Po południu

Już jest potem: znajduję duży, doskonale zaopatrzony sklep, gdzie można kupić ryby i świeże i mrożone, doskonale opisane, wszystko jest jasne i zrozumiałe, nie jak na targu gdzie tak naprawdę to nic nie wiadomo. Proszę o mały kawałek miecznika i dostaję taki właśnie dla mnie, za 3 euro... Będzie kolacja, dołożę jeszcze cukinię, którą kupiłam przed południem - no ale nie mam oliwy ani cytryny!

Pod wieczór znajduję wreszcie sklep niedaleko stąd, duży supermarket, no tutaj dokończę zakupów na kolejne dni. Zaskoczenie, że nie ma oliwy w małych butelkach... Po dłuższym zastanowieniu biorę litr oliwy w papierowym kartonie, przynajmniej nie będę musiała dźwigać butelki... Wieczorem smażę sobie miecznika i cukinię z przywiezionym z domu czosnkiem niedźwiedzim. Zapomniałam kupić pieczywo, no ale i tak niebo w gębie!

Jutro kupię sobie taką rybę, jak jadłam u Agnieszki, spigola, czyli okoń morski, były w sklepie i mocno się zastanawiałam, miecznik wygrał, ale jutro będzie spigola!

Mówiłam, że nic nie muszę, no cóż, to co muszę, to zdjęcia, one się robią niemal same, ale potem trzeba je oporządzić i nie czekać, aż się ich zrobi za dużo... Niestety, żeby je tu wstawić, muszę je najpierw przejrzeć, wybrać, zmniejszyć, opisać i tak dalej, a to zajmuje niemało czasu. Przyjechałam tutaj z wieloma niegotowymi zdjęciami z Palermo, więc do roboty... bo przecież zdjęcia z Sciacca czekają! 

on 27 wrzesień 2018
Odsłony: 461

You have no rights to post comments