Monterosso al Mare

Z Vernazza do Monterosso jest najdłuższy odcinek drogi, i droga ta jest dużo trudniejsza niż między poprzednimi miasteczkami. Nie ma tu kamiennych dróg, wygodnych odcinków, idzie się ścieżką, po kamieniach, czasem trzeba przeskakiwać strumienie, przedzierać się przez zarośla. Idzie się zboczem, raz w górę, raz w dół...

Nie byłam pewna czy zdążę na ostatni pociąg do Genui. Gdyby nie... nie wiem co bym zrobiła... Trochę mnie to stresowało, trochę dodawało sił i skrzydeł. Jednak przede wszystkim wciąż szłam, wciąż patrzyłam, wciąż chłonęłam widoki... Jak jednak widać, zdjęć już nie robiłam, nie pamiętam, czy film się skończył, czy czasu zabrakło... Szkoda, bo Monterosso to najstarsze z miasteczek z wieloma śladami historii, przede wszystkim obrony przed najeźdźcami z lądu i morza...

Zdążyłam na pociąg, weszłam na peron w chwili kiedy nadjechał... Wsiadłam i chłonęłam pełną piersią tę radość ogromną że mi się udało, nie tylko że to widziałam, ale że przeszłam, doszłam, dałam radę całej tej trasie.

Minęły lata, ale ja zawsze będę pamiętać tę wędrówkę między pięcioma miasteczkami, zawieszonymi na skałach, spływającymi z gór w kierunku granatowych fal, oddalonych od siebie na tyle żeby nic nie zakłócało ich spokoju... Le Cinque Terre, mój cud świata...

on 03 czerwiec 2015
Odsłony: 1120

You have no rights to post comments