Zmęczona nieziemsko wchodzę do mojego pokoju. Teraz sprawia o wiele lepsze wrażenie. Prysznic, przebieram się i jeszcze wychodzę do portu i spaceruję wzdłuż wybrzeża, aż do końca plaży, gdzie za skałami widać Alicudi.
Potem siadam na tarasie z widokiem na morze i piszę co dzisiaj robiłam. Na podłodze tarasu leżą cytryny, które spadły z drzewa. Słońce zachodzi po drugiej stronie wyspy, ale i tu jest ładnie...
Dziś mam zamiar pójść spać wcześnie. Wodolot na Alicudi mam o 9.15, do portu dwa kroki. Dobranoc!