Poznaję Montalbano mimo burzy

Jest po południu, zjadłam makaron z pesto pistacjowym, popiłam czerwonym winem… Za oknem grzmi, była straszliwa chmura, ale na szczęście nie zrobiła nam krzywdy, chyba nawet nie popadało teraz, choć wszystko przed nami. Przed obiadem obeszłam miasteczko i choć wydawało się, że się zupełnie zgubiłam, to potem się znalazłam na głównym placu, skąd, jak okazało się, prowadzi prosta droga wzdłuż zamku, którą się wychodzi na plac przed Duomo i moją kamieniczkę. Okazuje się, że na głównym placu (tam gdzie mniej stare miasto) jest chyba niezły darmowy internet. Tylko żeby nie padało…

Ta część, gdzie mieszkam, to samiuteńkie stare miasto. Odwrotnie niż u nas, jest tu cisza i spokój, czasem przechodzi jakiś turysta, czasem jakiś tubylec. Wiele domów jest do sprzedania, do remontu, ale w wielu są kwiaty i ślady życia. W tej części nie ma w ogóle żadnych sklepów ani lokali, żadnych pamiątek itp. Ale jak ktoś czegoś takiego potrzebuje, to nie jest to problem, bo wystarczy zejść 5 minut w dół do głównego placu i tam wszystko jest: sklepy, piekarnia, restauracja, cukiernia itp.

Potem poszłam w dół, bo zobaczyłam cmentarz. Poszłam tam, gdzie najstarsze nagrobki, jest sporo takich z końca XIX i początku XX wieku. Większość grobów to podobne do naszych nagrobki, choć jest też cała aleja grobów naściennych, jak też te grobowce rodzinne w typie kapliczek. Zaszokowało mnie rozwiązanie oświetlenia grobów: na większości grobów z tyłu, ale widziałam też od przodu są gniazda, do których niektórzy podłączają lampki. Grób z gniazdkiem i wtyczką to nie jest chyba coś co mi się podoba, a już szczególnie, jeśli dotyczy to zabytkowych grobów…

Potem poszłam taką dzielnicą, która chyba nie należy do tego zabytkowego starego miasta, ale są tam też bardzo stare domki, w jednym miejscu za siatką widziałam kury, gdzie indziej pachniało końskim czy też innym nawozem i w środku widziałam siano, choć zwierząt nie było. Może są na pastwisku. Wydaje mi się, że to część miasta, w której organizuje się żywą szopkę na Boże Narodzenie. W końcu maja w Montalbano było święto tzw. Insabbita: najpierw na ulicy rysują kwiaty, różne obrazy lub też napisy, a później usypują tam różnokolorowy piasek, w ten sposób powstają obrazy na ulicy z piasku. Natomiast 12 czerwca w pobliskim miasteczku, Braidi odbędzie się Infiorata – podobne święto, ale polegające na układaniu płatków kwiatów w kształt różnych rysunków, obrazów i napisów.

Teraz jestem w zakładzie fotograficznym koło głównego placu, pan pozwolił mi skorzystać z jego wifi, bo to darmowe niestety, polega na tym, że mam czekać aż mi przyślą na komórkę hasło... Ciekawe, czy przyślą zanim wyjadę... No, ale udało się wysłać zdjęcia mojego domu oraz wstecz - zdjęcia z Ummari koło Trapani. Reszta zdjęć będzie musiała chyba poczekać, zobaczymy.

on 09 czerwiec 2016
Odsłony: 678

You have no rights to post comments