Mam tylko ten jeden dzień na Palermo, tylko tę niedzielę. Jutro jadę do Trapani. Ten dzień po pierwsze, ma być dniem odpoczynku, po drugie, przypomnieniem tego, co widziałam w Palermo, odświeżeniem pamięci.
Z odpoczynku niewiele wyszło, no bo jak zacznę przebierać nogami, to nie mogę przestać. Jeszcze tu muszę zajrzeć, jeszcze tam... Przeszłam się moją ulubioną via Vittorio Emanuele tam i z powrotem, zajrzałam do znanych mi zabytków po drodze, odnalazłam mój ukochany plac Piazza Marina z giełdą staroci i parkiem Garibaldi, gdzie nadal stoją, jak stały, tylko chyba jeszcze potężniejsze figowce dusiciele.
Potem wracając do domu poszłam dokładnie w przeciwnym kierunku żeby się przespacerować dzielnicą La Kalsa. Znalazłam stragany z okazji święta świętej Rozalii, różne smakołyki i typowo odpustowe świecidełka.
Ostatkiem sił dowlokłam się do domu, kupując na obiad jak zwykle, mozzarellę, pomidory, brzoskwinie i dwie figi. Muszę odpocząć, bo wieczorem będzie parada sycylijskich wozów, a potem sztuczne ognie. Przed katedrą stoi przygotowany strojny powóz, w którym rozkłada się orkiestra.
Jutro rano chętnie pojechałabym do Mondello, wykąpać się po raz ostatni, bo pewnie w Trapani już nie będzie okazji. Nie wiem jednak czy mi się to uda, zobaczymy. Co będzie, to będzie... Oczy mi się same zamykają, ale nie pójdę spać, pooglądam zdjęcia...