Dzień 10, piątek, Lampedusa, Isola dei Conigli

Jestem już po trzecim dyżurze na plaży, dwa popołudniowe i dziś ranny dyżur. Dzisiaj jest silny wiatr, już w nocy nie dawał spać, strzelając okiennicami (do tego jeszcze dwie chrapiące koleżanki i jakiś płaczący pies w okolicy…). Kazali mi wziąć kurtkę na plażę, to była przesada, ale wiało nieźle, cały ranek były chmury. Miałam nadzieję, że ludzi będzie bardzo mało, a tymczasem od 8.30 zaczęli się schodzić i zrobił się na plaży po prostu tłum.

Calutki dzień w zasadzie spędziłam chodząc po plaży, moja koleżanka ma problemy z chodzeniem, a musimy się dzielić rolami, być wśród ludzi, kontrolować co robią w wodzie, czy respektują liczne zakazy i reguły rezerwatu. Nie wolno grać w piłkę, w żaden rodzaj tenisa, nie wolno karmić ryb (a te podpływają i proszą o jedzenie, większe od dłoni). Większość osób grzecznie odpowiada, że va bene, niektórzy próbują dyskutować, pytają dlaczego. 

I trzeba im wyjaśnić, że tak naprawdę ta plaża tutaj to kompromis – w zasadzie ścisły rezerwat przyrody nie powinien zezwolić na plażowanie. Jednak ze względu na piękno tej plaży (uznanej przez Tripadvisor za najpiękniejszą plażę na świecie…) Region Sycylii zezwolił na plażowanie, ma pod ścisłymi warunkami: trzeba respektować zasady, zachować naturalny charakter tego miejsca, dbać o przyrodę i o faunę. Nocą plaża jest wysprzątana i absolutnie pusta, nikt nie ma prawa wstępu prócz dwóch strażników nocnych (i mew oraz królików). Wstęp na plażę jest wyznaczony między 8.30 a 19.30, i tylko (aż?) połowa terenu została wyznaczona jako plaża, gdzie można rozkładać parasole, na pozostałej tylko ręczniki, a nigdzie – stolików, łóżek, krzeseł nie wolno rozstawiać.

 

Plaża jest ogrodzona sznurem i absolutnie nie wolno ani przechodzić za zagrodzony teren, ani też nic za nim nie kłaść, ani też nie wieszać na sznurze. I tu najczęściej interweniujemy. Dziś akurat nie miałam aparatu na plaży, a szkoda, bo należało zrobić zdjęcie facetowi, który przeszedł poza ogrodzenie w miejscu, gdzie jest wyznaczony punkt mierzenia ciepła plaży (gdzie przenosi się jaja złożone przez żółwie), i to dokładnie za tablicę, gdzie jest jak byk napisane, że nie wolno absolutnie przekraczać ogrodzenia. Inny siedział na sznurze, z (za przeproszeniem) tyłkiem na terenie niedozwolonym... 

To czego się obawiałam, czyli kontakt z ludźmi, zwracanie uwagi, tłumaczenie, okazało się na szczęście łatwiejsze niż myślałam. Najczęściej podchodzę z uśmiechem i mówię: „non si puo!”, czasem pokazuję gestem, a oni odpowiadają: acha, no dobrze, i to wszystko. Czasem muszę wytłumaczyć czego non si puo, czasem mówią, że nie wiedzieli, albo że „ach tak?” a czasem zaczynamy rozmawiać.

Kiedy grają w piłkę w wodzie, trzeba wleźć do wody, zamoczyć się (choć często można zamoczyć tylko kolana, bo tu jest strasznie długo płytko), podejść do nich – a potrafią być bardzo daleko – i pogrozić palcem z uśmiechem. Ktoś mi powiedział – no chyba pani żartuje, na co ja – absolutnie nie! I tłumaczę, że są w rezerwacie i tak dalej.

Grupa ludzi karmiła ryby, podeszłam, zobaczyli mnie (oni już po naszych koszulkach poznają że coś się święci), i sami zapytali – non si puo? – odpowiedziałam – niestety, i zaczęliśmy rozmawiać o zwyczajach ryb, o tym, że chleb rybom nie bardzo służy, przyznali mi rację, a te rybska pływały dookoła nas i dopominały się jedzenia.

Kto mnie zna ten wie, jak nie lubię zatłoczonych plaż, parasoli i tak dalej. Patrzę na ludzi, którzy tak leżą tutaj cały dzień na słońcu, niektórych chciałoby się dotknąć, żeby sprawdzić, czy jeszcze żyją. Niektórzy cały tydzień na Lampeduzie spędzają tylko tutaj, od rana do wieczora, nabierając koloru gorzkiej czekolady. A przecież na Lampeduzie jest tyle innych pięknych miejsc.

Szczerze, najszczerzej, mnie ta plaża nudzi! Ciekawe są te interakcje, to co się dzieje, rozmowy z ludźmi, to co Simone opowiada o żółwiach. Stresujące jest, kiedy trzeba uważać, żeby jedna z nas była przy stanowisku a reszta chodziła  po plaży (reszta czyli jedna lub dwie), bo szefostwo może nam zwrócić uwagę. A więc robię setki kilometrów po plaży, tam i z powrotem. Można też dyżurować po pas w wodzie ...

on 05 lipiec 2013
Odsłony: 583

You have no rights to post comments