Piątek, pojadę do Monte Carlo mimo wszystko!

Cristiana przyjechała, co prawda bardzo późno, ale jest. Zrobiło się zamieszanie, bo nagle mnie zapytano, czy pojechałabym do Monte Carlo sama - wpadłam w panikę, no bo pojechać sama nie problem, ale pojęcia nie mam co dalej. Jadąc gdzieś najpierw się przygotowuję, jakieś przewodniki, miejsca gdzie bym chciała zajrzeć, w którą stronę iść i tak dalej. A tu co, przyjechałabym i co? Potem zaczęłam się przyzwyczajać do tej myśli - no dobra, czemu nie... Potem Cristiana stwierdziła, że ok, możemy jechać, że chce, ale raczej po południu. Nie powiedziałam, że trochę mi szkoda, bo to mało czasu... Zaczęłam znów przywykać do tej myśli, że może tak lepiej, nie zmęczę się tak strasznie. A na dobranoc stwierdziła, że ok, to się widzimy na dworcu o 10 rano... Huragan w głowie! :)

A potem poszłam spać i się zaczęło: za oknem jakaś potworna impreza, wodzirej, muzyka na cały regulator, i tak do czwartej rano. No, dziękuję bardzo... Oczywiście, o siódmej się obudziłam, jak codzień i jeszcze nie bardzo wiem jak się nazywam. Ale jadę do Monte Carlo i tak, róbcie sobie co chcecie!

on 02 czerwiec 2017
Odsłony: 473

You have no rights to post comments