Dzień 5 cd, Trapani, Saliny

Po powrocie z Erice na dół postanowiłam poszukać jak się dostać do portu i jak zobaczyć saliny, czyli starodawne zakłady produkujące sol z wody morskiej. Zrobiłam chyba milion kilometrów, najpierw, schodząc z Erice (tej części miasta na dole, pod wielka górą) az do portu, potem wzdłuż portu, gdzie chciałam zobaczyć kawałek morza, ale się nie dało, bo wszystko zasłonił brzydki mur, a potem za kierunkowskazami na saliny, myślałam, ze to dwa kroki, myślałam też że będzie jakiś autobus, jakiś przystanek...

I tak szłam, szłam, i szłam, pod koniec już tylko dlatego, żeby ta droga miała jakiś sens, ale ze strachem, jak ja stamtąd wrócę... Kiedy dolazłam do czegoś, co te saliny wymarzone przypominało, robiło się już ciemno, słońce zachodziło pięknie w stojącej wodzie, byl rezerwat ptactwa, były młyny, a jakże, zobaczylam też dwie kupy soli przy drodze... Jednak chyba do salin, do skansenu, muzeum trzeba pojechać samochodem, a co jak ktoś porusza się pieszo...? Całkiem zapomniałam, że w B&B 900 mogłam pożyczyć gratis rower, a szkoda... Jednak to co zobaczyłam sprawia, że marzy mi się żeby tam wrócić, zobaczyć więcej, dotrzeć do muzeum salin...

Saliny to znane już w starożytności zakłady produkujące sól z wody morskiej. Wiatraki służyły do przepompowywania wody między basenami. Obszar salin Stagnone jest rezerwatem przyrody połączonym ze skansenem.

Najbardziej bałam się się, jak ja stamtąd do domu wrócę, no, bo żadnego autobusu, tylko samochody mnie mijały i ludzie sie gapili, co ja tu sama robię. Ale nikt się nie zatrzymał. Trochę dobrze, bo bałam się sie jakichś zaczepek, i ryzykowne byłoby skorzystać z zaproszenia do samochodu, ale jednak, fajnie byłoby wrócić samochodem, autobusem, motorem czy czymkolwiek...

Dla mnie fakt, że nikt się nie zatrzymał i nie proponował podwiezienia był z pewnego względu pozytywny... Nie jestem młodą, ponętną dziewczyną, ale samotna kobieta w bermudach, o zmroku na drodze, niekoniecznie widać, że niemłoda, moglaby mieć problemy. Widać wyraźnie różnicę zwyczajową między tym co było i tym co jest, i to mnie cieszy.

Wiem, że gdybym się zatrzymała, podniosła rękę, każdy samochdód by się zatrzymał, ale wróciłam na własnych, bolących nogach i trafiłam do autobusu, no i do domu... Jutro chce jechać do Marsali i Mazary... A najpierw trzeba się wyspać i nogi wykurować.

on 26 wrzesień 2007
Odsłony: 464

You have no rights to post comments