(pisane kilka lat później)

Siedzę na krześle w hali przylotów na lotnisku, starając się rozważnie nie spuszczać z oczu mojego wielkiego, zielonego plecaka, w którym mam wszystko, co może się przydać przez dwa jesienne tygodnie samotnej podróży po Sycylii. Obok mnie siedzą inni, z walizkami, z plecakami, najczęściej w grupkach, po dwoje. Ci mogą na zmianę położyć się na ławce, może nawet przespać. Jest czwarta rano, 22 września 2007 roku, lotnisko Punta Raisi, Palermo, Sycylia.

Ja jestem sama, a zanim wyjechałam, przez cztery lata permanentnych przygotowań do tej podróży wszyscy ostrzegali mnie – uważaj, pilnuj swoich rzeczy, co robisz, gdzie ty jedziesz, nie powinnaś tak ryzykować… Opędzałam się przed tymi radami, a szczególnie przed takimi: a nie boisz się mafii? Wiedziałam dobrze, że mafia ma inne sprawy na głowie niż samotnego wędrowca z wielkim plecakiem, nawet, jeśli tym wędrowcem jest kobieta, blondynka (na moje szczęście – tak, tutaj to szczęście – już po pięćdziesiątce…).

Nie, nie boję się mafii, ale rady, aby uważać na pieniądze, dokumenty, karty, nie dać się kieszonkowcom, złodziejaszkom wzięłam sobie poważnie do serca. Dlatego mam na sobie kamizelkę z doszytymi wewnętrznymi kieszonkami, zapinanymi na suwak, gdzie chowam te wszystkie swoje skarby. Chowam, i wciąż zapominam, gdzie co schowałam… (i tak przez jakieś dwa, trzy dni, bo później machnęłam ręką, kamizelkę zakładałam tylko na przejazdy, a po mieście chodziłam ze skarbami w kieszonce plecaka – nikt mnie nie okradł, nikt na mnie nie napadł, co wcale niekoniecznie oznacza, że nie trzeba pilnować swoich rzeczy, ale że jest tam tak samo niebezpiecznie jak u nas…)

Opublikowano: 14 czerwiec 2017
Odsłony: 439

Nocny lot to nie problem (jak zwykle, mimo nocy, z nosem w oknie, a najpiękniejsze były światła Neapolu z góry - jak jakaś dekoracja złocona -szkoda ze nie przygotowałam aparatu), najgorsze jest czekanie na lotnisku wśród sporej grupy kimających Polaków od trzeciej w nocy do pierwszego autobusu.

Ale potem już było super, bo kierowca wiózł mnie autobusem, mnie jedną jedyną, a ja otwierałam buzię z emocji, widząc te widoki - z lewej morze, z prawej góry! Z wrażenia zapomniałam, że chciałam skłonić głowę w miejscu zamachu na sędziego Falcone...

W Palermo miałam zarezerwowane łóżko w schronisku młodzieżowym Baia del Corallo w pokoju dwuosobowym, zgodnie z korespondencją mogłam liczyć na łóżko dopiero po południu, ale na szczęście od razu rano dostałam klucz do pokoju z łazienką dosłownie na brzegu morza! Czyli, mogłam się od razu rozpakować, wykąpać... Teraz marzy mi się, żeby nikt mi nie przybył do pokoju...

Nie wiem jak będę spać, tak to morze szumi! Morze, to nie znaczy piasek na plaży, o nie. To są same kamienie, głazy, wielkie bloki skalne, małe skałki. A po drugiej stronie zatoki północna dzielnica Palermo - Sferracavallo, przepiękna zatoka. I góry dookoła, ale takie jakieś nie nasze góry, jakieś inne...

Odpoczęłam trochę i jadę przywitać się z Palermo...

Opublikowano: 22 wrzesień 2007
Odsłony: 437

Cały dzień chodziłam po Palermo i napawałam się nim, i stwierdziłam, że nastawiłam się na dużo gorzej, a nie jest tu ani tak brudno, ani tak głośno, ani tak nieporządnie jak opowiadają... Fakt, bywają śmieci na ulicy - ale te i u nas, niestety, bywają... Wiele zabytkowych kamienic jest w trakcie remontu, to bardzo pozytywne, choć oczywiście, utrudnia życie...

Natomiast ruch, masa samochodów, samochody parkujące na przystankach autobusowych, autobusy mijające sie o milimetry, zakręcające w miejscach, gdzie maluch by się nie zmieścił, to robi niesamowite wrażenie. I oni jakoś to całkiem cierpliwie znoszą. Nikt na nikogo się nie wydziera, no, najwyżej trąbią, ale to robią bez przerwy - żeby uprzedzić jadącego z przeciwka, żeby pozdrowić znajomego czy ładną dziewczynę... Na ulicy pomagają sobie wzajemnie, autobus przepuszcza skuter, czasem ktoś jedzie pod prąd, tego też puszczają, uśmiechając się, że sobie poradził... Korki są straszne, tłok na ulicach ogromny, ale nie zauważyłam ani jednej stłuczki, ani jednej awantury - w trudnej sytuacji po prostu wszyscy się śmieją...

Nogi mnie bolą potwornie, nie mam siły zejść zanurzyć choćby nóg w morzu... Mimo nieprzespanej nocy do wieczora chodziłam po mieście. Jest ciepło - jakieś 25 stopni, słonecznie, ale nie za gorąco. Mam przed sobą naprawdę masę wspaniałych wrażeń! Zorientowałam sie już w ogólnym układzie miasta. Zaraz pewnie padnę i będę spać do rana...

Opublikowano: 22 wrzesień 2007
Odsłony: 450