Znów coś zrobiłam po raz pierwszy - wypożyczyłam samochód! Nie, nie mehari, niestety, nie ośmieliłam się, ale coś, co miało być punto a było seatem. Starutkie, ale jeździ, choć zablokowane siedzenie zmusza mnie do jazdy z estremalnie zgiętą nogą, co oczywiście nie dodaje mi odwagi...

Nie ośmieliłam się wjechać do miasta, na początku jeździłam z duszą na ramieniu, ale potem jakoś poszło. Za wynajęcie samochodu na jeden dzień zapłaciłam 25 euro, na paliwo poszło 10 euro. Załatwiłam to na campingu, tu mi przywieźli autko, i tu je rano oddałam, bez żadnych większych ceregieli, nawet o prawo jazdy nie pytali.

Dzięki samochodowi dotarłyśmy w różne dalsze miejsca wyspy, na przykład na jej koniec... Spenetrowałyśmy kilka zatoczek... Zjadłyśmy pizzę z odrobinną wina w doskonałej pizzerii o normalnej, wieczornej porze... Przyglądałyśmy się zabawie mieszkańców na placyku...

Pogoda była w kratkę, trochę grzmiało, trochę padało, ale bardziej kropiło niż lało. Dziś nie kąpałyśmy się, jakoś tak, pogoda nie sprzyjała...

(poniżej filmiki Alki - okolice Punta Alaimo, czyli wschodnie wybrzeże wyspy, drogowskazy do różnych stron świata, zabytkowe dammuso Casa Teresa... Ale na początek - mój pierwszy, rozpaczliwy wjazd do portu...)





Opublikowano: 06 październik 2011
Odsłony: 473

W drugiej części dnia odwiedzałyśmy zatoczki - po kolei - Cala Galera, Cala Madonna, Cala Croce. W Cala Madonna rozpoczęłyśmy polowanie na zachody słońca. Słońce zachodziło w chmurach i widowisko okazało się bardzo piękne...

Potem pojechałyśmy do miasta (to znaczy, nie wjechałam, o nie, ale zostawiłyśmy samochód przed miasteczkiem i poszłyśmy te dwa kroki piechotą). Połaziłyśmy a potem poszłyśmy do pizzerii Regina del Mare. Pizza była doskonała, choć stanowczo za duża. Chciałyśmy pizzę na spółkę, kelner zaproponował dwie małe. I to był błąd, bo raz, że te małe to były dla nas stanowczo za wielkie, a dwa, potem się okazało, że małe kosztowały prawie tyle co duże... Kolejna nauczka.

Ale pizze były boskie, a moja - ach! W pizzerii po raz drugi spotkałam Loredanę... (Więcej na ten temat pod naszym wspólnym zdjęciem...) Ale zanim obejrzycie zdjęcia, spójrzcie koniecznie na poniższe filmiki - na placyku w miasteczku odbywała się zabawa, mieszkańcy z wielką ochotą tańczyli a my zachwycałyśmy się tą sytuacją...

Opublikowano: 06 październik 2011
Odsłony: 494