I znów w Bergamo

A tu klops... Anna się rozchorowała, i nie przyjedzie pokazać nam Bergamo! Zostałyśmy więc zdane na siebie. Zjadłyśmy śniadanie, zostawiłyśmy rzeczy w przechowalni hotelu (kłódeczka znów się przydała) i poszłyśmy w miasto, nieprzygotowane bo miałyśmy je zwiedzać z Anną, która stąd pochodzi. Szybko zorientowałyśmy się, że w głębi głównej ulicy Papa Giovanni XXIII znajduje się stare miasto, a do tego, jest ono położone na wysokim wzgórzu i wjeżdża się tam kolejką. Minełyśmy coś rodzaju jarmarku w centrum miasta, stragany z pachnącymi wędlinami, serami, plackami i innymi specjałami (degustacja!!!), a następnie długi tor ze sztucznym śniegiem gdzie odbywały się jakieś pokazy narciarskie, a również dzieciaki i wszyscy chętni mogli spróbować swoich sił na nartach (na głównej ulicy miasta!)

Potem znalazłyśmy kolejkę, do której stała długa ludzka kolejka, ale czas się nie dłużył, bo krzątały się między ludźmi dziewczyny z plakietkami City Steward, rozdające mapki i tłumaczące dokładnie, co warto na górze zobaczyć, gdzie pójść, czego nie można ominąć. Dowiedziałyśmy się od nich, że na nasz bilet możemy również wjechać drugą kolejką jeszcze wyżej, o ile się zmieścimy w 75 minutach.

Stare miasto (La Citta Alta) jest cudne, eleganckie, co moment człowiek wydaje okrzyk zachwytu, szczególnie w okolicach Piazza Duomo i Piazza Vecchia. Szkoda tylko – żal do architektów – że nie ma jak złapać tych cudów w obiektyw – tyle tam tego, jedno przy drugim, jedno na drugim, że aż głowa boli.

Kupiłyśmy limoncino, słodycze z cukierni pożarłyśmy wzrokiem – i obiektywem aparatu, złapałyśmy wszystkie cuda do pudełeczka i zeszłyśmy do miasta, do hotelu…

Przydały się wczorajsze specjały z Frigeria Lampegusto, przechowane w hotelowej lodówce. Polane cytrynką na zimno smakowały nie gorzej niż świeżo usmażone (a w każdym razem teraz nie musiałyśmy się tak strasznie spieszyć.

Teraz jedziemy pociągiem do Mediolanu. Muszę przyznać, że w tutejszych pociągach – wygodnych wydawałoby się – problemem jest taka banalna rzecz jak bagaż. Pod sufitem albo nie ma wcale miejsca na bagaż, albo jest tyle, że można tam włożyć damską torebkę. W przejściu walizek nie da się umieścić. Nie ma żadnych półek ani miejsc na bagaże. Zrobiłyśmy więc tak jak ludzie robią – udało nam się znaleźć 4 miejsca, na dwóch położyliśmy walizki…

(poniżej filmik, nagrany w kościele Sant'Agata. Podkład muzyczny jest oryginalny - gdzieś w innych pomieszczeniach kościoła śpiewał chór...)

on 09 październik 2011
Odsłony: 431

You have no rights to post comments