Najpierw rano, szukając kościółka w skale dotarłam do kościoła Santa Maria delle Grazie. Od razu zorientowałam się, że odbywa się tam ślub, bo przed kościołem działy się dziwne rzeczy: tuż przed wejściem namalowane było kolorowe serce i życzenia, a obok stał stół z kieliszkami i szampaem. Część gości czekało przed kosciołem, jak to na Sycylii, stroje wystrzałowe, dzieciaki wystrojone, dziewczynki prosto od fryzjera i ze szminką na buziach... Jakiś pan trzymał dziwny jakby wielki balon, w którym coś było... Postanowiłam poczekać na koniec ślubu i wyjście pary z kościoła, co trwało strasznie długo. Wreszcie wyszli, obrzuceni czymś jak konfetti a potem z tego wielkiego balonu wyleciały w górę małe kolorowe serduszka. Potem był toast szampanem no i w końcu sobie poszłam :)
Kosciółek w skale okazał się być tuż obok San Pietro, ale otwarty dopiero po południu. Spacerowałam sobie po corso Umberto, popróbowałam znowu czekolady, zajrzałam to tu to tam. W końcu poszłam do domu chwilę odpocząć żeby przed 14.30 zejść na dół do Mimmo w I Lupini na obiad. Tym razem zamówiłam makaron z mieszanką frutti di mare i pomidorkami. Przyglądałam się co Mimmo wyczyniał z patelnią, jak to wszystko czarował, mieszał, cudował, a najbardziej mi się podobało, jak próbował makaron - bo Włosi mówią, że nie chodzi o czas, trzeba spróbować! A więc wyłowił nitkę makaronu z garnka, podniósł wysoko i włożył do ust, jak opowiadam, brzmi dziwnie, trzeba to zobaczyć. Jedzonko było doskonałe, a do tego jaka super atmosfera! Mimmo zamyka ponoć o trzeciej ale tak gdzieś wpół do trzeciej przyszli jego znajomi, Sycylijczyk z żoną, wyglądającą jakoś nordycko. Pogadali, zamówili, dalej gadali. Mimmo w tym czasie cały czas uwijał się w kuchni. W pewnym momencie z rozmowy wynikło, że "żona w wakacje pojechała do Polski" - no więc się wtrąciłam - do Polski? To pani Polka? Okazuje się, że tak, od trzech lat mieszka w Modice, wcześniej mieszkali w Genui. Miłe spotkanie! W końcu zjadłam, wypiłam, koło trzeciej wyszłam, a oni jeszcze czekali na przyrządzenie jedzonka... Dużo później słyszałam przez okno, kiedy się żegnali. Tak to właśnie wygląda, jak na tym rozkładzie w Marzamemi: otwieramy o godzinie takiej a takiej, kiedy zamykamy - zależy od was...