Jak pech to pech... I na pocieszenie Vendicari

Tak, nie wystarczy, że przyjechałam na Sycylię chora, nie mogłam się kąpać, że lało pół dnia i ma lać przez następne dwa... Jeszcze teraz mój komputerek odmówił posłuszeństwa... I co ja teraz zrobię? Blog spróbuję wystukiwać telefonem czego nie lubię i nie umiem (teraz piszę drugi raz, mozolnie wystukałam wszystko po czym wszystko mi się wykasowało...). No ale zdjęć na blogu nie dodam, nie ma szans... Dopiero po powrocie, a wtedy będę miała do obrobienia strasznie dużo zdjęć, już mnie to przeraża... Tu mam czas, no i na świeżo, po trochę, to całkiem co innego. No ale siła wyższa...

Na pocieszenie udało mi się dziś po południu pójść do Vendicari bo przestało padać. Przeszłam spory kawałek, nawet słonko nieco świeciło. Widziałam bizantyjskie groby, mury jakiegoś ogromnego kościoła, potem jesiora gdzie obserwuje się ptaki ale żadnego nie było. Jeśli się da, jutro zajadę z drugiej strony.

on 02 październik 2017
Odsłony: 561

You have no rights to post comments