Dzień 18, Chrzest morski na Ustice

Dziś tylko dosłownie dwa słowa, bo umieram ze zmęczenia. Udało się! Było cudnie! Jutro opowiem!

(niedziela rano) No dobra, nowy dzień, nowe siły... Spróbuję opowiedzieć, choć nawet nie wiem od czego zacząć - to było przeżycie, którego nie da się opowiedzieć słowami, a niestety, nie mogę Wam pokazać zdjęć podwodnych, bo nie pozwolili wziąć aparatu...

Zacznę od wrażeń: coś cudownego! Wzięto mnie za rękę i zaprowadzono, jak małą dziewczynkę, do nierzeczywistego świata, pełnego kolorów, świateł, niezwykłych roślin, skał, przeróżnych ryb, które mogłam niemalże dotknąć. Jak mała dziewczynka wyciągałam do nich rękę - jedną rękę, bo drugą cały czas trzymał mój przewodnik. Pod wodą śmiałam się, miałam ochotę krzyczeć z radości, choć to oczywiście nie było możliwe. Stan nieważkości, brak poczucia czasu, i inne stwory, podobne do mnie, wypuszczające piękne bańki powietrza, zadające mi nieme pytanie - wszystko ok? - a ja na to, gestem, którego mnie nauczono wcześniej - OK, OK! Choć jesteśmy przybyszami zzewnątrz, tu wyglądamy pięknie, a ryby nie uciekają przed nami, pływają obok, nad nami, pod nami, nie speszone...

UsticaMój przewodnik prowadzi mnie w miejsca, które chce mi pokazać, wskazuje palcem gdzie dzieje się coś szczególnego, pomaga, kiedy moje ciało, nienauczone zachowania w tych okolicznościach wyczynia jakieś dziwne akrobacje. Sprowadza mnie niżej, wyraźnie zadowolony z mojego zachwytu. Choć nie pamiętam prawie nic ze wskazówek, które mi dał wcześniej, choć wyczyniam te różne sztuki, a moje nogi wydają się nie połączone z resztą ciała, najważniejsze, że radzę sobie z oddechem, nie wpadam w popłoch, korzystam w pełni z tego, co on mi chce podarować.

I tak żeglujemy razem przez te podwodne przestworza... Jest po prostu bosko i chcę, żeby tak już było zawsze...

(zdjęcie ze strony Ustica Diving)

on 13 lipiec 2013
Odsłony: 583

You have no rights to post comments