To niesamowite, mam internet! Giuliana wróciła, okazało się, że Toni nie umiał podłączyć modemu do wifi... Czyli bardzo szybko załatwiam zaległą korespondencję, dogaduję szczegóły dzisiejszej kolacji w Trapani, dopisuję tutaj co robiłam (napisane wcześniej ofline). Nie chcę jednak za wiele czasu siedzieć przy komputerze, choć pogoda nie zachęca za bardzo do spaceru, ale co tam. Nie pada, jest tylko jakoś tak mgliście czy chmurzyście.
Pójdę w kierunku Sasi, czyli fenickich grobowców. Powolutku, na spokojnie. Wcześniej jeszcze przygotuję rzeczy, spakuję się. O 17 Giuliana zawiezie mnie na lotnisko.