Zaczynam na poważnie przygotowania. Najważniejsze, skontaktowałam się z Antoniem z Donnalucaty, już wiem na jakim przystanku mam wysiąść, jest to podobno 200 m od B&B, a Antonio będzie na mnie czekał na przystanku. A jeszcze ważniejsze - nie będę musiała brać taksówki z Marzamemi do Casale Scirbia w San Lorenzo, gdzie będę spać potem - Salvo przyjedzie po mnie do Marzamemi i nawet (sam zaproponował!) podjedzie ze mną do sklepu żebym mogła zrobić jakieś zakupy! Zamówiłam wygodny rower do zwiedzania okolicy.
W Modica z kolei udało mi się umówić tak, że po przyjeździe jedynym autobusem, który tam jest o 9.30 - potem już nic - będę mogła zostawić walizki do czasu, kiedy można się zameldować w swoim pokoju. Niby, to powinno być normalne, skoro check-in jest dopiero od 16, ale i tak wolę być wdzięczna, że się udało :)
Kupiłam tradycyjnie toruńskie pierniki na prezenty, oddałam do naprawy walizkę i tak dalej, jak to przed podróżą. Dobrze, że nie lecę Ryanairem, który w tej chwili odwołuje kilkadziesiąt lotów dziennie - denerwowałabym się, czy nie trafi na mój. I co wtedy? Przecież odszkodowanie nie załatwia sprawy! Wolę nie myśleć o tym, że podobno Ryanair kupuje bankrutującą Alitalię - mam nadzieję, że jeszcze nie teraz...