6.06 - Salina, Santa Marina, moja zguba i czekając na Barbarę

Zaczęło się marnie, bo na wodolocie zgubiłam etui od aparatu, szkoda, no trudno, pomyślałam, i wysiadłam, nie chcąc robić zamieszania. Po czym, jak tylko wodolot odpłynął zdałam sobie sprawę, ze w środku była zapasowa bateria do aparatu! Co ja zrobię bez drugiej baterii???

Jestem na Salinie i zamiast się cieszyć i podziwiać, chce mi się ryczeć! Weszłam do kasy biletowej Siremar i zapytałam, czy mogą mi jakoś pomóc. Pan zadzwonił na wodolot, i po kwadransie dowiedziałam się, że znaleźli etui! Oczywiście, zostaje jeszcze kwestia złapania tego właśnie wodolotu – będzie tu jutro rano, na szczęście na pół godziny przed moim rejsem na Pantareę... Uff, teraz mogę się zachwycać Saliną, choć muszę oszczędzać dzisiaj baterię...

Barbara, Niemka która od dwóch lat mieszka na Salinie i tutaj organizuje wycieczki, między innymi na poszukiwanie delfinów, a u której dzisiaj będę spać, przyjedzie o dziesiątej, mam więc półtorej godziny. Kręcę się po porcie i okolicach. W Salinie są dwa porty, Santa Marina i Rinella. Santa Marina jest najbardziej „turystyczna”, choć domy w pobliżu portu są w tutejszym stylu i nie widać takich typowo turystycznych nowoczesnych ośrodków (na szczęście).

Salina kiedyś była nazywana Bliźniaczką (Didyme), bo z sześciu wulkanów, które ją niegdyś tworzyły pozostały dwa, tworzące dwa zielone garby. Jest tu kilka małych miejscowości usytuowanych na zboczach.

on 06 czerwiec 2012
Odsłony: 345

You have no rights to post comments