Dzień 6 cd, Trapani i jak Stare Miasto mnie urzekło tak, że pomyliłam autobus do domu...

(cd) W Trapani byłam z powrotem za dwadzieścia siódma i dwie myśli mi przyszły do głowy: jedna, że jutro muszę super wcześnie wstać, wiec jadę do domu autobusem, a pod domem kupie sobie coś do jedzenia i picia na Pantellerie, bo tam będzie na pewno drogo. A druga, ze warto byłoby jeszcze zobaczyć to stare miasto w Trapani... I stało się, z przystanku, zamiast wsiąść w autobus, poszłam w zupełnie odwrotnym kierunku niż do domu - i znalazło się Stare Miasto! Bylo już dość mrocznie, wiec nie wiem jak wyjdą zdjęcia, ale chciałabym zęby wszyscy ci, co mówią, ze nie ma tu nic do zobaczenia, a Trapani to brzydkie miasto, popatrzyli na te cuda!

Ciekawe, bo Trapani jest tak zbudowane, ze środkiem idzie ulica, która pnie sie do góry aż do stop góry Erice, i myślałam, ze ta ulica sie zaczyna tam, gdzie wsiadałam w autobus, i że cały ten cypel wchodzący w morze niedaleko sie kończy. A okazuje sie, ze jak poszłam od przystanku w przeciwnym kierunku, i tak szłam, i szłam, i szłam, to było piękniej, i piękniej i piękniej...

Cudne odrestaurowane kamieniczki, kamienice, kościoły, piękny bruk, atmosfera tego ichniego ciepłego wieczoru kiedy wszyscy wychodzą na ulice. I kiedy tak szłam, i szłam i szłam, znów zrozumiałam, że ta ulica skończy sie tam gdzie sie kończy ląd. I tak właśnie było, a może i jeszcze lepiej, bo ląd sie skończył, ale w morze wchodziło kamienne mole - droga, na końcu którego stoi wieża? Latarnia? Nie wiem dokładnie, ale to był ten koniec, najbardziej końcowy koniec gdzie dalej już morze...

Bardzo, bardzo sie ciesze ze tam dotarłam i ze wiem wreszcie co jest w Trapani, tym mieście o który marzyłam od kilku lat... I chciałabym tu przyjechać jeszcze kiedyś, bo zrobiło się całkiem ciemno i wiele tam z pewnością cudów zostało do zobaczenia...

Trzeba było jeszcze wrócić... Ale wieczór ciepły i piękny, dookoła światła, ruch, dużo ludzi, a wiec i idzie sie z przyjemnością, choć bolą nogi. Jest w końcu przystanek, jest autobus, wsiadam. Patrze na zegarek, no super, zdążę jeszcze kopic coś na jutro... Az tu nagle... autobus skręca w jakaś boczna ulice i widzę, ze pomyliłam numer!

No dobra, zaraz wysiądę i wrócę, ale ten jedzie i jedzie i jedzie i w ogóle się nie chce zatrzymać! Wywiózł mnie daleko daleko, na powrotny nie wiadomo czy można było liczyć, nie było widać zdanego przystanku, nie ma co, trzeba ruszyć głowa i nogami i liczyć na siebie. Rozejrzałam sie - gdzie ta charakterystyczna, znajoma góra Erice? Jest! A, to znaczy, ze muszę sie kierować poniżej góry.

Najpierw teren był ciemny i bezludny, potem zrobiły sie ulice, ale w która skręcić zęby dojść do domu? Wiadomo, można zapytać, i ostatnio pytam dużo częściej niż zwykle, ale jak nie muszę, to co będę pytać, zawsze zdążę. Wybieram ulice według mojej orientacji i w końcu co widzę? Jest Muzeum Pepoli, a moja ulica to Via Pepoli, patrze na numer, jest 180, a mój 80, no to jeszcze chwila i będę w domu! Chwila była dość długa, ale na koniec.... jestem, piszę, i zaraz padnę...

Sklepy zamknęli, to nic. Wody trochę mam. Jutro wielki dzień, wymarzony, wyśniony, wytęskniony. Ile razy myślałam o Pantellerii. Szukałam sposobu jak tam dojechać, dopłynąć, dolecieć. Potem zrezygnowałam. A na parę tygodni przed wyjazdem podjęłam decyzje i kopiłam bilet na samolot Meridiany. Samolot mam o 8.45, muszę być na lotnisku na godzinę przed, no ale żeby nie było za łatwo, autobus z Trapani jedzie o..... o 6.15!!! Szukałam, dowiadywałam się, sprawdzałam, pytałam. Nie ma innego. Muszę jechać tym, a że rano o tej porze pewnie na komunikację miejską nie ma co liczyć, to muszę z domu wyjść... może już teraz? ;) Nie, no chyba o wpół do szóstej...

Ale nic to! Nic to że nie zjem fantastycznych bułeczek na śniadanie, które serwuje Ignazio w B&B (i choć mam te śniadania w cenie, to nie zjem już ani raz do wyjazdu, bo śniadanie jest od 8.30 a to dla mnie za późno). Nic to ze nie kupiłam sobie takich bułeczek na drogę, to wszystko nic. Ważne, że jutro będę w całkiem niezwykłym miejscu i niech mi nic w tym nie przeszkodzi...

on 27 wrzesień 2007
Odsłony: 440

You have no rights to post comments