Spacer plażą po deszczu

Dzień pod znakiem deszczu, tym razem deszcze nie taki gwałtowny, ale dość paskudny, bo szaro, buro, zaciągnięte i leje. Salvo strasznie żałuje, że mój wymarzony pobyt tutaj został popsuty przez pogodę, no ale to przecież nie jego wina. Ja już kombinuję, jakby tu kiedyś wrócić... Na obiad zjadłam przysmaki, które Salvo przyniósł od swojej Mamy, pani Silvany - kawałek pizzy, kawałek foccacci i jeszcze jakieś takie wypieki puste w środku a dobre. Smakowało mi bardzo, dziękuję!

Pod wieczór mocniej wiało ale mniej padało, postanowiłam być twarda i pójść na spacer. Kurtka przeciwdeszczowa i w drogę, tym razem piechotą, bo co za frajda jechać na rowerze w deszczu. Chciałam zobaczyć najbliższą plażę w San Lorenzo, to dwa kroki. Było ponuro ale po trochę padało coraz mniej, aż przestało całkiem, za to morze było wkurzone! Z plaży widać Cytadelę i pierwszą plażę rezerwatu (spiaggia Citadella), i okazało się, że można tam przejść ścieżką, no to poszłam. I potem dalej plażą dokąd się dało, dalej niestety było zagrodzone... W ogóle w rezerwacie jest mnóstwo miejsc, gdzie nie można przejść ze względu na ochronę fauny. No ale trochę szkoda, bo jak na razie nie udało mi się zobaczyć żadnego zwierzaka ani ptaków, których jest tu masa...

W końcu poszłam ścieżką po moich śladach z przedwczoraj, doszłam znów do tego monumentalnego kościoła Trigona, popatrzyłam na jeziorka dookoła (znów ani śladu jakiegoś ptaka) i wróciłam do domu.

on 05 październik 2017
Odsłony: 528

You have no rights to post comments