Dzień 7, czyli jak opłynęłyśmy Wyspę Królików

Rano z żalem oddałam autko, nikt go nie sprawdzał, nie oglądał. Przedpołudnie spędziłyśmy na plaży Isola dei Conigli. Dziś pogoda była po prostu boska - czyste niebo, upał, morze spokojne, kolory boskie... Weszłyśmy w morze - bo tam tak długo jest pas bardzo płytki, gdzie się chodzi, brodzi, ludzie siedzą, gadają, leżą w wodzie. Potem popłynęłyśmy w stronę otwartego morza. Za niedługo przyszedł mi do głowy szatański pomysł: opłynąć tę Wyspę Królików! To dużo płynięcia, ale przecież można się trzymać blisko brzegu wyspy, robić odpoczynki. Nie wiedziałam, czy Alka zechce, ale choć lekko zaszokowana, popłynęła grzecznie za mną...

To było boskie! Najbardziej fantastyczny jest brzeg wyspy od strony morza, czyli niewidoczny z plaży. Jest tam pas skał bielusieńkich, cudnych skał, o niezwykłych kształtach. Jak szkoda, że nie da się tego utrwalić! Za rok muszę mieć wodoodporny aparat, może ktoś zechce tam ze mną popłynąć... Wchodziłyśmy na skały, zaglądałyśmy do jaskiń, chodziłyśmy po lesie wodorostów jak po trawniku, płynęłyśmy i płynęłyśmy... Ze dwie godziny nam to zajęło. Wróciłyśmy dumne jak pawie, szkoda że nikt na plaży nie zauważył, jakiego dokonałyśmy wyczynu...

Potem weszłam do wody zachwycając się jej kolorami, mieniącymi się reflekasmi. Potem zauważyłam, że dookoła moich nóg pływają małe rybki. Wyraźnie były zainteresowane moimi nogami! Pływały dookoła, nawet parę razy usiłowały mnie ugryźć w palce! Potem przyłączyła się do nich duża, długości dłoni ryba i ona też pływała dookoła mnie! Potem pojawiły się jeszcze dwie, ale odpłynęły zanim udało mi się je sfilmować. Włoszki powiedziały mi, że te rybki czekają aż je nakarmię jakimiś okruszkami...

Wróciłyśmy z plaży zmęczone, podejście pod górę do przystanku może wyciągnąć z człowieka wszystkie siły, szczególnie, jeśli się opłynęło wyspę... Warto choćby na to podejście mieć coś na głowę...

on 07 październik 2011
Odsłony: 503

You have no rights to post comments