Lecąc do Trapani

Odlatuję nie zrażona głodem, upałem, niewygodami, bólem nóg, po prostu niczym. Skóra mnie pali, poparzone przez opuncje wargi puchną, nogi ... o nogach lepiej nawet nie wspominać... A ja już marzę, co zrobić żeby tu przyjechać na dłużej.  Czuję, jakbym zjadła jeden, ale za to niezwykle smakowity owoc z rajskiego drzewa.. Chcę jeszcze!!!

Jest tu tyle jeszcze cudów do zobaczenia, tyle miejsc gdzie można dotrzeć, jak nie piechotą, to może na rowerze, może motorino, a przede wszystkim - łódką opłynąć wyspę... Przyjechać tu na kilka dni, spać w dammuso, spenetrować wybrzeża i wnętrze wyspy, znaleźć to wszystko na co nie udało mi się trafić.

Lecę nad morzem, a pode mną znów Egady, tym razem w blasku zachodzącego słońca... Zmęczona do granic wytrzymałości, spalona słońcem, skłuta kolcami opuncji, owiana na szczęście delikatnym dziś wiatrem, cała obolała i ... i do bólu szczęśliwa... 

Kto wie czy, i kiedy... Ci vediamo, Pantelleria...? *

(dalszy ciąg wędrówki po Sycylii w podróży Moja Sycylia , na razie na Kolumberze, w przyszłości przeniosę ją tutaj)

* Na Pantellerię wróciłam w maju 2015 roku, spędziłam tam 4 dni. Po doświadczeniu z kilkugodzinnej wycieczki na tę wyspę cieszyły mnie te 4 dni, pewna, że teraz poznam Pantellerię dość dobrze. Tymczasem ... gdzie tam! Znów liznęłam wisienkę na torcie, znów czuję ogromny niedosyt! O majowym pobycie na wyspie opowiem niedługo, a na jesień przyszłego roku planuję polecieć tam na tydzień, ciekawe, czy to w końcu wystarczy ;)

on 23 sierpień 2015
Odsłony: 593

You have no rights to post comments