20.08.1973, Adana, i czy sprzedadzą mnie za wielbłądy...

Na dworcu autobusowym w Ankarze jest spory tłok. Kierowcy przekrzykują się, wołając nazwę miasta do którego jadą, nas interesuje: Adana, Adana, Adana! Nie możemy sobie pozwolić na jazdę autostopem, musimy natychmiast znaleźć się w Syrii, bo nasze czeki możemy zrealizować tylko tam, i to nie mamy pewności, czy nie musimy w tym celu jechać aż do Damaszku...

A więc umawiamy się z kierowcą, płacimy, no i siadamy na bagażach - trzeba poczekać. I tu się zaczyna - nasi koledzy postanowili zrobić sobie ubaw. Zwracają się do mężczyzn wpatrzonych w nas, białe blondynki z niebieskimi oczami - çok güzel kyz? Ładna dziewczyna? Podoba się? A może chcecie kupić?- Trochę po angielsku, trochę na migi, grunt, że mężczyźni szybko kapują o co chodzi. Z niepokojem stwierdzam, że ich zainteresowanie skupia się na mnie!

W owych czasach byłam okrągłą, pyzatą blondynką z długimi włosami i niebieskimi oczami - smakołyk dla tutejszych panów... Zaczynają się targi, wszyscy się śmieją, mnie trochę nie do śmiechu... Cena rośnie, mowa o wielbłądach, nie pamiętam już ilu... Miny mężczyzn zaczynają być coraz mniej żartobliwe, atmosfera się robi z każdą chwilą bardziej poważna... Co robić?

Wybawienie? Kierowca wsiada do autobusu, zaprasza do środka. Szybko wstajemy, chowamy się w autobusie. Ale... jak to tak? Tak się nie robi! Mężczyźni obstępują ciasno autobus, patrzą zagniewani, wszyscy wlepiają oczy we mnie, a ja się po prostu boję! Na szczęście kierowca uruchamia autokar i rusza powoli przed siebie, nie zważając na gniewny tłum, który chcąc nie chcąc rozstępuje się.Oddycham z ulgą... Mam żal do kolegów za ten niby żarcik...

Ruszamy... Autokar jedzie cicho, cały czas gra turecka muzyka. Orientalne dźwięki będą nam towarzyszyć przez całą wyprawę, i nieraz będziemy jeździć autobusami, ten jednak jest - jak się potem okaże - najwygodniejszy, najbardziej nowoczesny, i ta muzyka, jest tu cichsza, milsza dla ucha niż później będzie w arabskich rozklekotanych pojazdach. Ten autobus jest dużo bardziej nowoczesny niż autobusy jeżdżące po Polsce, normalnie - Europa, nie żadna Azja....

Muzyka gra rzewnie i cicho, nie przeszkadzając w myślach. Ten autokar Ankara - Adana, moje wybawienie z roli towaru za kilka wielbłądów, cicho niosący nas na południe, w coraz bardziej orientalny świat, ku czemuś co jest tak bardzo inne niż wszystko co do tej pory przeżyłam i widziałam...

You have no rights to post comments