Casale Scirbia, moje miejsce...

Casale Scirbia to mój dom na następne cztery dni i już się martwię, że tylko tyle!!! Tu jest absolutnie pięknie! Nie wiedziałam, że to taka wielka i piękna posiadłość. Sam dom, to raczej domek, to był kiedyś dom gospodarski. Teraz mieści dwa mieszkania do wynajęcia, ja zajmuję to mniejsze. Samo mieszkanko jest urocze i bardzo wygodne, ładnie urządzone, ale to wszystko co koło domu, zapiera mi oddech. Nie, nie, żadne tam widoki na morze. Morze się ukryło nieźle. Po  prostu, jest to duży zielony teren, drzewa brzoskwiniowe, ładnie urządzone miejsca wypoczynkowe, cisza, spokój, nikogo dookoła - wszystko moje!!!

Nie potrafię slowami oddać tego co czuję, może zdjęcia to pokażą, a kto ciekaw, zobaczcie jak Casale Scirbia jest opisane na portalu tutaj.....

Po rozpakowaniu się pojechałam na moim rozklekotanym rowerku (a niech mu będzie!) drogą najpierw w prawo, podtem w lewo, żeby się zorientować gdzie co się tu znajduje, gdzie to morze, gdzie ten rezerwat Vendicari. Znalazłam morze, znalazłam rezerwat, poszłam kawałek choć słońce już chyliło się ku zachodowi (ale nie w morzu, tylko za krzewami). Doszłam do pierwszej plaży rezerwatu. Morze trochę się gniewało, więc zostawiłam je w spokoju i wróciłam do domu na kolację.

on 30 wrzesień 2017
Odsłony: 500

You have no rights to post comments