14.06 - Filicudi rano przed odjazdem

Spokojna noc, jest cicho, wygodnie. W pokoju nie ma okna, prócz okienka w łazience, jest za to dwoje drzwi. Z drzwiami jest nieco trudniej, no bo otworzyć okno w nocy jest jakoś łatwiej niż zostawić otwarte drzwi... Nie otwieram, ale nie jest duszno, choć nie ma tu ani klimatyzacji ani wiatraka. Pokój jest przestronny, wysoki, może to dlatego.

Budzę się powolutku, potem znów zasypiam, mam czas. Na godzinę przed budzikiem, koło siódmej już nie mogę spać. Więc ostatnie zapiski z Filicudi. Wczoraj pisałam o wędrowaniu, dziś napiszę o wyspie.

Wiem, że żeby naprawdę zobaczyć Filicudi należałoby ją opłynąć dookoła. Bardzo chciałam, ale niestety, to jest możliwe tylko w sezonie – teraz nie ma chętnych, a na taki rejs dla mnie samej mnie nie stać. I tego żałuję. Ale trudno, nie można mieć wszystkiego. Wiem, że jest tu taka grota Bue Marino, czyli byk morski? Podobno jest tam cudnie... I są też skały, sterczące z morza, jedna z nich jak ogromna pochodnia, nazywa się Canna, czyli trzcina. Muszę to sobie wyobrazić.

Filicudi to górzysta wyspa. Są tu wygodne drogi i ruch samochodowy (w zamieszkałej części wyspy), nie ma jednak- prócz taksówek - komunikacji publicznej. Wędrując spotykam wiele domów do wynajęcia, lub wynajętych, lub domów kupionych przez ludzi, którzy tu czasem przyjeżdżają. Jest też hotel w Filicudi Porto.

W odróżnieniu od pozostałych wysp ma się wrażenie, że prócz tych domów nic więcej nie jest tu zorganizowane dla turystów, nikt się nimi specjalnie nie przejmuje, nie ma się tu tego wrażenia że „turysta nasz pan”. Chodzi mi również o to, że niewiele jest znaków informacyjnych, kierunkowskazów, objaśnień, a to trochę szkoda. Po dojściu do prehistorycznej wioski na Capo Graziano też by się przydała jakaś tablica informacyjna –niby jest, ale rozbita i zniszczona... Już nie mówię o tym, że przydałaby się jakaś informacja, że jesteśmy teraz w Pecorina a Mare, a Filicudi Porto jest gdzie indziej, jakby jeszcze drogowskaz – gdzie...

Wiem, że kto przyjeżdża na Filicudi, szuka tu spokoju, i z pewnością go znajdzie. Dobrze byłoby, gdyby z czasem udało się tu nieco ogarnąć ten nieporządek, jednocześnie nie zmieniając tego miejsca w śliczne cacuszko jak Panarea.

Panowie, którzy mnie podwieźli do portu i wyjaśnili nieporozumienie z rozumieniem mapy, pytali jak mi się podoba Filicudi. Powiedziałam, że jest taka dzika. Spodobało im się to sformułowanie. Kiedy powiedziałam, że następna moja wyspa to Alicudi, zaśmiali się – tam jest jeszcze ... gorzej. No dobra, Alicudi, więc jestem gotowa!

Zaraz się zbieram, potem jeszcze zejdę do baru (należącego do tej samej pani, u której mieszkam) na kawę i ciacho, a potem wodolot i w dalszą drogę. Tu także zostawiam miejsca, które chciałabym zobaczyć...

Raniutko podziwiam jeszcze widok z mojego tarasu, Etnę i północne wybrzeża Sycylii. Potem siedzę w porcie i obserwuję gromadzących się ludzi...

Dziś Alicudi, 200 schodków, Giovanna (ta starsza Giovanna). Zgodnie z jej radą, przygotowałam dwie torby z niepotrzebnymi rzeczami, które zostawię w kasie biletowej w porcie. Dzięki temu łatwiej pokonam te schodki...

on 14 czerwiec 2012
Odsłony: 387

You have no rights to post comments