Jestem w moim pięknym mieszkanku na samiuteńkim starym mieście średniowiecznego grodu Montalbano. Nie ma tu internetu, więc piszę tak sobie, wyślę to jak się da. Podobno w miasteczku jest darmowy Internet, ale jak działa, Filippo tego nie wie. Spoko, przeżyjemy! Gorzej, że pogoda właśnie na te moje dwa dni się psuje. W tej chwili jest burza, kropi, mam nadzieję, że się rozpogodzi, bo tyle tu cudnych miejsc, które chciałabym sfotografować w słońcu!

Ale zacznijmy od rana: Filippo miał przyjechać o 8 rano, pojawił się 20 minut wcześniej. Domenico za to miał być ze śniadaniem o wpół do ósmej, ale dotarł na ósmą… Więc zobaczyliśmy się przelotnie, nie chciałam zatrzymywać Filippa, który bardzo się spieszył. Filippo pochodzi z Montalbano, tu się urodził i wychował, ale teraz mieszka w Patti i jeździ codziennie rano do Montalbano, no i dzięki temu mógł mnie tu przywieźć. Droga w góry jest kręta, widoki piękne, Filippo jedzie szybko i pewnie.

W końcu dojeżdżamy: najpierw jest nowe Montalbano, my jedziemy wyżej, dwa kroki i już jesteśmy między średniowiecznymi kamieniczkami. Naprzeciwko bazyliki jest moja kamieniczka z balkonem! Wchodzimy wejściem od podwórka, bo w kamieniczce Filippo z murarzami odnawia piętro, gdzie będą jeszcze inne mieszkania do wynajęcia. Moje podwóreczko jest malutkie, ale ładne, poza tym można tutaj ustawić suszarkę z praniem, a to się bardzo przydaje ;) Wchodzimy do domu i po prostu jest tu cudnie!

Kuchnia z salonikiem, dwie kanapy, lodówka, mnóstwo szafek. Urocza sypialnia, ładna łazienka. Z sypialni balkonik z widokiem na kościół. Filippo pokazuje mi wszystko i mówi, że musi jeszcze pójść po kilka rzeczy dla mnie do sklepu. Przynosi mleko, soczki, nutellę, marmoladki na śniadanie. Zaglądam do lodówki – jest woda, sok, pomidorki, jest wino i nawet butelka z odrobiną wódki!!!  W szafkach jest trochę spaghetti, oliwa, kawa, cukier i tak dalej. Mam wszystko! W łazience są płyny pod prysznic, szampon. Po prostu, żyć nie umierać! Mieszkanie urządzone prosto i wygodnie.

Opublikowano: 09 czerwiec 2016
Odsłony: 680

Wychodzę z domu, głównie, żeby dobrze zapamiętać drogę powrotną. Kręcę się odrobinę dookoła, żeby poznać znaki szczególne. Staję przed kościołem, jest zamknięty. Nagle ostry dźwięk, aż podskoczyłam – to bije dzwon w kościele. Z okna naprzeciwko kościoła wygląda kobieta, uśmiecha się po czym zaprasza, żeby wejść, bo prowadzi wystawę dawnych zdjęć z Montalbano. Płacę 1 euro, oglądam bardzo ciekawe zdjęcia z dawnych czasów, moja przewodnika opowiada ciekawe historie, a ja trochę się niepokoję, bo widać, że się chmurzy, pewnie niedługo będzie padać, a ja bym chciała najpierw trochę połazić po mieście. W końcu wychodzę, zaglądam do kościoła, gdzie na jej polecenie patrzę na cudowny odcisk stopy świętego chyba Benedetto… Bardzo piękne organy w tym kościele… Wychodzę, już grzmi, granatowe chmury od południowej strony. Idę ulicą w kierunku zamku, ale nie chcę jeszcze teraz zwiedzać zamku, chcę chłonąć widoki, utworzyć sobie jakiś obraz tego miejsca…

Montalbano Elicona to średniowieczne miasteczko, gród, otaczający zamek z XII wieku. Kamienne domki tworzą wąskie uliczki, pnące się na wzgórzu, jedna nad drugą, kamieniczki przyklejone do siebie, dawne kościoły, niektóre jeszcze czynne, inne zamknięte, lub przekształcone w sale wystawowe. Tak mi szkoda, że słońce ukryło się w chmurach… Wszyscy tu mi mówią, że trzeba było przyjechać parę dni temu, było piękne słońce i gorąco. No i po co mi to mówić?... Jestem tu dziś i jutro, i dokładnie w te dni ma być taka właśnie pogoda. Na szczęście tylko kropi, bardziej lub mniej, i grzmi, ale nie leje – na razie.

Licząc na to, że pogoda się może jednak poprawi, oraz by wykorzystać moją kuchnię, schodzę w dół, do bardziej współczesnej części miasteczka, która okazuje się nie taka znowu nieciekawa, jak myślałam. Kupuję pesto pistacjowe, caponatę w słoiczku, tuńczyka, chleb i cornetto na jutrzejsze śniadanie (Filippo zostawił mi sucharki, ale ja jednak wolę cornetto…). W ten sposób mam co jeść nie tylko na dzisiaj! Jedyne, czego mi brak, to słońce, no i jak by był internet, byłoby trochę lepiej. Ale nie można mieć wszystkiego, więc ja poproszę jedynie o słoneczko! 

(trochę później) No dobra, zjadłam caponatkę z chlebem, na deser chleb z nutellą, przebrałam się cieplej. Nie pada, choć trochę grzmi i jest zachmurzone. Trzeba iść. Miejmy nadzieję, że mnie nie przemoczy jakaś straszna ulewa…

Opublikowano: 09 czerwiec 2016
Odsłony: 675

Jest po południu, zjadłam makaron z pesto pistacjowym, popiłam czerwonym winem… Za oknem grzmi, była straszliwa chmura, ale na szczęście nie zrobiła nam krzywdy, chyba nawet nie popadało teraz, choć wszystko przed nami. Przed obiadem obeszłam miasteczko i choć wydawało się, że się zupełnie zgubiłam, to potem się znalazłam na głównym placu, skąd, jak okazało się, prowadzi prosta droga wzdłuż zamku, którą się wychodzi na plac przed Duomo i moją kamieniczkę. Okazuje się, że na głównym placu (tam gdzie mniej stare miasto) jest chyba niezły darmowy internet. Tylko żeby nie padało…

Ta część, gdzie mieszkam, to samiuteńkie stare miasto. Odwrotnie niż u nas, jest tu cisza i spokój, czasem przechodzi jakiś turysta, czasem jakiś tubylec. Wiele domów jest do sprzedania, do remontu, ale w wielu są kwiaty i ślady życia. W tej części nie ma w ogóle żadnych sklepów ani lokali, żadnych pamiątek itp. Ale jak ktoś czegoś takiego potrzebuje, to nie jest to problem, bo wystarczy zejść 5 minut w dół do głównego placu i tam wszystko jest: sklepy, piekarnia, restauracja, cukiernia itp.

Potem poszłam w dół, bo zobaczyłam cmentarz. Poszłam tam, gdzie najstarsze nagrobki, jest sporo takich z końca XIX i początku XX wieku. Większość grobów to podobne do naszych nagrobki, choć jest też cała aleja grobów naściennych, jak też te grobowce rodzinne w typie kapliczek. Zaszokowało mnie rozwiązanie oświetlenia grobów: na większości grobów z tyłu, ale widziałam też od przodu są gniazda, do których niektórzy podłączają lampki. Grób z gniazdkiem i wtyczką to nie jest chyba coś co mi się podoba, a już szczególnie, jeśli dotyczy to zabytkowych grobów…

Potem poszłam taką dzielnicą, która chyba nie należy do tego zabytkowego starego miasta, ale są tam też bardzo stare domki, w jednym miejscu za siatką widziałam kury, gdzie indziej pachniało końskim czy też innym nawozem i w środku widziałam siano, choć zwierząt nie było. Może są na pastwisku. Wydaje mi się, że to część miasta, w której organizuje się żywą szopkę na Boże Narodzenie. W końcu maja w Montalbano było święto tzw. Insabbita: najpierw na ulicy rysują kwiaty, różne obrazy lub też napisy, a później usypują tam różnokolorowy piasek, w ten sposób powstają obrazy na ulicy z piasku. Natomiast 12 czerwca w pobliskim miasteczku, Braidi odbędzie się Infiorata – podobne święto, ale polegające na układaniu płatków kwiatów w kształt różnych rysunków, obrazów i napisów.

Teraz jestem w zakładzie fotograficznym koło głównego placu, pan pozwolił mi skorzystać z jego wifi, bo to darmowe niestety, polega na tym, że mam czekać aż mi przyślą na komórkę hasło... Ciekawe, czy przyślą zanim wyjadę... No, ale udało się wysłać zdjęcia mojego domu oraz wstecz - zdjęcia z Ummari koło Trapani. Reszta zdjęć będzie musiała chyba poczekać, zobaczymy.

Opublikowano: 09 czerwiec 2016
Odsłony: 678

Magia… Idę pustymi uliczkami, gdzieniegdzie pali się światło w oknie i słychać rozmowy, ale tylko gdzie niegdzie. Latarnie rozgarniają mrok. Jest cicho, pusto, niesamowicie. Zrobiło się zimno po deszczu, jesteśmy na wysokości 920 m, pewnie nocą będzie z 10 stopni. Rano ma być słonecznie, potem znów ma padać. Właśnie czegoś takiego szukałam. Tego nastroju, tajemniczości, duchów z dawnych czasów. Jak pisałam, tutaj na Starym Mieście nie ma żadnych barów, głośnych miejsc, tu panuje całkowity spokój. W dzień trochę drą się ptaki, przed moim oknem goniły się jaskółki. Teraz ptaki też śpią. W kątach kryją się koty…

Opublikowano: 10 czerwiec 2016
Odsłony: 713

Dziś rano miało być zimno i słonecznie, sprawdziło się tylko, że słonecznie. Prognoza mówiła, że słoneczko będzie do 11-tej, i dokładnie tak właśnie się stało. Od ósmej rano kręciłam się po miasteczku, wyszukując miejsca, którym wcześniej robiłam zdjęcia w cieniu lub nawet w deszczu, a teraz w słońcu wyglądają dużo piękniej. Jednocześnie postanowiłam na własne oczy sprawdzić, jak z tym autobusem, bo nikt nic nie wie... Najbardziej prawdopodobne było, że jest autobus o …5.30… Wiem, że skończyłoby się na tym, że nie spałabym całą noc, żeby nie zaspać. Filippo powiedział, że jeśli nie będzie autobusu, zawiezie mnie do Patti, ale nie chciałabym nadużywać jego gościnności, bo co innego zabrać gościa z Patti, gdzie mieszka jadąc do Montalbano, gdzie i tak jedzie, a co innego w drugą stronę. Nie znalazłam jednak żadnego przystanku, żadnej informacji, żadnego rozkładu. Informacja turystyczna przy placu – zamknięta. Pochodziłam parę godzin po mieście, kupiłam odrobinkę prowiantu, pozaglądałam w różne kąty, a jednocześnie obsrwowałam, jak od południowo-zachodniej strony rozwijają się coraz bardziej czarne chmury. 

W końcu wróciłam do domu, spotkałam tu Filippo, który dogląda remontu mieszkania na pierwszym piętrze. No i okazuje się, że ponoć jest autobus o 6.45 z placu do niedalekiej miejscowości Braidi, a stamtąd dalej, nie wiem czy do Patti czy do Barcellony, nie ważne, chodzi tylko o to, żeby się dostać do trasy pociągu Palermo – Messyna. Pani w muzeum fotografii powiedziała mi, że wcześniej był autobus, który jechał z Montalbano do Katanii, ale potem go zlikwidowali. Szkoda, bo tak byłoby o wiele bliżej, no i do tego, dla nas nie do pojęcia: podobno jest autobus, podobno jest o tej porze, podobno z placu, ale jaka pewność, że faktycznie jest? Filippo powiedział: nie przejmuj się, jak nie będzie rano, to jest następny o drugiej… No, faktycznie, o co tu się martwić…

Opublikowano: 10 czerwiec 2016
Odsłony: 631

Chmura wyglądała przerażająco, ale znów, tylko trochę popadało, teraz jest słonko. Skorzystałam z deszczu i pochmurnej pogody i przygotowałam na bloga zdjęcia z Tindari i Laghetti, więc radzę, zajrzyjcie niżej, no bo naprawdę, warto to zobaczyć. Teraz idę pod zakład fotograficzny, jest sjesta, więc nie będę przeszkadzać, a pan powiedział, że mogę usiąść na ławce i dalej korzystać z jego Internetu. Hasło do darmowego Internetu jeszcze nie przyszło… A więc mam nadzieję, że za chwilę uda mi się też to pisanie wysłać, oraz też zdjęcia wieczorne z Montalbano. Pozostałe stąd pewnie już jutro, z Zafferany, jak tam dotrę.

Opublikowano: 10 czerwiec 2016
Odsłony: 730

Dobiega końca mój wymarzony pobyt w Montalbano. Czy spełnił moje oczekiwania? Pod wieloma względami jak najbardziej! Od razu powiem, czego mi brak: podróżując sama, bez samochodu nie mogę wybrać się na wycieczkę w okolice Montalbano, a to by było idealne zakończenie pobytu tutaj. Niedaleko są góry Nebrodi, bliżej miasteczka bardzo ciekawe skały, nie do końca rozumiem, co to za skały, monolity, czy wytwór człowieka, czy przyroda je stworzyła, ale chciałabym je zobaczyć. Stamtąd też, jak się okazuje, można zobaczyć Etnę, z miasta jej nie widać… Poszłabym tam piechotą, ale pogoda na to nie pozwoliła. Kto tu przyjedzie samochodem, oczywiście może pobuszować po okolicy. Poniżej zdjęcia z zamku, wznoszącego się nad miasteczkiem:

Pogoda mnie nie dopieszczała, ale mogło być dużo gorzej. Wciąż poluję na słońce, żeby zrobić zdjęcie staruteńkiemu kościółkowi Santa Caterina, ale chyba mi się to w końcu nie uda (edit: udało się! Jutro tu dodam!). Wszystko inne jest na medal! Miasteczko naprawdę ładne i ciekawe, malutkie, ale czego więcej mi trzeba. Jeśli ktoś szuka takiego zagubionego w górach miasta, gdzie życie toczy się własnym torem, niech przyjeżdża do Montalbano! W średniowiecznych murach doskonale się oddycha, pachnie tutejszymi słynnymi leszczynami, jaskółki latają między drzewami….

Filippo ciężko pracuje, żeby oddać do użytku więcej pomieszczeń w tym domu, będzie tu mieszkanie na poddaszu naprzeciwko bazyliki. Kiedy wrócę do domu, napiszę na portalu prezentację tego miejsca, ja mogę z czystym sumieniem polecić. Co prawda Filippo nie mówi po angielsku, ale podobno w Montalbano mieszkają Polki, więc nie powinno to być problemem… Dla takich jak ja turystów problemem z pewnością może być dojazd, a o tym, żeby tu przyjechać autobusem na jednodniową wycieczkę nie ma co marzyć. Jednak, zatrzymać się tutaj jedną czy dwie noce naprawdę warto… Początkowo miałam się zatrzymać w B&B, ale nie potraktowali mnie najlepiej, teraz się cieszę, bo tylko Filippo ma mieszkania do wynajęcia na Starym Mieście. Wszystkie inne noclegi znajdują się na dole. To fakt, tutaj nie ma restauracji, barów, sklepów, ale przecież do placu jest 5 minut piechotą, więc co to za problem. Marzyłam o mieszkanku na starym mieście w średniowiecznym grodzie, i to marzenie udało mi się spełnić!

Jutro skoro świt jadę w kierunku Zafferany, zatrzymam się w Etna B&B jako gość Alberta. Liczę na to, że w ciągu tych trzech dni uda mi się dostać do dymiących kraterów Etny… A więc do przeczytania jutro z Zafferany!

Opublikowano: 10 czerwiec 2016
Odsłony: 677

Oczywiście, przerażało mnie wstanie na autobus o 6.45, ale okazało się, że to nie był problem. Pogoda piękna, ciepło, żegnam się z moim przytulnym mieszkankiem na Starym Mieście i idę w dół, do placu. Wczoraj Filippo pokazał mi gdzie przyjeżdża autobus. Nie ma tu żadnego przystanku, żadnego rozkładu jazdy! Jestem 10 minut przed czasem, ale autobus też jest przed czasem, przesympatyczny kierowca pomaga mi włożyć walizkę do środka, a potem rozmawiamy… Mógłby spokojnie pracować z grupami, jako przewodnik po okolicy! Rozmawiamy też oczywiście o transporcie… Jest to błędne koło: linie są redukowane bo brak pasażerów, mówi on, brak pasażerów bo brakuje linii, mówię ja… Miasteczko, wybrane jednym z najpiękniejszych średniowiecznych grodów we Włoszech w zeszłym roku, liczące na turystów pod względem transportu kompletnie nie jest do takiej działalności przygotowane. Niestety, to jest Sycylia, trudno im pojąć, że owszem, na transport potrzebne są pieniądze, ale dzięki transportowi przyjadą turyści i zostawią pieniądze…

Jadę do Braidi, to wioska kawałek od Montalbano. Jedziemy przez wzgórza, lasy, bujna zieleń, jest i rzeka, podobno w górze było kilka młynów, niestety, rozpadły się. Mijamy Braidi, ciekawe, gdzie my jedziemy… Spory kawałek za wioską, w szczerym polu stoi inny busik. Mój sympatyczny kierowca (linia Magistro) przekazuje mnie drugiemu przewoźnikowi (linia …), z nim pojadę dalej, do Patti. Okolica jest przepiękna, po chwili zza wzgórz wyłania się Etna z ośnieżonym szczytem! Próbuję robić zdjęcia, ale nie wiem, czy coś z nich wyjdzie. Jak pięknie byłoby pojeździć samochodem po tych okolicach, wysiąść tam gdzie pięknie, rozejrzeć się spokojnie, zrobić zdjęcia. Ja, tutaj, samochodem za nic, ale kto tu się wybierze, warto, naprawdę warto!

W Patti wysiadam kawałeczek od dworca, kierowca pokazuje mi drogę, idę w dół, więc to nie problem. Pociąg do Mesyny mam za pół godziny, kupuję bilet w automacie. Później jadąc pociągiem dziwię się, jak szybko znajdujemy się w Milazzo, a potem w Mesynie. Myślałam, że to dużo dalej! Potem w Mesynie mam 1,5 godziny. Najpierw wychodzę na plac przed dworcem, który znam z czekania na autobus do Milazzo po przyjeździe z Rzymu (i potem na odwrót), w budce informacji autobusowej pytam, jak lepiej dojechać do Giarre, bo stamtąd mam przesiadkę do Zafferany (mogę z Katanii, ale to dużo dalej). Okazuje się, że nie ma autobusów do Giarre, więc wracam na dworzec. Wolałabym autobus, bo o ile zrozumiałam, dworzec kolejowy i autobusowy w Giarre nie są obok siebie, a ja potem biorę autobus. Ale może to tylko tak się wydaje. W każdym razie, kupuję bilet na pociąg, potem piję cappuccino w barze stacyjnym no i teraz czekam na mój pociąg w poczekalni.

Dworzec w Mesynie jest spory i wygodny, jak by ktoś potrzebował informacji, to widzę, że jest tu też przechowalnia bagażu. Jestem w sumie trzeci raz w Mesynie, ale miasta nie widzę… Może kiedyś. Za 25 minut mam pociąg, więc zaraz idę na peron. Godzinka czy półtorej i będę w Zafferanie. Potem tylko jeszcze autobus i przybędę do Etna B&B, tam zatrzymam się na trzy dni. Jakiś Siciliano zapytał mnie, po co trzy dni w Zafferanie… Nie ma tam zabytków, prawda? Ale jestem pewna, że to nie będzie zmarnowany czas!

(cdn w następnym wpisie, czyli jak się zaczęły schody ...)

Opublikowano: 11 czerwiec 2016
Odsłony: 699