Dotarłam do Giardini Naxos. Moje mieszkanko jest urządzone bardzo prosto, w typowym bloku na przedmieściu. Żadne tam cuda, ale jak ktoś potrzebuje się zatrzymać niedrogo i nie ma dużych wymagań (ja nie mam) to jest ok. Do tego tutaj jest cisze i spokojniej niż w centrum, a do plaży dosłownie 10-15 minut drogi. A właściciele bardzo życzliwi, mili. Zaprosili mnie do stołu, zjadłam z nimi obiad. Tiziana pochodzi z Castelmola!

Popołudnie spędziłam krążąc po mieście. Jest tu zupełnie inna atmosfera niż na zachodzie Sycylii. Trudno mi to dokładnie określić: wyraźnie miejscowość turystyczna, mnóstwo obcokrajowców, duży ruch, na ulicy mniej zainteresowania, mniej życzliwości chyba. Może się mylę, nie wiem. Przede wszystkim chciałam zrozumieć na czym polegają te autobusy turystyczne i jak się dostać do Savoki. Dobrze, że trafiłam na stoisko, gdzie sprzedawano bilety na ten autobus, bo okazało się, że trasa do Savoki jest obsługiwana tylko dwa razy w tygodniu, w tym w środę, czyli jutro! Bilet na Savokę i na Taorminę i okolice, dwudniowy kosztuje 35 euro. Nie do końca pojęłam jak to wszystko działa, pani mi objaśniała, rzucała godzinami i miejscami, najważniejsze, że pojęłam, że mam być o 8.15 na przystanku tam, gdzie kupilam bilet, bo ten autobus jeździ tylko raz. Jak nie dotrę, to stracę bilet. Czyli jutro jadę do Savoki, Casalvecchio i Forza d'Agro, jest to tzw trasa śladem ojca chrzestnego. To co mi pani w informacji powiedziała w ogóle nie zgadza się z rozkładem jazdy który mi dała, no ale trudno. Pójdę na 8.15 a potem zobaczymy...

Opublikowano: 14 czerwiec 2016
Odsłony: 1167

Umieram ze zmęczenia... Wyszłam z domu o wpół do ósmej, oczywiście, pomyliłam godziny, ale co tam. Grunt, że wszystko się udało, autobus przyjechał, połączenie dalej było, udało mi się wsiadać i wysiadać tam gdzie chciałam, wróciłam, co prawda pokręciłam drogę i dotarcie do domu zajęło mi godzinę, zamiast 15 minut, ale juz jestem, dotarłam do domu o 20... Najadłam się jak prosię i teraz zipię. A jutro przede mną drugi dzień wycieczki, tym razem będzie to Taormina i Castelmola. Odpocznę jak wrócę do domu, za tydzień...

Te autobusy turystyczne są naprawdę fajnie zorganizowane. Zobaczymy jutro, ale jak na razie wszystko gra. Hostessy zajmują się pasażerami, kierują ich do właściwych pojazdów, tlumaczą, a do tego są wszystkie ładnie ubrane, w białą bluzkę i czerwony krawat, pasujący do koloru autobusu.

Ja miałam dwudniowy bilet na dwie trasy: Giardini Naxos - Taormina - Castelmola, oraz tzw. Śladami Ojca chrzestnego. Tym pierwszym autobusem dojechałam do Letojanni i tam przesiadłam się (od razu) w autobus, jadący tą drugą trasą. Najpierw przejechaliśmy przez Sant'Alessio Siculo, gdzie na szpiczastej skale stoi bardzo wysoko zbudowany zamek. Niessamowicie to wygląda, próbowałam to jakoś w czasie jazdy sfotografować, zobaczymy czy coś wyszło. Autobusy na tej trasie jeżdżą co 2 godziny, więc po prostu nie dalo się wysiąść w więcej niż dwóch miejscach, mnie się udało zobaczyć trzy...

Jadąc do Casalvecchio Siculo prawie dojechaliśmy do Savoki (serpentynami wciąż wyżej i wyżej), przed wjazdem do miasta skręciliśmy na Casalvecchio, które okazało się być całkiem blisko. No więc wymyśliłam, ża wysiądę w Casalvecchio, połażę i potem pójdę piechotą do Savoki. To był bardzo dobry pomysł, bo faktycznie to było blisko, piechotą jakieś góra 15 minut drogi. O Savoce napiszę oddzielnie, teraz Casalvecchio:

Z dziś obejrzanych miasteczek to jest najbardziej ciche, spokojne, zakopane w górach. Czas tam stoi. Cisza, spokój, słychać tylko śpiew ptaków... Z miasteczka widać rozległe góry, widać Etnę, a także i wybrzeże.

Opublikowano: 15 czerwiec 2016
Odsłony: 714

O tym, żeby dotrzeć do Savoki marzyłam od lat. Nie wyobrażałam sobie, że to tak zadbane miasteczko! Spokojnie mogłoby wywalczyć tytuł najpiękniejszego grodu, jak Montalbano. Miejsca szczególnie warte obejrzenia są świetnie opisane. jest mapka z trasą, nawet jeździ taka śmieszna taksówka na trzech kołach. Oczywiście, zjadłam granitę w słynnym barze Vitelli znanym z Ojca Chrzestnego, obeszłam całe miasteczko, weszłam najwyżej jak się dało, obcykałam, podziwiałam widoki - bo jest co podziwiać, po wszystkich stronach świata... Myślałam, że to takie zagubione w górach miasteczko ciche i śpiące jak Casalvecchio, a tymczasem wcale nie. Jest tu sporo turystów, nie tłumy (na szczęście) ale śpiąca i zagubiona to ta Savoca nie jest. (warto wiedzieć, Savoca, z akcentem na pierwszą sylabę!)

Opublikowano: 15 czerwiec 2016
Odsłony: 1149

O tym mieście dowiedziałam się dopiero dwa dni temu. Tam też kręcono sceny do Ojca chrzestnego. Miasto - największe z tych, które dziś odwiedziłam - położone jest jeszcze dużo wyżej w górach. Żebyście wiedzieli, jak ten autobus wspinał się na górę, a jak z niej zjeżdżał! Na serpentynach kierowca po prostu cuda wyczyniał, żeby się zmieścić! I jak widać, udało mu się to... Bo jakby nie, to byśmy daleko lecieli... Widoki z tych serpentyn nieziemskie: na całe wybrzeże Jońskie, na Kalabrię po drugiej strony zatoki, na góry i Savokę i Casalvecchio na wzgórzach, w dole sterczał ten szpiczasty zamek w Sant'Alessio... Kierowca kilka razy zatrzmał się na serpentynach, żebyśmy mogli podziwiać widoki...

To miasto nie jest ani zagubione i śpiące ani też nie jest wymuskaną perełeczką. To takie miasto z rozmachem, sporo tu różnych lokali (oj, miałam bardzo ochotę na jakieś jedzonko, ale co z tego, kiedy o tej porze tu się nie jada - po południu...), są ruiny zamku, ulice pna się w górę i schodzą w dół, bardzo dużo bardzo starych kamieniczek się remontuje, wiele jest do sprzedania...

Opublikowano: 15 czerwiec 2016
Odsłony: 1237

Dziś cały dzień łaziłam, zwiedzałam, wchodziłam w górę, schodziłam w dół... Niestety, pogoda była marna, mogło być gorzej, ale przede wszystkim marnie słońce świeciło, w powietrzu była mgła, przez pewien czas nawet jakby padało, to było drobniutkie kropelki, jak mgła czy taka bardzo drobna mżawka. I to właśnie dzisiaj, kiedy wszystko polegało na widokach... Pewnie trochę dlatego Taormina mnie nie kupiła... Turystyczne miasta z tłumami, mnóstwem pamiątek i całym tym biznesem nastawionym na turystę to nie jest to, co lubię najbardziej, ale gdyby pokazały się moim oczom nieprawdopodobne widoki, może bym się oczarowała. A tak... nie do końca. Bardziej zachwyciło mnie jak wczoraj jechałam autobusem przez Taorminę i z autobusy widać było niesamowite położenie tego miasta, domy zawieszone nad przepaścią. To bylo faktycznie zachwycające. Natomiast samo miasto - tak, z pewnością jest urocze, mnóstwo miłych zakątków, ale te tłumy i ten cały biznes... Do tego mnóstwo miejsc w Taorminie jest zapuszczonych, brudnych, co mnie dziwi, bo te miasta tak bardzo reklamowane jednak najczęściej są zadbane... No a w teatrze greckim trwa jakiś festiwal filmowy, cały efekt naprawdę pięknego zabytku psuje ostro niebieska scena i urządzenia nagłaśniające...

Muszę jednak przyznać, że te turystyczne autobusy są  zorganizowane bardzo sprawnie... Nie tylko dowożą w różne miejsca, ale ich przedstawiciele stoją w różnych punktach miasta i zawsze można od nich uzyskac różne informacje.

Kiedy się zachmurzyło i sama nie wiedziałam co mam robić, odbiło mi, i wlazłam bardzo wysoko, tam gdzie oczywiście, mogłam dojechać na mój bilet: na samiutkiej górze jest kościółek Madonna della Rocca, jeszcze wyżej są ruinty saracenskiego zamku. Do zamku nie doszłam, ale do kościółka tak. Naprawdę robi wrażenie! Sufit kościoła tworzy skała... Stamtąd pojechałam do Castelmola (o tym oddzielnie), a potem wróciłam autobusem aż na sam dół, do Isola Bella. Miałam zamiar z Castelmoli wrócić piechotą, ale ponieważ wlazłam na samiutką górę, po prostu nie miałam już siły, poza tym zrobiło się słonecznie, i chciałam dotrzeć do Tarominy w ładną pogodę (co wcale mi się nie udało).

Opublikowano: 16 czerwiec 2016
Odsłony: 743

O Castelmoli wiele słyszałam, jechałam tam z wielkim zaciekawieniem. Miasteczko znajduje się niedaleko Taorminy, na wysokiej górze. Jest urocze, bardzo zadbane, takie wymuskane... Myślę, że mieszkańcy mają zmysł przyciągania turystów. Widziałam, jak malowano ścianę jednego z barów w kolorowe wzory. Nic nie prześcignie jednak słynnego baru Turrisi. Z biletem na mój autobus dostałam do tego baru zniżkę i darmową degustację migdałowego wina. Więc trzeba tam było pójść... Jest to bar bardzo szczególny, powiedziałabym, że ... dla dorosłych... Wszystko co tylko może w tym barze nawiązuje do ... męskiego przyrodzenia... Zabawnie, z pewnością... Grunt to mieć pomysł... Zamówiłam granitę cytrynową i usiadłam na dolnym piętrze, skąd widok nie był oszałamiający, szybko zorientowałam się, że jest tam więcej pięter - budynek jest bardzo wąski, ale ma chyba ze cztery piętra. No więc zwiedziłam je, faktycznie z samej góry widok jest przepiękny, tzn może byłby, gdyby nie ta pogoda... 

Pewnie nie każdy się zgodzi z tym, co ja myślę, dla mnie jest to miasteczko, które ma więcej pomysłów niż faktycznie ma do pokazania...

PS. Zdjęć mam więcej, ale jakoś tak, trochę się wstydzę...

Opublikowano: 16 czerwiec 2016
Odsłony: 819

Isola Bella to wysepka - rezerwat przyrody, tuż obok wybrzeża, dzieli ją od plaży płytka mielizna, którą przeszłam na bosaka, woda sięga do kostek. To wszystko to oczywiście plaża, znów masa pamiątek, sprzedawców wszystkiego... Stamtąd wróciłam do Taorminy kolejką linową. Kiedy znalazłam się na górze, znów niemal zupelnie nie było słońca, za to ludzi zrobiło się potwornie dużo, pełno sprzedawców pamiątek, straganów...

Odwiedziłam teatr grecki - niestety, znów zawód, bo nie tylko brak tych słynnych widoków z powodu marnej pogody, ale też wrażenie popsute przez obrzydliwy, ostroniebieski plastik na scenie teatru... Tu odbywa się festiwal filmowy. No cóż, wydaje mi się, że artyści powinni umieć dostosować swoje potrzeby do wymagań takiego miejsca... Obeszłam teatr dookoła, z trudem znajdując miejsce, skąd daloby się zrobić jakieś sensowne zdjęcie, a potem ... padłam ze zmęczenia. Wróciłam do domu ostatnim kursem mojego autobusu...

Opublikowano: 16 czerwiec 2016
Odsłony: 712

To mój ostatni wieczór w Giardini Naxos, ładnie się skończył, wspólną kolacją z gospodarzami: Wieczorem z Tizianą i jej mężem poszliśmy na kolację do pizzerii przy plaży. Oni zjedli ogromne pizze, ja tutejszy przysmak, involtini di pesce spada, takie jakby mielone kotlety czy pulpety z ryby miecz. Bardzo się cieszę, że nie dałam się skusić na pizzę, chyba bym pękła. Moja ryba była dobra, nieduża i lekka

Jutro rano jadę do Syrakuz, tylko na jeden dzień, pojutrze do Katanii i to będzie mój ostatni przystanek podczas tej podróży.

Opublikowano: 16 czerwiec 2016
Odsłony: 711

Tiziana i Giovanni prowadzą Casa Vacanze Naxos. Są to trzy, różnej wielkości mieszkania w normalnym niewysokim bloku w dzielnicy mieszkalnej, oddalonej o ok. 15 minut piechotą (może i mniej) od bulwaru nadmorskiego. Ja spałam w malutkim pokoiku, należącym do dwupokojowego mieszkania na pierwszym piętrze. Prócz mojego pokoiku, przeznaczonego dla dzieci lub osób towarzyszących, jest tam też ładny, spory pokój z małżeńskim łóżkiem. Są tu dwie łazienki – jedna bardzo ciekawie umieszczona na tarasie, druga, mniejsza, wewnątrz mieszkania. Kuchnia – salonik jest bardzo duża.

Umeblowanie jest może niezbyt modne czy atrakcyjne, ale mnie to absolutnie w niczym nie przeszkadza. Kto potrzebuje niedrogiego lokum na kilka nocy z dala od zgiełku, dwa kroki od Taorminy, od plaży i miejsc turystycznych, dla tego to mieszkanie może być bardzo dobrym wyborem. Tiziana i Giovanni są bardzo sympatyczni, chętni do pomocy. Ja byłam ich specjalnym gościem, ale myślę, że i innych swoich gości traktują podobnie.

Opublikowano: 17 czerwiec 2016
Odsłony: 739

Za godzinę mam pociąg do Syrakuz, jestem na dworcu przed czasem, bo Tiziana musiała zająć się innymi gośćmi. Bilet kupiony, skasowany, więc zamiast patrzeć w dal lub podziwiać wystrój tego dworca (naprawdę bardzo stylowy!) chcę napisać parę słów o Giardini Naxos. Jest to typowa miejscowość nadmorska. Jest tu na całej prawie długości ogólnodostępna plaża, mnóstwo lokali, sklepów no i sporo turystów. Stąd dosłownie dwa kroki do piekielnie drogiej i straszliwie zatłoczonej Taorminy. Stąd też ruszają linie turystyczne autobusów, dzięki którym można odwiedzić Taorminę, Castelmolę a także trochę dalsze miejscowości zasługujące na odwiedzenie, takie jak Savokę, Forza D’Agro czy maleńkie i śpiące Casalvecchio. Z Giardini Naxos wyruszają też autobusy na trasie Around Etna.

A więc zatrzymując się w tańszym i mniej zatłoczonym miejscu można bez problemu spenetrować tę część wybrzeża. Oczywiście, są tu też normalne autobusy, szczególnie, jeśli ktoś po prostu chce dojechać do Taorminy. Dwa i pół dnia, które tu spędziłam pozwoliły mi na bardzo intensywne zwiedzenie Taorminy i okolic, ale już na odpoczynek czasu zabrakło, nie miałam też czasu ani siły na pójście na plażę i popływanie. Jeden dzień więcej i byłoby spokojniej.

Opublikowano: 17 czerwiec 2016
Odsłony: 712