Mój dom w Rinelli na Salinie

Kiedy wysiadłam w Rinelli, w porcie, natychmiast znalazłam, według wskazówek Carmelo (właściciela wynajmowanego mieszkanka, który niestety, jest teraz w Wenecji) hotel jego cioci, która zaprowadziła mnie do mojego nowego domu. Tak jak wiedziałam, jest to bardzo proste mieszkanie, bez żadnych luksusów, dzięki czemu nie kosztowało wiele (a szukałam czegoś niedrogiego na Salinie naprawdę długo...). Mnie cuda niepotrzebne, pewnie będzie mi przeszkadzać hałas, bo mieszkam tuż nad uliczką na której jest parking przed plażą, a widziałam też, że przejeżdża pod moim oknem autobus... Obok jest też bar, dzięki któremu mam internet. 

Mam dwa pokoje i mogłam sobie wybrać łóżko, wybrałam małżeńskie, nawet nie dlatego, że duże i wygodne, ale w tym pokoju wiatrak pod sufitem działa cichutko, a w pokoju z dwoma łóżkami hałasuje. Kuchnia jest na tarasie, widok na morze, górę i na kawałeczek Lipari, widać też troszkę Vulcano. Mam też wewnętrzny taras, gdzie teraz siedzę i piszę, jest tu nawet zewnętrzny prysznic - po powrocie z plaży można się w nim opłukać. Standard jest naprawdę skromny, czyli dokładnie to o co mi chodzi. Nie mam telewizora, bo po co mi on? 

Brakowało, o dziwo, ekspresu do kawy, za to jest czajnik! Pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją, ale pani Patrycja przyniosła mi ekspres i będę mogła rano zrobić sobie kawę. Jak na razie przeszłam się odrobinę po Rinelli, dosłownie dwa kroki od domu, wyszły chmury, zrobiło się mało fajnie na zdjęcia więc postanowiłam przeznaczyć wieczór na pisanie i przetworzenie tych zdjęć co zrobiłam do tej pory. Nie jest to takie proste, bo choć byłam bardzo, ale to bardzo uważna przy zbieraniu opuncji, to jednak nie pomyślałam, że jak je wrzucę do torby, to w torbie będą igiełki... No i pisanie i robienie czegokolwiek palcami nie jest takie proste, zobaczymy, jak się będzie spało ;)

W każdym razie: mam przed sobą pięć dni na penetrowanie Saliny, jeden z tych dni przeznaczę na całodzienną wycieczkę do Pollary, ale chyba nie jutro, bo jutro jest niedziela a w takie dni niefajnie się robi wycieczki. Mieszkam dwie minuty od portu przy którym jest plaża z czarnym (wulkanicznym) piaskiem, plaża jest oznakowana, daleko wypłynąć nie można. Zobaczę jutro co będę robić ;)

on 05 wrzesień 2015
Odsłony: 1215

Komentarze   

+1 # Dorota Pękała 2015-09-05 18:52
Fajnie, że już się szczęśliwie zadomowiłaś:)
U nas w Szczecinie zrobiła się prawdziwa jesień, 13 stopni, porywisty wicher. Właśnie Piotr wrócił kompletnie zziębnięty z Argutem ze spaceru i prosi aby Cię pozdrowić, co niniejszym czynię. Życzymy dobrej nocki w nadziei, że hałas z za mocno nie będzie dawał się we znaki:)
# Szefu 2015-09-05 19:00
Dziękuję, pozdrawiam i trzymajcie się przy tej pogodzie, trudno mi to sobie wyobrazić ;)

You have no rights to post comments