Dzień 5 cd, Linosa - kolorowe miasteczko

Po powrocie do portu Włosi poszli jeść w barze portowym, my miałyśmy nasze prowianty kupione wczoraj w piekarni i owoce, więc poszłyśmy kawałek uliczką, by gdzieś tam sobie przysiąść i się posilić. Uliczka była jednak tak zachwycająca, że trochę trwało zanim zabrałyśmy się do jedzenia. Czystość, cudne kolory domów, fantastyczne kwitnące rośliny nie pozwalały oderwać wzroku. Każdy dom zasługiwał na zdjęcie…

Po zjedzeniu ruszyłyśmy dalej uliczką zapatrzone w to prześliczne miasteczko. Przed jednym z domków siedział starszy pan, jakby drzemał. Kiedy zbliżyłyśmy się, zapytał: Dlaczego robicie zdjęcia? Przestraszyłam się, że popełniłyśmy jakieś faux-pas, i powiedziałam – bo tu jest tak ślicznie! A on na to – o tej porze trzeba odpocząć!

Zatrzymałyśmy się, i chwilkę porozmawiałam z tym panem, panem Pasquale, najstarszym mieszkańcem Lipari. Miał 91 lat. Powiedział, że tu się mieszka spokojnie, tu jest raj na ziemi, nic więcej do życia nie trzeba…

on 05 październik 2011
Odsłony: 511

You have no rights to post comments