rozbijały się tam od zamierzchłych czasów przepływające statki. Podobno pełno wraków tam leży… Wpływaliśmy do grot, a do jednej małej groty wpłynęłam sama, zachwycając się nieprawdopodobnymi kolorami skał na poziomie wody…

Oczywiście, prócz samego wybrzeża, postrzępionego, czarnego, pełnego niesamowitych kształtów podziwialiśmy również niezwykłe krajobrazy wyspy, wygasłe wulkany, niesamowite kolory skał, zieloność wzgórz…

on 05 październik 2011
Odsłony: 513

You have no rights to post comments